Rebelia w afgańskiej prowincji
Zbuntowany watażka afgański zdobył po serii zbrojnych starć miasto Czaghczaran, stolicę górzystej prowincji Ghor, zmuszając do ucieczki gubernatora prowincji wyznaczonego przez prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja.
Tego samego dnia ostrzelano rakietami ONZ-owskie biuro do spraw uchodźców w Kandaharze, zaś w kilku różnych atakach na południu i wschodzie kraju zginął afgański tłumacz, a dwóch żołnierzy USA i dwóch nowozelandzkich żołnierzy sił specjalnych zostało rannych.
Sytuacja w Afganistanie pogorszyła się wyraźnie w ostatnich miesiącach, bo partyzanci rekrutujący się z resztek armii talibów, fanatyków islamskich, usiłują nie dopuścić do planowanych na wrzesień wyborów, a krnąbrni watażkowie plemienni odmawiają podporządkowania się władzy centralnej.
Gubernator Ghoru, Ibrahim Malikzada, jest w ostatnim czasie trzecim gubernatorem zmuszonym do ucieczki przez lokalnych komendantów, którzy urośli w siłę w latach wojny domowej i teraz rzucają wyzwanie rządowi Karzaja.
Wobec wzrostu przemocy coraz pilniejsze jest zwiększenie liczebności dowodzonych przez NATO sił pokojowych w Afganistanie. Mają one obecnie 6400 żołnierzy, stacjonujących prawie wyłącznie w Kabulu, stolicy kraju. Państwa członkowskie Sojuszu nie śpieszą się ze zwiększaniem swych kontyngentów zbrojnych. Sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer dał w piątek do zrozumienia, że zagraża to międzynarodowej wiarygodności sojuszu.
W Afganistanie przebywa także około 20 tysięcy żołnierzy amerykańskich i sojuszniczych, tropiących głównie na pograniczu afgańsko-pakistańskim bojowców z rozbitej pod koniec 2001 roku armii talibów i terrorystycznej siatki Al-Kaidy.