Rada Etyki Mediów oburzona zdjęciami zagryzionego przez psy mężczyzny
Rada Etyki Mediów wyraziła oburzenie z powodu opublikowania przez tabloidy "Fakt" i "Super Express" zdjęć zagryzionego przez psy mężczyzny.
04.01.2006 | aktual.: 04.01.2006 20:06
Pod listem Rady w tej sprawie, przekazanym, podpisali się: przewodnicząca Rady Etyki Mediów, Magdalena Bajer, i dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Miłosz Marczuk.
Publikacja zdjęć zagryzionego przez psy mężczyzny budzi - czytamy w liście - "głęboki sprzeciw i oburzenie". "Zdarzenie to powinno wywołać dyskusję na temat granic, do jakich mogą posunąć się dziennikarze w pogoni za newsem. Pierwszy raz tak gwałtownie, jak nigdy przedtem, środowisko dziennikarskie i czytelnicy zaprotestowali w maju 2004 roku przeciwko opublikowaniu zdjęcia zamordowanego w Iraku Waldemara Milewicza. Publikacja tego zdjęcia nie naruszała prawa, jednak wywołała gwałtowne protesty".
Autorzy listu podkreślili, że nie można wrażliwości moralnej dziennikarzy i poziomu etycznego mediów uregulować ustawami. "Wraca pytanie +czy istnieje możliwość jednoznacznego określenia reguł postępowania, szczególnie w warunkach ostrej konkurencji na rynku mediów?" - pytają.
Redaktor naczelny "Super Expressu", Mariusz Ziomecki tłumaczył, że jego dziennik nigdy nie publikuje zdjęć, dlatego że są one krwawe czy brutalne. Zdjęcie - według niego - musi mieć jakieś uzasadnienie, musi czemuś służyć.
W moim przekonaniu publikacja zdjęcia mężczyzny, który został zagryziony i w części zjedzony przez psy, służyła poinformowaniu opinii publicznej, że w Polsce rozgrywa się trwała rzeź ludzi przez psy. Ten problem wymknął się spod kontroli - mówił Ziomecki.
Podkreślił również, że jego zdaniem publikacja zdjęcia Waldemara Milewicza "miała głęboki sens, ponieważ uprzytomniła opinii publicznej, że wojna w Iraku toczy się naprawdę". Tam giną ludzie - również Polacy. Media mają obowiązek pokazywać świat takim, jakim jest. Nie takim, jaki byśmy chcieli, aby był - dodał naczelny "Super Expressu".
PAP nie udało się w środę wieczorem uzyskać komentarza w tej sprawie z redakcji "Faktu".