Radosław Sikorski: jestem wściekły na podsłuchiwaczy
- Jestem wściekły na tych, którzy spowodowali, że słowa, które były przeznaczone tylko i wyłącznie dla Jacka Rostowskiego zostały wyniesione na zewnątrz i mogły powodować zgorszenie. Ale nie ja tego dokonałem, tylko podsłuchiwacze, przestępcy - powiedział w programie "Dziś Wieczorem" w TVP Info Radosław Sikorski, tłumacząc dlaczego nie przeprosił za swoje słowa.
08.07.2014 | aktual.: 08.07.2014 21:40
- To nie był żaden interes publiczny. To był wyłącznie interes nakładu jednej z gazet - mówił Sikorski komentując nagrania ujawnione przez tygodnik "Wprost". I zapewnił, że rozmowa była służbowa.
- W MSZ wydajemy 12 milionów złotych rocznie na rozmowy przy posiłkach o polityce zagranicznej. Standard dyplomacji jest dosyć wysoki. Za granicą czasami płacimy znacznie więcej za tego typu posiłki - zdradził szef dyplomacji. - Kelner nas trochę podszedł. Wino okazało się za drogie, dlatego za nie zapłaciłem - wyjaśnił minister w TVP Info.
Zaznaczył, że wybór padł na tę restaurację, bo jest bardzo dobrze chroniona jeśli chodzi podsłuchy. - Stąd też jest taka droga - przyznał Sikorski.
Jego zdaniem zarzuty, że rozmowa była prywatna są nieuzasadnione. - Nie można nam zarzucać, że z jednej strony rozmawialiśmy o sojuszach, o obsadzie stanowisk w Komisji Europejskiej, o obsadzie stanowiska ambasadora RP w Paryżu i jednocześnie mówić, że to była prywatna rozmowa. Z samego zapisu wynika, że rozmawialiśmy o sprawach służbowych - przekonywał Sikorski. - To była służbowa kolacja - podkreślił w programie TVP Info "Dziś Wieczorem".
Sikorski zaznaczył również, że ujawnione nagrania to przestępstwo i sprawa bez precedensu.