Relacje świadków zamachu w Stambule
Atak w Turcji
"Wszyscy w tamtym miejscu zginęli". Zamach w Stambule
"Niedaleko, wewnątrz budynku obok wyjścia z odprawą celną zobaczyłem kulę ognia, latały kawałki sufitu i inne odłamki", "widziałem kilka rannych osób, między innymi zakrwawioną dziewczynkę" - mówią świadkowie wtorkowych zamachów na międzynarodowym lotnisku w Stambule, opisując pierwsze chwile po atakach. Przyznają, że na lotnisku zapanował ogromny chaos.
36 osób zginęło, a blisko 150 zostało rannych w porcie lotniczym im. Ataturka we wtorek wieczorem. Dotychczas nikt nie przyznał się do ataków. Według premiera Turcji za zamachem stoi tzw. Państwo Islamskie.
(WP, TVN24, IAR, oprac.: mg)
"Wybuchła panika. Razem z innymi pasażerami szukaliśmy miejsca, by się schronić"
- Czekałem, by odebrać bagaż i usłyszałem dwa głośne wybuchy na zewnątrz, potem trzeci. Niedaleko, wewnątrz budynku obok wyjścia z odprawą celną zobaczyłem kulę ognia, latały kawałki sufitu i inne odłamki. W tym momencie wybuchła panika. Razem z innymi pasażerami szukaliśmy miejsca, by się schronić - relacjonował na antenie Polskiego Radia, jeden z pasażerów, który był w momencie wybuchu na lotnisku.
Po wybuchach na lotnisku zapanował chaos
Nie jest znany jeszcze dokładny przebieg zdarzeń. Według wstępnych ustaleń trzech zamachowców przyjechało na lotnisko im. Ataturka taksówką. Przedstawiciele tureckich władz poinformowali, że dwóch wysadziło się w powietrze przed punktem kontrolnym usytuowanym przed wejściem do terminalu. Przed detonacją ładunków otworzyli ogień.
Po wybuchach lotnisko, na którym zapanował chaos, zostało zamknięte. Władze zakazały mediom nawania informacji z miejsca zdarzeń. Pasażerowie obecni na miejscu, chwilę po ataku relacjonowali, że strzały dobiegały z lotniskowego parkingu.
Trzeci zamachowiec zdetonował ładunek wybuchowy na parkingu w pobliżu lotniska. Także i on przed wybuchem zaczął strzelać.
Był 100 metrów od miejsca wybuchu. Widział zakrwawioną dziewczynkę
- Byliśmy na kontroli paszportowej i poszliśmy odebrać nas bagaż, bo był z nim jakiś problem. Wtedy usłyszeliśmy wybuch, ale początkowo niewiele było widać. Poleciał tylko kurz z sufitu - relacjonował na antenie TVN24 jeden z Polaków, który znalazł się w strefie kontroli celnej, ponieważ miał już za sobą kontrolę paszportową.
- Spędziliśmy tam jakieś trzy godziny i nas wypuścili. Widziałem kilka rannych osób, między innymi zakrwawioną dziewczynkę. W końcu zostaliśmy wypuszczeni z lotniska - opowiadał.
"Wybiegliśmy z biura i próbowaliśmy uciekać, kiedy nastąpiła druga eksplozja"
- Pracowałem w biurze, byłem odpowiedzialny za nocną zmianę. Najpierw usłyszeliśmy około 10 strzałów z karabinu maszynowego. Później dało się słyszeć pierwszy wybuch. Wybiegliśmy z biura i próbowaliśmy uciekać, kiedy nastąpiła druga eksplozja - to relacja kolejnego ze świadków ataku.
"Jesteśmy zrozpaczeni i potrzebujemy pomocy państwa"
- Przyszedłem tutaj, żeby dowiedzieć się czegokolwiek o mojej matce, która była na lotnisku, ale nikt nie jest w stanie udzielić mi żadnych informacji. Wiem, że tam w środku jeszcze ratują ludzi. Nie możemy stać tu bezczynnie i patrzeć na to wszystko. Jesteśmy zrozpaczeni i potrzebujemy pomocy państwa - mówił po wybuchu jeden z pasażerów międzynarodowego lotniska im. Ataturka.
"Rozpoczęła się strzelanina pomiędzy policją i zamachowcami"
- Odbierałem swoje walizki, kiedy usłyszałem wybuch. Policjanci kazali wszystkim położyć się na ziemi. Rozpoczęła się strzelanina pomiędzy policją i zamachowcami. Ktoś obok nas został postrzelony, potem wybuchła bomba. Wszyscy w tamtym miejscu zginęli - relacjonował inny świadek ataku terrorystycznego w Stambule.
"Zabrali nas do jednego z hangarów, bo nie mogliśmy ani zostać przy rękawie ani wysiąść"
Na stambulskim lotnisku był także dziennikarz BBC Mark Lowen, który już siedział w samolocie, czekając na wylot. - Zabrali nas do jednego z hangarów, bo nie mogliśmy ani zostać przy rękawie ani wysiąść. Teraz stoimy na płycie lotniska i widzę przez okno funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Na pokładzie jest spokojnie, nie ma paniki. Pewnie będziemy tu kilka godzin, tak przynajmniej powiedziała nam załoga - opowiadał we wtorek wieczorem.