Recepta prof. Religi na chorą służbę zdrowia
"To zapaść" - taką diagnozę służbie zdrowia
stawia prof. Zbigniew Religa. Dla wybitnego kardiochirurga sprawa
jest prosta: pacjent musi natychmiast trafić na stół operacyjny,
bo inaczej wyzionie ducha - pisze "Fakt".
Tylko gdzie szukać doświadczonego chirurga z ostrym skalpelem? - stawia pytanie dziennik.
"Ten rząd nie zoperuje dobrze pacjenta , jeśli chirurgiem będzie nadal premier Leszek Miller" - kręci głową prof. Religa. "To praktykant z drżącą ręką" - ocenia.
Po tej szybkiej diagnozie profesor na prośbę "Faktu" wypisuje receptę. Jeśli rząd ją zrealizuje, może uda się pacjenta postawić na nogi.
"Po pierwsze trzeba podnieść do 10% składkę na ubezpieczenie zdrowotne" - wylicza Religa. Trzeba określić, ile ma być szpitali publicznych. Pozostałe należy przekształcić w prywatne spółki pracownicze. Bo do służby zdrowia musi wrócić konkurencja. Ona uzdrawia, jak żaden inny lek. Natomiast jednakowe ceny na świadczenia medyczne trzeba wyciąć niczym raka.
Prof. Religa wylicza dalej: trzeba też stworzyć tzw. koszyk świadczeń zdrowotnych. I decyzja, która wymaga hartu ducha rządu: składki zdrowotne muszą wędrować bezpośrednio do Narodowego Funduszu Zdrowia, a nie poprzez ZUS. ZUS za swoje pośrednictwo bierze ogromny haracz, przez co dramatycznie kurczą się pieniądze na leczenie.