PolskaPZU narzuca warsztatom niższe ceny napraw aut

PZU narzuca warsztatom niższe ceny napraw aut

Wniosek o wszczęcie postępowania antymonopolowego, pierwszy tego typu w Polsce, wyszedł od cechu krakowskich samochodziarzy. – PZU korzysta z dominującej pozycji, by narzucać nam niższe ceny naprawy aut – przekonuje Tadeusz Dąbrowski, prezes Cechu Rzemiosł Motoryzacyjnych w Krakowie, reprezentujący m.in. mechaników samochodowych i właścicieli warsztatów.

PZU narzuca warsztatom niższe ceny napraw aut

20.06.2006 | aktual.: 20.06.2006 09:06

Nadużywa pozycji

UOKIK zarzuca PZU m.in. „nadużywania pozycji dominującej na krajowym rynku ubezpieczeń komunikacyjnych”. PZU utrzymuje własną sieć zakładów naprawczych (800 w całej Polsce), gdzie auta są naprawiane po niższych cenach niż w innych warsztatach. UOKIK podobnie jak CRM zarzuca PZU, że w ten sposób narzuca zakładom niezrzeszonym zaniżone stawki za naprawy. – Utrzymywanie tych cen jest możliwe, bo Zakład ma też „swoje” hurtownie, w których ceny części są śmieszne niskie. Np. zderzak do nowej skody, który właściciel warsztatu kupuje za 910 zł, tu kosztuje tylko 285 zł – tłumaczy prezes Dąbrowski.

Innym zarzutem jest wyższa wycena za godzinę pracy dla sieci naprawczej PZU niż dla innych warsztatów. Tracą na tym mechanicy niezrzeszeni w sieci PZU. Rzecznik PZU Michał Witkowski tłumaczy, że nikt nie jest zmuszony naprawiać w sieci. – Zawsze można przecież udać się do prywatnego warsztatu, nie ingerujemy w to, gdzie samochód jest naprawiany – mówi. Sęk w tym, że gdzie indziej jest drożej. Klient ma do wyboru albo skorzystać z oferty PZU, albo naprawić auto na czarnym rynku. Do zarzutu zaniżania kosztów naprawy rzecznik PZU nie chciał się donosić. – Odpowiem na ten zarzut gdy zapoznam się z dokumentem UOKIK – uciął.

Zniechęceni klienci

Wniosek do UOKIK to początek drogi krakowskiego cechu, który walczy m.in. o zniesienie ryczałtowego naliczania odszkodowania przez ubezpieczyciela. Ryczałt pokrywa kilkadziesiąt procent (w zależności od firmy) rzeczywistego kosztu naprawy w warsztacie. Powoduje to, że duża część kierowców kupuje często kradzione części (opisaliśmy to w „GK” 16 czerwca). To zniechęca klientów do korzystania z usług warsztatów samochodowych. – Za zniszczone drzwi, błotnik i karoserię samochodu ubezpieczyciel naliczył 4 tys. zł. Faktyczny koszt naprawy wyniósł 10 tys. zł – pokazuje dokument Tadeusz Dąbrowski. Sprawa, z którą zwrócił się do cechu jeden z kierowców, toczy się przed krakowskim sądem. Jednak ludzi, którzy walczą o swoje (pieniądze z tzw. rezerwy) jest tylko kilka procent.

Ustawa pokaże

Jak podkreślają właściciele warsztatów i policjanci, którym proceder napraw na czarno dał się mocno we znaki, wyjściem z tej sytuacji mógłby być nowy zapis w ustawie o ubezpieczeniach, który nakazałby fakturowanie wszystkich napraw. Dyskusje nad tą zmianą są gorące – środowiska ubezpieczycieli są przeciwne temu pomysłowi, nie w pełni zadowala on też blacharzy. – Odszkodowanie po prostu się należy, niezależnie czy naprawiamy samochód, czy nie – tłumaczy Tadeusz Dąbrowski. Projekt zmian będzie wkrótce rozpatrywany w Sejmie.

Marta Paluch

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)