Ratowice. Psy zostawione na mrozie bez opieki. Jeden z nich zamarzł
Dwa psy zostały porzucone na siarczystym mrozie. Właściciele mieli wyjechać za granicę i zostawić zwierzęta w ogrodzie, bez stałego dostępu do wody i jedzenia. Jeden z nich zamarzł, drugi cudem uniknął śmierci.
O dramacie dwóch psów z Ratowic (województwo dolnośląskie) poinformowało Jelczańskie Stowarzyszenie dla Zwierząt. Czworonogi zostały zamknięte w ogrodzie podczas ostrego mrozu, nie wiadomo, na jak długo. Najprawdopodobniej jednak zwierzaki radziły sobie same przez kilka miesięcy. Przez ten czas nie miały dostępu do jedzenia, wody oraz schronienia. Na terenie posesji stała tylko jedna, nieocieplana buda.
Jeden z nich nie żyje, drugi miał złamaną łapę. Jak później dowiedziała się wolontariuszka Jelczańskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt, pies był dokarmiany przez starszą mieszkankę wsi. Zwierzę jadło resztki z obiadów, rozmoczoną karmę i chleb z mlekiem. Prawdopodobnie dzięki temu przetrwało. Kobiecie jednak wielokrotnie zdarzało się zapominać o zamykaniu furtki do ogrodu, przez co Roger uciekał i wiele godzin szwendał się po miejscowości.
"Właściciele zostawili dwa psy jak zbędne śmieci na ogrodzie, w którym stała jedna, nieocieplana buda. Bez wody, bez jedzenia, bez jakiejkolwiek opieki. Przez skrajną głupotę, niegodziwość i brak jakiejkolwiek odpowiedzialności jeden z psów zamarzł. Skonał sam, bez leczenia, bez jedzenia, bez dostępu do jakiegokolwiek ciepłego miejsca” – czytamy w poruszającym wpisie opublikowanym przez organizację.
Jak informowała w rozmowie z TVN24 Karolina Piech, właściciele zwierząt wyjechali za granice i opiekę nad nimi mieli powierzyć kuzynowi. Wolontariusze obecnie usiłują ustalić tożsamość mężczyzny i zweryfikować te informacje.
Dramat psów w Ratowicach. Wolontariusze skontaktowali się z synem ich właścicieli
Roger dał się złapać podczas jednej z samotnych wędrówek po okolicy. Piesek trafił do weterynarza, gdzie wykonano zdjęcia RTG jego złamanej łapy. Wyszło na jaw, że zwierzak boryka się ze złamaniem – a co za tym idzie, z uciążliwym bólem – już od około 2-3 lat. Psu niezwłocznie należało także podać preparat na pchły. Jelczańskiemu Stowarzyszeniu dla Zwierząt udało się skontaktować z synem właścicieli psów. "Odebraliśmy telefon i odbyliśmy długą rozmowę z synem właścicielki psa. Według jego wyjaśnień psy miały pozostawać pod opieką członka rodziny (kuzyna), miał on również otrzymywać pieniądze na opiekę nad psiakami, w tym na suchą karmę.
Odnośnie do drugiego psiaka - podobno był leczony na infekcję oka. "Nie wiemy też, dlaczego Roger nie był odpchlony i nie udzielono mu koniecznej pomocy, kiedy złamał łapę” – dowiadujemy się z kolejnego wpisu.
Obecnie Roger przebywa w domu tymczasowym, pod całodobową, specjalistyczną opieką. W sieci ruszyła zbiórka na jego leczenie (link do zbiórki: https://zrzutka.pl/k7xbcr).
Źródło: Jelczańskie Stowarzyszenie dla Zwierząt (Facebook)