Reiff: ocena prawna dawnych członków Rady Państwa jest najważniejsza
Ryszard Reiff, jeden z b. członków Rady
Państwa, który 13 grudnia 1981 roku sprzeciwił się wprowadzeniu
stanu wojennego, za najważniejsze uważa osądzenie prawne osób,
które podpisały się pod dekretem o stanie wojennym.
Ocena prawna jest teraz priorytetem - powiedział Reiff, komentując decyzję katowickiego IPN, który chce postawić przed sądem pięcioro żyjących sygnatariuszy dekretu o stanie wojennym.
Reiff podkreślił, że w momencie kiedy powstał grudniowy dekret, trwała sesja Sejmu, co oznaczało, że Rada Państwa nie miała prawa uchwalać jakichkolwiek swoich dekretów.
W opinii Reiffa, ważna jest także ocena ideowo-polityczna sygnatariuszy dekretu. Zastosowano siłę zamiast dialogu i uporczywego szukania porozumienia - podkreślił Reiff. Jego zadniem, stan wojenny, to wiele lat "utraconego czasu historycznego".
Reiff zwrócił uwagę, że wraz z wyborem papieża Jana Pawła II i jego pierwszą pielgrzymką w Polsce, w czasie powstania "Solidarności", "społeczeństwu polskiemu udzieliła się ogromna mobilizacja". Taka mobilizacja to fenomen, zdarzający się raz na kilkadziesiąt lat. To się nagle urodziło i stan wojenny był ogromnym ciosem - zaznaczył.
W jego opinii, w 1981 roku należało wykorzystać tę społeczną aktywność, zaangażowanie i chęć do pracy, "aby pokonać zaniedbania, zacofania okresu socjalizmu realnego oraz zniszczenia, które przyniosła wojna".
Kiedy zaproponowano uchwalenie tego dekretu o stanie wojennym powiedziałem, że się opowiadam za rozwiązaniem politycznym a nie wojskowym i dlatego jestem przeciw - przypomniał Reiff. Zwrócił też uwagę, że wielokrotnie z trybuny sejmowej, w artykułach i referatach głosił zasadę porozumienia i rozstrzygania problemów na drodze społecznego dialogu.
Z siedemnastu ówczesnych członków Rady Państwa, żyje sześciu: Kazimierz Barcikowski, Ryszard Reiff, Eugenia Kempara, Tadeusz Witold Młyńczak, Emil Kołodziejczyk, Krystyna Marszałek-Młyńczyk. Pięciu z nich stanie przed sądem. Zarzuty nie zostaną postawione Reiffowi, który odmówił podpisania dekretu.