Ranne dzieci w wybuchu gazu
Dwaj 11-letni chłopcy zostali ranni w wyniku wybuchu gazu nagromadzonego w studzience telekomunikacyjnej. Do wypadku doszło po południu w Mysłowicach (Śląskie) - poinformował Jacek Pytel z zespołu prasowego śląskiej policji.
Chłopcy zostali przewiezieni do szpitala w Sosnowcu. Ich życiu nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Mają rozległe poparzenia pierwszego i drugiego stopnia oraz rany na rękach i nogach.
Wybuch nie stwarzał poważniejszego zagrożenia dla okolicznych zabudowań, był jednak na tyle silny, że właz do studzienki został wyrzucony w górę. Sama studzienka lekko zapadła się, a chłopcy wpadli do środka - powiedział rzecznik mysłowickiej policji, nadkom. Dariusz Mendrela.
W pobliżu studzienki znajduje się rurociąg z gazem. Obecny na miejscu wybuchu przedstawiciel pogotowia gazowego wyjaśnił, że prawdopodobnie minimalna korozja elementu gazociągu spowodowała przedostanie się oparów gazu do studzienki, a wrzucenie tam zapalonej zapałki spowodowało wybuch. Gazownicy zapewniają, że rurociąg jest szczelny i nie stanowi żadnego zagrożenia.
Policja ustaliła, że przy studzience bawiło się pięcioro dzieci. W chwili wybuchu troje z nich uciekło. Ucierpiał 10-letni Kacper i 11-letni Marcin. Według opinii lekarzy, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Pozostaną na oddziale chirurgii dziecięcej szpitala w Sosnowcu-Klimontowie. Oprócz ran rąk i nóg oraz rozległych poparzeń I i II stopnia mają też poparzone oczy.
Sprawę wyjaśnia mysłowicka policja. Miejsce wybuchu, zlokalizowane na osiedlu w pobliżu mysłowickiego dworca kolejowego, zostało zabezpieczone przez straż miejską i pogotowie gazowe.