Raj dla gapowiczów?
Dla Mariana Dżumygi, szefa firmy „Roma” Kontrola Przewozów i Windykacji od początku było jasne, że specyfikacja do przetargu, mającego wyłonić kontrolerów biletów w pojazdach komunikacji miejskiej, narusza Ustawę o zamówieniach publicznych. Oprotestował ją. Pod koniec maja zespół arbitrów przy Urzędzie Zamówień Publicznych protest uwzględnił, procedurę trzeba będzie przeprowadzić od nowa.
I choć ZDiK nie chce jeszcze o tej sprawie mówić (bo decyzja się nie uprawomocniła), wiadomo, że ma problem. Duży. Kto będzie kontrolował bilety? Wrocław rajem dla gapowiczów? –Do takiej sytuacji na pewno nie dojdzie. Są przecież inne sposoby wyłonienia kontrolerów, np. może ich zatrudnić Zarząd Dróg i Komunikacji - zapewnia Zbigniew Komar, dyrektor Departamentu Infrastruktury i Gospodarki w Urzędzie Miejskim we Wrocławiu. Dyrektor Komar również nie chce rozmawiać o samym przetargu i decyzji zespołu arbitrów Urzędu Zamówień Publicznych, bo... ZDiK jeszcze go o sprawie nie poinformował.
Sytuacja nie jest jednak nieprawdopodobna, zważywszy na fakt, iż jedna z firm sprawdzających bilety już oddała legitymacje kontrolerów. Inne zrobią to wkrótce, bo: - Umowa na sprawdzanie usług kontrolerskich obowiązywała do końca roku. Potem podpisano z nami dodatkową umowę, obowiązującą do momentu, kiedy firma będzie miała określone obroty. Ja przekroczę ustaloną kwotę za dwa tygodnie, może trzy. Pozostałe firmy podobnie – mówi Marian Dżumyga, właściciel firmy „Roma” Kontrola Przewozów i Windykacja.
Zaczęło się od odwołania
Od 1999 r. we wrocławskich tramwajach i autobusach bilety sprawdzają cztery firmy kontrolerskie. Jesienią 2002 roku ZDiK ogłosił przetarg na świadczenie tych usług. Mimo odwołań oferentów, przetarg rozstrzygnięto – na placu boju pozostały wtedy dwie firmy: Aspa Redis i Iven. ZDiK był głuchy na informacje o uchybieniach, jakich dopuścili się „zwycięzcy” (m.in. o zatrudnianiu przez nich osób karalnych, co jest niedopuszczalne, o podawanie nieprawdziwego adresu przez jedną z firm). Dopiero po proteście właścicielki „przegranej” firmy, przetarg unieważniono.
–Kiedy ogłoszono wyniki, złożyłam protest. Wybrane prze ZDiK oferty firm Aspa Redis i Iven nie spełniały warunków specyfikacji, m.in. nie zatrudniały wymaganych 15 osób na pełny etat. Sprawdzenie tego było proste: przejrzałam teczki firm w Krajowym Rejestrze Sądowym, do którego ma dostęp każdy obywatel – opowiada Zofia Kwaszcz z CSG Cleaning.
Tak było na początku roku. Potem ZDiK opracował kolejną specyfikację przetargową (tym razem obniżając poprzeczkę, bo nie wymagał np. trzyletniego doświadczenia) i termin składania ofert przypadał na ostatnie dni maja. Znów swoje usługi zaoferowały cztery firmy, tym razem bez CSG i Ivena (w miejsce tej ostatniej „weszła” spółka, założona przez byłego współwłaściciela Ivena!), za to z Aspa Redis. Wspomniane wyżej obniżenie poprzeczki oprotestował z kolei, jako naruszenie Ustawy o zamówieniach publicznych, szef Romy. - Dlaczego wcześniej wymagano, by firmy kontrolerskie miały co najmniej trzyletnie doświadczenie? Czyżby chodziło o dopuszczenie do przetargu osób zaprzyjaźnionych? - zastanawia się Marian Dżumyga. 29 maja zespół arbitrów przy Urzędzie Zamówień Publicznych przyjął ten protest. Kolejny ruch należy do Zarządu Dróg i Komunikacji.
Kartel przetargowy
Niuansów i wątków jest w tej sprawie wiele. Ciekawostką jest taki fakt: przetargiem, a właściwie dwoma firmami, które brały w nim udział - Iven i Aspa Redis, zainteresował się – z urzędu, jak usłyszałam – Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. –Nie mogę wiele powiedzieć, bo decyzja jeszcze nie zapadła – twierdzi Zbigniew Jurczyk, dyrektor wrocławskiej delegatury UOKK. - Prowadziliśmy postępowanie w sprawie kartelu przetargowego, czyli czy nie doszło do czegoś takiego, że firmy, biorące udział w przetargu, porozumiały się i złożyły jednakowe oferty. Materiał dowodowy już zebraliśmy, ale o rozstrzygnięciu nie mogę jeszcze mówić. Zapytałam prezesa Aspa Redis czy to możliwe, żeby firmy złożyły jednakowe oferty?
–Możliwe. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: dwóch strzelców celuje do tarczy. I przecież może się zdarzyć, że trafią w tą samą dziurkę! Muszą to być jednak strzelcy wyborowi! - stwierdził filozoficznie Leopold Biegała.
Elżbieta Guzowska