"Raniąc śmiertelnie przekroczył granicę obrony koniecznej"
Józef Banasiak, raniąc śmiertelnie
włamywacza, który wtargnął z nożem na teren jego posesji, w wyniku
strachu i wzburzenia przekroczył granicę obrony koniecznej - uznał
Sąd Najwyższy oddalając kasację obrony.
W ten sposób podtrzymał wyrok łódzkiego sądu apelacyjnego z czerwca ubiegłego roku, który odstąpił od wymierzenia kary Banasiakowi, skazanemu wcześniej na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku Sądu Najwyższego zarówno Banasiak jak i jego obrońca zapowiadali, że w razie nieuwzględnienia kasacji odwołają się do Trybunału w Strasburgu.
Sprawa ta znalazła swój finał po ponad 8 latach. Prokuratura oskarżyła Banasiaka o to, że w grudniu 1997 roku, "działając z zamiarem umyślnym popełnienia zabójstwa", obezwładnił włamywacza, który wtargnął na teren jego posesji - prawdopodobnie w celu wycięcia choinki. Według ustaleń śledztwa, odebrał złodziejowi nóż i gdy napastnik już się oddalał, kilka razy go ranił. Jeden z ciosów - w pośladek - okazał się śmiertelny. Sam Banasiak od samego początku nie przyznawał się do winy. W składanych przed sądem wyjaśnieniach utrzymywał, że to on został napadnięty i zgodnie z prawem odpierał atak napastnika.