Putin znów gości u Orbana. Co stoi za tą dziwną przyjaźnią?
Władimir Putin znów przybył do Budapesztu i znów zostanie przywitany z wielkimi honorami. Dla Orbana, Rosja Putina jest wzorem, partnerem biznesowym i przeciwwagą dla pogrążonej w kryzysie Unii.
28.08.2017 | aktual.: 28.08.2017 16:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wizyta Putina na Węgrzech jest już jego drugą w tym roku. Oficjalnie Putin przybył na otwarcie rozpoczynających się w Budapeszcie mistrzostw świata w judo - sporcie, którego jest gorliwym fanem i praktykiem. Ale otwarcie mistrzostw nie będzie jedynym honorem, który czekał na Putina na Węgrzech. Uniwersytet Debreczyński przyznał mu tytuł "honorowego obywatela" uczelni, oficjalnie w ramach uznania zasług rosyjskiego przywódcy w rozbudowie elektrowni atomowej w Paks, w którą uniwersytet miał swój wkład.
Specjalne relacje
Nikt jednak nie ma wątpliwości, że wizyta ma charakter polityczny. Putin spotkał się z premierem Węgier Viktorem Orbanem. Ich dyskusja miała dotyczyć m.in. porządku i ładu światowego oraz coraz silniejszych związków między dwoma krajami. Węgry są bowiem jedynym państwem UE regularnie goszczącym Putina w ramach wizyt dwustronnych, Orban równie często jest przyjmowany w Moskwie.
Co stoi za tymi serdecznymi relacjami? Z perspektywy Putina zysk jest oczywisty: pokazuje w ten sposób, że nie jest izolowany przez Europę, a do tego powiększa swoje wpływy i stale rozszerzające się rosyjskie interesy na Węgrzech. Ale co sprawiło, że w stronę Rosji zwrócił się Orban - polityk, który w 1989 roku swoją karierę polityczną rozpoczął od głośnego domagania się wycofania sowieckich żołnierzy z kraju?
Jak mówi prof. Bogdana Góralczyka, byłego dyplomaty i znawcy Węgier, bliskie związki z Rosją Putina są częścią jego strategii "otwarcia na Wschód", motywowanej przeświadczeniem o słabości pogrążonej w chaosie Unii.
- Chodzi nie tylko o Rosję, ale też o państwa takie jak Azerbejdżan, Kazachstan i przede wszystkim Chiny, z którymi podpisuje pionierskie umowy w ramach projektu Nowego Jedwabnego Szlaku - zwraca uwagę Góralczyk. Jak dodaje, Rosja to też dla Orbana wzór w budowie tego, co Węgierski premier nazwał "demokracją nieliberalną"
- To oczywiście sprzeczne z wartościami i zasadami Unii Europejskiej, ale Orban się tym nie przejmuje, bo z Putinem łączą go. Orban się tym nie przejmuje, bo łączą go z Putinem ogromne interesy biznesowe. Chodzi m.in. o budowę elektrowni atomowej w Paks, porozumienia gazowe i inne inwestycje. Nie wszystko w tym jest przejrzyste - mówi były dyplomata.
Łączy ich korupcja?
W rezultacie, Węgry stopniowo odchodzą od zależności i więzów z Zachodem i zmierzają w stronę większego uzależnienia od Rosji, szczególnie w obszarze energetycznym. Według krytyków Orbana, jednym motywem takiego kierunku polityki mogą być korupcyjne związki.
- Tu jesteśmy skazani na spekulacje, ale wielu krytyków na Węgrzech i poza nimi, tłumaczy to faktem, że o ile robiąc interesy w UE konieczna jest przejrzystość to z Rosją takich problemów nie ma. Dlatego Orbanowi i jego systemowi powszechnie zarzuca się korupcję - mówi Góralczyk.
O skorumpowanym węgierskim systemie głośno mówił m.in. odchodzący ambasador Holandii na Węgrzech Gajus Scheltema. Jego wypowiedź wywołała dyplomatyczny skandal, ale Scheltema jest tylko jednym z wielu osób stawiających podobne tezy. Według analizy Niemieckiej Rady ds. Stosunków Międzynarodowych (DGAP), rosyjskie inwestycje - takie jak elektrownia w Paks - często przypominają korupcyjne intrygi, które wciągają w sieć niejasnych powiązań lokalne elity.
"Takie układy nie tylko pozwalają osobom związanym z Fideszem na gromadzenie ogromnych fortun, ale zwiększają też zależność Węgier od Rosji" - napisał autor analizy Daniel Hegedus. Wraz ze wpływami rośnie też liczba i aktywność rosyjskich szpiegów na Węgrzech, co budzi niepokoje w służbach państw sojuszniczych.
Putin przyjeżdża kiedy chce?
Dlatego coraz powszechniejsze są obawy o to, że chcąc prowadzić "pragmatyczną" grę z Putinem, Orban wplątał się w relację, w której nie jest równorzędnym partnerem. Poniedziałkowa wizyta Putina może być tego potwierdzeniem. Według opozycyjnego dziennika "Magyar Nemzet", to nie Orban zaprosił rosyjskiego prezydenta na wizytę. Zaproszenie miało wyjść od lobbystów związanych ze związkiem judo.
- Kiedy te informacje się pojawiły, mój informator w węgierskim MSZ powiedział mi, że wszyscy byli tym zaskoczeni i nie wiedzieli, czy Putin rzeczywiście przyjedzie. - mówi WP Szabolcs Panyi, dziennikarz śledczy portalu Index.hu. - Putin w ten sposób dostał okazję, by pokazać, że nie potrzebuje zaproszenia od Orbana, że może tu przyjeżdżać kiedy tylko chce. Orban nie mógł w takiej sytuacji nic zrobić, tylko zaakceptować to i jakoś to wykorzystać - dodaje.
Węgry na aucie?
Jak zauważa Góralczyk, Węgry dotychczas starały się sprawnie nawigować pomiędzy związkami z Rosją i UE. Poprzez członkostwo jego partii Fidesz w Europejskiej Partii Ludowej, Orban pozostawał w głównym nurcie unijnej polityki. Starał się też nie krytykować Niemiec i personalnie kanclerz Angeli Merkel, do tego równoważył swoją antyunijną retorykę na użytek wewnętrzny bardziej dyplomatycznym zachowaniem na forum europejskim.
- Węgierski premier wie, że Węgry wciąż są zależne od Niemiec, a jeśli niemieckie koncerny samochodowe wycofają się z kraju, to gospodarka legnie w ruinach. Ale w ostatnim czasie Orban zaczął ostrzej wypowiadać się po angielsku i bardziej otwarcie krytykować Unię - mówi prof. Góralczyk.
Podobnie jak Polska Kaczyńskiego, Węgry Orbana stały się obiektem krytyki nowego prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który jeszcze w kampanii ostro wypowiadał się o nich jako o państwach zmierzających w stronę autokracji i odwracających od Europy. Podobnie jak Polska, Węgry zostały też ostentacyjnie pominięte w środkowoeuropejskim tournee Macrona. Węgierskie od dawna zapowiadały, że zaproszą francuskiego prezydenta na szczyt grupy Wyszehradzkiej, ale mimo szumnych zapowiedzi, nic w tym temacie nie zostało ustalone.