Radziszewska "ukarana" przez Komisję Europejską?
Komisja Europejska zdecydowała, że pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska nie będzie członkiem jury tegorocznej edycji konkursu KE na artykuł o walce z dyskryminacją. Od kilku dni o polskiej minister zrobiło się głośno za sprawą jej kontrowersyjnych wypowiedzi. Środowiska gejowskie i lewicowe domagają się od premiera Donalda Tuska jej dymisji.
27.09.2010 | aktual.: 27.09.2010 17:24
- Pani Radziszewska nie będzie członkiem jury. Już raz była w jury w ubiegłym roku i w tym roku chcemy zmienić skład, by umożliwić udział nowym osobom - potwierdził Matthew Newman, rzecznik unijnej komisarz ds. praw podstawowych Viviane Reding.
Przeciwko udziałowi Radziszewskiej w jury konkursu KE już w sierpniu zaprotestowały polskie organizacje działające na rzecz równości. Newman zapewnił jednak, że decyzja KE "nie ma z tym związku". Rzecznik odmówił też komentarza na temat protestów środowisk gejowskich i lewicowych domagających się od premiera Donalda Tuska dymisji Radziszewskiej. - Nie mamy nic do skomentowania w tej sprawie - powiedział.
Minister Radziszewska była członkiem jury konkursu w ubiegłym roku i wówczas - jak informowano w sierpniu w KE - nikt nie zgłaszał protestów. Chodzi o konkurs "Na rzecz różnorodności. Przeciw dyskryminacji" ogłaszany od 2003 roku. Nagrodę przyznaje jury złożone z przedstawicieli mediów oraz ekspertów zajmujących się zagadnieniami przeciwdziałania dyskryminacji.
Radziszewska wyraziła ubolewanie z powodu wykluczenia z jury, podkreśliła jednak, że ma nadzieję, iż konkurs się odbędzie, ponieważ - jak zaznaczyła - "trzeba nagradzać dziennikarzy, którzy podejmują ten trudny, ale ważny temat, jakim jest dyskryminacja". Powiedziała, że KE nie konsultowała z nią swojej decyzji i wyraziła przypuszczenie, że wynikać ona mogła z "jednostronnej informacji".
- Komisja nie prosiła mnie o żadne wyjaśnienia, ale liczę, że mnie wysłucha. Zamierzam wystosować list do komisarz Reding i mam nadzieję, że uzna moją argumentację - powiedziała Radziszewska.
W liście do KE stowarzyszenie Pracownia Różnorodności wyraziło w sierpniu opinię, że "pani Radziszewska w żaden sposób nie zasługuje na taki honor". "Ani ze względu na jej pracę na rzecz walki z dyskryminacją, ani ze względu na kompetencje. (...) Nie tylko nie podejmowała działań na rzecz walki z dyskryminacją, ale sama prezentowała postawy dyskryminujące, zwłaszcza w odniesieniu do osób LGBTQ" - napisano w liście.
Do protestu przyłączyły się Feminoteka i Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego (PTPA), zarzucając polskiemu rządowi brak polityki równościowej oraz niewdrożenie unijnej dyrektywy antydyskryminacyjnej.
Tymczasem kilku eurodeputowanych z grupy zajmującej się prawami osób LGBT (lesbijki, geje, osoby biseksualne i transseksualne) wystosowało w poniedziałek pytanie w sprawie Radziszewskiej, podważając jej zaangażowanie w promocję niedyskryminacji homoseksualistów.
W liście do KE europosłowie przytoczyli niedawne wypowiedzi minister Radziszewskiej, m.in. z debaty telewizyjnej z Krzysztofem Śmiszkiem z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, które wzbudziły protesty środowisk LGBT w Polsce, żądających dymisji Radziszewskiej.
"Pani Radziszewska użyła personalnego argumentu, krytykując pana Śmiszka i ujawniając jego orientację seksualną na antenie, oraz dała dowód, że brakuje jej wymaganej na jej stanowisku powściągliwości" - napisali eurodeputowani.
Chodzi o słowa Radziszewskiej w porannym programie TVN, gdzie minister wystąpiła wraz ze Śmiszkiem. Powiedziała wtedy m.in., że "tajemnicą poliszynela" jest homoseksualna orientacja jej rozmówcy i to, kim jest jego partner. Radziszewska przeprosiła później Śmiszka za swe słowa.
Wcześniej, w wywiadzie dla tygodnika "Gość Niedzielny", minister, zapytana, czy szkoła katolicka może zostać pozwana do sądu za to, że odmówiła zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki", powiedziała: "Oczywiście nie! I właśnie nowa ustawa precyzuje takie sytuacje (wcześniej nie było to uregulowane). Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami i mają prawo odmówić pracy takiej osobie". Później powołała się przy tym na unijną dyrektywę w tej sprawie.