Radosław Sikorski dla "Rz": na Ukrainie kończą się czasy dzikiego kapitalizmu i złodziejstwa
- Niektórzy oligarchowie odgrywają stabilizującą rolę w obecnym kryzysie ukraińskim. Pytanie, czy będą mieli tyle mądrości, żeby zrozumieć, że czasy monopolu, dzikiego kapitalizmu i zwykłego złodziejstwa się kończą - komentuje bieżącą sytuację na Ukrainie, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
W najbliższą niedzielę na Ukrainie odbędą się wybory prezydenckie. W ocenie ministra Sikorskiego wygrana, jednego z najbogatszych ludzi na Ukrainie, Petro Poroszenki nie musi oznaczać końca rewolucji u wschodniego sąsiada Polski. Wręcz przeciwnie. Poroszenko pełniąc funkcję szefa MSZ wykazał się skutecznością - zwraca uwagę Sikorski. Ponadto, to właśnie on może mieć możliwość osiągnięcia kompromisu zarówno z Zachodem, jak i z Kremlem.
- Wydaje się innego typu przedsiębiorcą, ale stanie przed wyzwaniami, z którymi mają do czynienia wszyscy przedsiębiorcy, także w Europie Zachodniej, decydujący się na karierę polityczną - podreśla Sikorski. - Muszą udowodnić, że są w stanie przezwyciężyć domniemany konflikt interesów między działalnością biznesową a misją polityczną - dodaje.
Sikorski zwraca uwagę, że społeczeństwo Ukrainy wykazuje dużą determinację i zaczyna odgrywać rolę aktywnego uczestnika procesów politycznych. Innym problemem jest natomiast wytworzenie się warstwy "elity - patriotów, którzy idą do władzy, by służyć ojczyźnie, a nie po to, by wysyłać ciężarówki z gotówką do innych krajów" - podkreśla.
Swój udział w tym, jak potoczą się losy Ukrainy ma jednak również Rosja. Czy Putin będzie dążył do paraliżu kraju?
- Oby Putin wyciągnął wnioski z tego, co się dzieje na Krymie, gdzie panuje duży chaos organizacyjny, są olbrzymie straty gospodarcze - komentuje minister Sikorski. - Próba oderwania Donbasu, gdzie mieszka 3,5 raza więcej ludzi, byłaby proporcjonalnie kosztowniejsza. Próby irredentystycznych puczów w południowo-wschodnej Ukrainie w większości obwodów też się nie udały - ocenia.