Reforma finansów publicznych może przybliżyć nas do cudu
Czy reforma finansów publicznych przybliży nas do cudu gospodarczego? Autor polskich reform profesor Leszek Balcerowicz i minister finansów nie mieli w tej sprawie wątpliwości. Wczoraj spotkali się podczas kolejnej debaty zorganizowanej przez Fundację FOR i "The Wall Street Journal Polska" - dodatek do "Dziennika".
27.06.2008 | aktual.: 27.06.2008 10:45
Balcerowicz podnosił problem podatków. Bez ich cięcia nie ma co marzyć, że gospodarka będzie szybko się rozwijała. Ale co będzie, jeśli zwolni? Polska musi szybko dogonić Zachód i stać się krajem cudu gospodarczego. Dlatego trzeba zreformować podatki, ale powinna temu towarzyszyć także reforma wydatków państwa - mówił Balcerowicz.
Polecamy:
Dlaczego? Bo za dużo pieniędzy trafia do fiskusa, a za mało na inwestycje napędzające gospodarkę i zwiększające zatrudnienie. Tak dłużej nie może być, mówili wczoraj ekonomiści podczas debaty. Według raportu Fundacji FOR, którą założył Balcerowicz, i firmy doradczej PricewaterhouseCoopers, różnego rodzaju opłaty odprowadzane do państwowej kasy zabierają przedsiębiorcom 38,4% ich zysku, podczas gdy w stawianej za wzór cudu gospodarczego Irlandii - zaledwie 28,9%.
Tracimy na tym wszyscy: wysokie daniny pożerają część pensji, zmniejszają fundusze na inwestycje, a przedsiębiorców zniechęcają do kupowania nowoczesnych maszyn.
Co trzeba zrobić, by to zmienić? Według FOR: wprowadzić prosty, 18-proc. podatek od dochodów, taki sam dla przedsiębiorstw i dla zwykłych obywateli, zredukować 22-proc. podatek od towarów i usług VAT - jeden z najwyższych w Unii Europejskiej, zmienić system wypłat emerytur i zasiłków.
Co na to rząd? Powinniśmy reformować gospodarkę - przyznał uczestniczący w debacie Jacek Rostowski, minister finansów. Wymijająco wypowiedział się na temat dalszych losów podatku liniowego. Nie widzę powodu, by o tym mówić - stwierdził kategorycznie. Jesteśmy zdeterminowani do obniżania co roku podatków i deficytu budżetowego. Jednak filozofią tego rządu jest najpierw zmniejszenie wydatków i deficytu budżetowego, a potem dopiero podatków - dodał. (PAP)