Reakcje na wyznanie Grassa - rozczarowanie i zrozumienie
Nieoczekiwane wyznanie niemieckiego pisarza Guentera Grassa, który ujawnił w wywiadzie dla dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung", iż pod koniec wojny służył w oddziałach Waffen-SS, wywołało wśród niemieckich intelektualistów i polityków mieszane reakcje - od rozczarowania po zrozumienie.
Większość z nich uważa, że decyzja pisarza jest spóźniona, lecz nie deprecjonuje dotychczasowej twórczości i politycznej działalności 78-letniego noblisty.
Grass ujawnił, że jako 15-latek zgłosił się na ochotnika do służby na łodzi podwodnej. Marynarka wojenna nie potrzebowała jednak rekrutów. Po roku oczekiwania dostał powołanie do 10. dywizji pancernej Waffen-SS "Frundsberg" w Dreźnie. Skierowano go na front wschodni. Zapewnia, że w czasie służby nie oddał ani jednego strzału.
Trybunał w Norymberdze uznał w 1946 r. Waffen-SS, jako część SS, za organizację zbrodniczą. W dotychczasowych biografiach Grassa można było przeczytać tylko, że w czasie wojny był pomocnikiem w obronie przeciwlotniczej, a potem służył w Wehrmachcie.
Znany niemiecki historyk, autor licznych publikacji o Trzeciej Rzeszy i Hitlerze - Joachim Fest powiedział, że nie rozumie tak długiego milczenia pisarza. To wyznanie po 60 latach przychodzi trochę późno, jeśli weźmiemy pod uwagę, że chodzi o osobę, która stale, przez dziesięciolecia kreowała się na moralną instancję kraju i to często w sposób arogancki - powiedział Fest w najnowszym wydaniu tygodnika "Der Spiegel".
Fest zastrzegł, że jego zdaniem służba młodego człowieka w Waffen-SS nie jest faktem zasługującym na potępienie. Można było być powołanym i było się wobec tej decyzji bezradnym - wyjaśnił. Dodał, że on i jego koledzy z klasy zgłosili się na ochotnika do Wehrmachtu, aby uniknąć powołania do Waffen-SS".
Fest podkreślił, że nikt nie ma "monopolu na dobrego demokratę" i że nie należy spoglądać z góry na tych, których wojna "rzuciła do jednej z tych jednostek". Miałem przyjaciół, którzy byli w SS - powiedział 79-letni historyk, rówieśnik Grassa.
Autor najnowszej, wydanej cztery lata temu biografii Grassa Michael Juergs powiedział, że wyznanie pisarza jest "jego końcem jako moralnej instancji". Krytyk Hellmuth Karasek uważa, że wcześniejszym opublikowaniem wiadomości o swojej przeszłości Grass naraziłby na szwank swoje szanse na nagrodę Nobla. Szwedzka Akademia nie przyznałaby (w 1999 r.) nagrody Nobla temu, o kim byłoby wiadomo, że był w młodości w Waffen-SS i długo to ukrywał" - powiedział Karasek. Sam fakt służby w Waffen-SS określił jako "bagatelę". - Miał wtedy 17 lat, mój Boże, to można zrozumieć. Jednak po wojnie Grass należał do intelektualistów, którzy "najczęściej sięgali po moralną maczugę" - dodał Karasek.
Guenter Grass wspierał od lat 60. SPD i pierwszego socjaldemokratycznego kanclerza RFN Willy'ego Brandta. Angażował się w kampanie przeciwko koncernowi Springera, szczególnie przeciwko bulwarowej gazecie "Bild".
Dla niemieckiego pisarza żydowskiego pochodzenia Ralpha Giordano wyznanie Grassa nie jest wcale spóźnione. Znam ludzi, którzy dopiero w wieku 80 czy 85 lat przyznali się do błędów - powiedział Giordano. Dla mnie Grass nie stracił moralnej wiarygodności - podkreślił pisarz. Z kolei wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse (SPD) powiedział, że życie Grassa nie zmieniło się. Zmieniła się jedynie nasza wiedza o jego życiu - dodał socjaldemokrata. Prezes Niemieckiej Akademii Nauk Klaus Staeck ocenił, że "nie ma wątpliwości co do politycznej i moralnej uczciwości pisarza", mimo jego wyznania.
Niedzielny "Bild am Sonntag" publikuje nazwiska znanych postaci życia publicznego, które służyły w Waffen-SS. Na tej liście znajdują się m.in. przedsiębiorca Otto Beisheim, polityk SPD Juergen Girgensohn, malarz Bernard Heisig, gwiazda filmowa Hardy Krueger, długoletni burmistrz Dortumundu Guenter Samtlebe, prezes Związku Przedsiębiorców Hanns Martin Schleyer, zamordowany w 1977 r. przez terrorystów.
Komentator dziennika "Tagesspiegel" uważa, że krytycy Grassa mają rację - "Pisarz zaprzepaścił wszystkie okazje do wcześniejszego przyznania się". "Ze strachu? Czy z pychy, ponieważ nie chciał, by porównywano jego los z losem innych?" - pyta komentator. "Nie miał na tyle odwagi, by zerwać z tabu, unikał tematu swego życia - aż do 126 strony w swojej nowej książce" - czytamy.
"Książka 'Obierając cebulę' (w której pisarz opisał doświadczenia wojenne) będzie się z pewnością dobrze sprzedawała. Łzy wyschną. Ale jako byt polityczny Grass zawiódł - swoich czytelników, kolegów, obrońców praw człowieka. Trwale. Wielu. Miliony. Nie tylko w Niemczech" - stwierdził w konkluzji autor komentarza.
Jacek Lepiarz