Rebelianci: uprowadziliśmy dwóch żołnierzy USA
Ugrupowanie powiązane z iracką Al-Kaidą ogłosiło w Internecie, że w pobliżu Jusufii, 20 km na południe od Bagdadu, uprowadziło dwóch żołnierzy USA. Wojska amerykańskie oraz armia i policja iracka poszukują dwóch żołnierzy USA, którzy zaginęli w miniony piątek po ataku rebeliantów na posterunek kontrolny koło Jusufii. W ataku tym poległ inny żołnierz amerykański.
"Wasi bracia ze zbrojnego ramienia Rady Zgromadzenia Mudżahedinów uprowadzili koło Jusufii dwóch żołnierzy amerykańskich" - głosi komunikat ugrupowania zamieszczony na stronie internetowej islamistów. Komunikat nie zawiera żadnych gróźb i nie wysuwa żadnych żądań, ale zapowiada, że Rada wyda w najbliższych dniach kolejne oświadczenie. Autorzy komunikatu szydzą z "najpotężniejszej armii świata", że nie zdołała znaleźć swoich dwóch żołnierzy i "wycofała się w niesławie".
W Bagdadzie rzecznik wojsk koalicyjnych gen. William Caldwell powiedział, że porwanych poszukuje przeszło 8000 żołnierzy amerykańskich i irackich. W starciach z rebeliantami, na których natknięto się w czasie przeczesywania terenu, zostało rannych siedmiu żołnierzy USA. Jusufija i teren wokół niej, porośnięty gajami palmowymi i sadami, poprzecinany kanałami, stanowi część tak zwanego "trójkąta śmierci". Rebelianci sunniccy mają tam wiele kryjówek i nieustannie przeprowadzają ataki na irackie siły bezpieczeństwa, wojska koalicyjne i podróżujących tamtędy szyitów.
Dwóch żołnierzy uprowadzono w piątek o zachodzie słońca koło wsi Karagol leżącej niedaleko Jusufii, gdzie razem z resztą patrolu pełnili służbę na drogowym posterunku kontrolnym. Według relacji "New York Timesa" rebelianci uciekli się do podstępu i ostrzelali posterunek ze skraju pobliskiego sadu, a potem wycofali się w głąb, zapewne po to, by skłonić Amerykanów do pościgu.
Gdy dwa z trzech pojazdów amerykańskich na posterunku kontrolnym popędziły za uciekającymi, posterunek, na którym pozostało trzech albo czterech żołnierzy, zaatakowała z innego kierunku 7-8-osobowa grupa zamaskowanych rebeliantów w czarnych dresach, uzbrojona w ciężki karabin maszynowy i granatniki rakietowe. Właśnie oni uprowadzili dwóch Amerykanów.
Ich poszukiwania trwają od piątku wieczór. W sobotę cały teren wokół Jusufii otoczono kordonem. Żołnierze przeszukują dom po domu, nad terenem krążą śmigłowce i zwiadowcze samoloty bezpilotowe. Płetwonurkowie sprawdzali kanały nawadniające. Rada Zgromadzenia Mudżahedinów, która twierdzi, że ma w swych rękach uprowadzonych Amerykanów, powstała w styczniu i skupia co najmniej siedem ugrupowań rebelianckich i terrorystycznych, z których najsilniejsza jest iracka Al-Kaida.
Utworzenie Rady komentowano jako posunięcie taktyczne ówczesnego przywódcy irackiej Al-Kaidy, jordańskiego terrorysty Abu Musaba Zarkawiego, podjęte w celu nadania bardziej irackiego oblicza jego własnej organizacji, zdominowanej przez zagranicznych dżihadystów. Zarkawi zginął w amerykańskim nalocie 7 czerwca. Jego następcą w irackiej Al-Kaidzie został Egipcjanin Abu Ajub al-Masri, znany też jako Abu Hamza al-Muhadżir.
Bojowcy Rady Zgromadzenia Mudżahedinów (zwanej także Radą Mudżahedinów) odznaczają się niesłychaną brutalnością. Ich dziełem jest większość samobójczych zamachów bombowych. Według "New York Timesa" w przybliżeniu połowę członków ugrupowań skupionych w Radzie stanowią cudzoziemcy.