Redaktorka Karty'97: zatrzymanie Poczobuta to ostrzeżenie
Zatrzymanie Andrzeja Poczobuta, działacza nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi i dziennikarza "Gazety Wyborczej" dwa dni po ogłoszeniu daty wyborów parlamentarnych to ostrzeżenie - pisze redaktorka opozycyjnego portalu Karta'97 Natalla Radzina.
Radzina wyraża również pogląd, że Unia Europejska powinna wprowadzić ostrzejsze sankcje wobec reżimu Łukaszenki.
"Andrzeja Poczobuta aresztowano dwa dni po ogłoszeniu daty 'wyborów parlamentarnych'. W 2010 r. założyciela Karty'97 Aleha Biabienina zabito trzy dni przed ogłoszeniem daty 'wyborów prezydenckich'. Stało się wtedy jasne, że żadnych wyborów w kraju nie będzie. Śmierć Aleha była ostrzeżeniem dla nas wszystkich: za zamachnięcie się na tron, będą wymierzane srogie kary i to bez przestrzegania choćby pozorów reguł. Areszt Poczobuta jest takim samym sygnałem" - napisała Radzina na portalu Karta'97.
Aleha Biabienina, twórcę portalu znaleziono powieszonego na jego daczy pod Mińskiem. Biabienin był współpracownikiem jednego z opozycyjnych kandydatów w wyborach prezydenckich Andreja Sannikaua. Przyjaciele dziennikarza oświadczyli, że nie wierzą w jego samobójczą śmierć i wskazywali na niejasności w danych zebranych przez milicję.
Radzina krytykuje również tę część białoruskich sił opozycyjnych, które chcą wykorzystać kampanię przed wyborami 23 września do Izby Reprezentantów, niższej izby parlamentu, do zaznajomienia obywateli ze swoim programem, nie startując przy tym w wyborach. "Swoim 'chodzeniem po domach wyborców' politycy ci stwarzają pozory, że na Białorusi jest możliwe życie polityczne. A nie jest!" - podkreśla Radzina.
"Jeśli dziennikarze nadal wsadzani są do więzienia, jeśli więźniów politycznych nakazuje się złamać albo pogrzebać za życia, jeśli za udział w pokojowej akcji protestu wkrótce będzie się skazywać z artykułu o terroryzm (...) - o jakim życiu politycznym może być mowa?" - pyta Radzina.
Zadaje też pytanie, czego oczekiwali europejscy politycy, wprowadzając sankcje przeciwko Białorusi. "Pojawienia się nowych więźniów politycznych? Jeśli tak, to gratuluje - udało się. To śmieszne spodziewać się, że przez wprowadzenie zakazu wizowego i sankcji przeciwko trzem 'skarbnikom' Łukaszenki można zastraszyć dyktatora - śmieszne i niepoważne. Jeszcze bardziej śmieszne i niepoważne jest sądzić, że zwolnienie Andreja Sannikaua i Dźmitrija Bandarenki było ustępstwem w odpowiedzi na te sankcje. Ci politycy wyszli na wolność tylko dlatego, że w wyniku potwornych nacisków przymuszono ich do napisania prośby o ułaskawienie" - pisze Radzina.
Zarzuca też Unii Europejskiej, że z powodu jej niezdecydowania ludzie na Białorusi nadal dręczeni są w więzieniach, gdyż "dyktator rozumie tylko realną siłę". Kończy swój tekst stwierdzeniem: "trzeba uderzać w Łukaszenkę, w jego 'klikę' i jego biznes szybko, i nie chybiając".
Były kandydat na prezydenta Białorusi Sannikau i jego współpracownik Bandarenka, skazani odpowiednio na 5 i 2 lata kolonii karnej w związku z opozycyjną demonstracją w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 r., zostali zwolnieni w kwietniu po napisaniu do prezydenta Aleksandra Łukaszenki próśb o ułaskawienie. W białoruskich więzieniach nadal pozostaje kilkunastu więźniów politycznych.
Zwolnienia więźniów politycznych na Białorusi domagają się państwa Zachodu. Unia Europejska z tego powodu już dwukrotnie w tym roku - 28 lutego i 23 marca - zaostrzała sankcje przeciwko Białorusi.
Radzina we wrześniu ubiegłego roku dostała azyl polityczny na Litwie. Redakcja Karty'97 znajduje się w Wilnie.
Prezes Rady Naczelnej ZPB i dziennikarz "Gazety Wyborczej" Andrzej Poczobut został w czwartek zatrzymany we własnym domu i przewieziony do aresztu w Grodnie. Adwokatowi Poczobuta nie udało się w piątek z spotkać ani z nim, ani ze śledczym.