Relacje świadków ataku w Stambule. Trwa pościg za terrorystą
Zamach na nocny klub w Stambule w Turcji. Uzbrojony napastnik zastrzelił policjanta, a następnie otworzył ogień z karabinu do bawiących się w środku. Klub "Reina", gdzie doszło do strzelaniny, to popularne miejsce wśród artystów, gwiazd sportu i zagranicznych gości. Pojawiają się już pierwsze, chaotyczne, relacje świadków.
"Nie widziałem kto strzela, ale usłyszałem strzały i ludzie zaczęli uciekać. Policja szybko weszła do środka. Moja dziewczyna była na wysokich obcasach. Podniosłem ją i wyniosłem na swoich plecach" - napisał na Twitterze turecki piłkarz Sefa Boydas, który był w klubie "Reina".
W rozmowie z BBC Sisin Uyanik powiedziała, że widziała w lokalu kilka ciał. Jej mąż Lutfu Uyanik został ranny, ale jego stan nie jest ciężki.
- Zanim zrozumiałam, co się wydarzyło, mój mąż padł na mnie. Na podłodze wszędzie były ciała, musiałam wygrzebać się spod kilku. Udało mi się wydostać na zewnątrz, szybko wkroczyli antyterroryści - dodała.
Według agencji prasowej Dogan powołującej się na świadków, napastnik krzyczał coś po arabsku.
Zamach w Stambule. "Akcja mająca na celu zatrzymanie terrorysty trwa nadal"
Minister spraw wewnętrznych Turcji Suleyman Soylu poinformował, że liczba ofiar śmiertelnych ataku na klub nocny w Stambule wzrosła do 39, jest wśród nich 16 cudzoziemców. 69 osób zostało rannych. Wcześniej informowano o 35 zabitych i 40 rannych. Dodał, że napastnik jest nadal poszukiwany.
Stan czterech rannych Soylu określił jako ciężki. Trwa identyfikowanie ofiar śmiertelnych; dotychczas zidentyfikowano tożsamość 21 osób.
"Akcja mająca na celu zatrzymanie terrorysty trwa nadal. Mam nadzieję, że zostanie szybko schwytany" - powiedział minister.