Raman Pratasiewicz nie dostał azylu w Polsce? MSWiA odsłania kulisy
Po tym, jak białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz trafił do aresztu w Mińsku, ujawniono, że polskie władze mogły odmówić działaczowi zarówno udzielenia azylu, jak i ochrony. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wyjaśnia, że szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców nigdy nie prowadził wobec opozycjonisty postępowania o udzielenie azylu w Polsce, ponieważ miał on nie występować o udzielenie tej formy ochrony.
Przypomnijmy, jak poinformowała w piątek rosyjska sekcja BBC, białoruski opozycyjny dziennikarz i bloger Raman Pratasiewicz oraz jego partnerka, obywatelka Rosji Sofia Sapiega zostali przeniesieni z aresztu do aresztu domowego.
Wcześniej Pratasiewicz i Sapiega zostali aresztowani 23 maja po tym, jak białoruskie władze z Aleksandrem Łukaszenką na czele zmusiły samolot linii Ryanair, którym lecieli opozycjoniści, do lądowania w Mińsku. Po tamtym wydarzeniu w Polsce rozgorzała dyskusja odnośnie do ewentualnej odmowy przez polskie władze udzielenia azylu opozycjoniście.
Interwencja posłów
W jego sprawie próbowali interweniować posłowie Lewicy, m.in. Katarzyna Kretkowska, przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Polityki Migracyjnej i Integracyjnej. W piśmie do MSWiA pytają o powody braku pozytywnej decyzji ws. azylu dla białoruskiego działacza.
"Raman Pratasiewicz do Polski przyjechał jesienią 2019 r., gdy Białoruś zatrzymała twórcę kanału Nexta Władimira Czudziencowa. Pratasiewicz zrozumiał, że sam jest zagrożony, wiedział, że jest śledzony. Razem ze Sciepanem Puciłą, innym redaktorem Nexty, złożyli w Warszawie dokumenty wymagane od osób ubiegających się o azyl. Podaje się, że przez wiele miesięcy nie mieli żadnej informacji zwrotnej ze strony Urzędu ds. Cudzoziemców. W związku z przedłużającą się procedurą Pratasiewicz postanowił ostatecznie ubiegać się o azyl na Litwie. Gdy poszedł do polskiego urzędu po paszport, dowiedział się, że w jego sprawie decyzja odmowna zapadła kilka miesięcy wcześniej. Na Litwie Pratasiewicz nie próbował już ubiegać się o status azylanta (litewscy politycy również twierdzili, że jest on tam objęty ochroną prawną)” – piszą parlamentarzyści Lewicy do MSWiA.
Według wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Bartosza Grodeckiego, polscy urzędnicy nigdy nie prowadzili wobec Pana Ramana Pratasievicha postępowania o udzielenie azylu w Polsce, ponieważ cudzoziemiec nie występował o udzielenie tej formy ochrony. Tak wynika z pisma wiceszefa MSWiA datowanego na 22 czerwca, do którego dotarła Wirtualna Polska.
"Szef UdSC nie wydał również decyzji o odmowie udzielenia panu Ramanovi Pratasievichowi ochrony międzynarodowej. Z posiadanych informacji wynika, że 22 stycznia 2020 r. cudzoziemiec złożył – za pośrednictwem Komendanta Placówki Straży Granicznej w Warszawie – wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej na terytorium RP. W toku prowadzonego postępowania 5 lutego 2020 r. wystosowano do niego wezwanie do stawiennictwa w UdSC na wywiad statusowy, który zaplanowano na 3 marca 2020 r. Pismo wysłano na adres do korespondencji podany we wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej (był to jedyny adres podany przez ww. cudzoziemca). Było ono dwukrotnie awizowane i zostało zwrócone do UdSC jako niepodjęte" - twierdzi wiceminister Grodecki.
Zdaniem urzędnika, w związku z brakiem informacji na temat innego adresu, po upływie 7 dni od dnia wyznaczonego na wywiad statusowy, postępowanie o udzielenie mu ochrony międzynarodowej zostało 10 marca br. umorzone.
"Podstawą umorzenia było uznanie wniosku za wycofany w sposób dorozumiany, w związku z niestawieniem się na wywiad statusowy" – przekazał wiceminister Bartosz Grodecki.
MSWiA zapewnia, że Pratasiewicz mógł się od decyzji odwołać. "Poinformowano cudzoziemca, że jeśli nie zgadza się z rozstrzygnięciem, może oświadczyć na piśmie Szefowi UdSC w terminie 9 miesięcy od dnia wydania tej decyzji, że zamierza w dalszym ciągu ubiegać się o udzielenie ochrony międzynarodowej. Wówczas decyzja o umorzeniu postępowania wygasa z mocy prawa z dniem otrzymania przez organ oświadczenia. Cudzoziemiec mógł również w terminie 14 dni od dnia doręczenia decyzji odwołać się od niej do Rady do Spraw Uchodźców. Przesyłka z decyzją została przesłana na adres podany przez cudzoziemca we wniosku, była dwukrotnie awizowana i została zwrócona do UdSC jako niepodjęta. Pratasiewicz nie złożył oświadczenia o zamiarze dalszego ubiegania się o ochronę międzynarodową" – twierdzi Grodecki.
Według relacji współpracowniczki i byłej partnerki Pratasiewicza, Katarzyny Jerozolimskiej, cytowanej przez portal oko.press, faktycznie zmienili oni adres, ale również poinformowali o tym urzędników w Polsce.
"Tak czy inaczej, żadnej odpowiedzi nie dostaliśmy. Kiedy zdecydowaliśmy o przeprowadzce do Wilna i wnioskowaniu o azyl w Litwie, udaliśmy się do Urzędu ds. Cudzoziemców, by odebrać paszport Romy. Przyszliśmy zapytać, czy możemy zrezygnować z azylu w Polsce, bo zbyt długo trwa proces decyzyjny. Inspektorka odpowiedziała nam wtedy, że decyzję już dawno podjęto, kilka miesięcy wcześniej, i że była to odmowa" - informowała Jerozolimska.