Putin zganił dziennikarzy za ujawnienie jego opinii o Kacawie
Prezydent Rosji Władimir Putin skrytykował w
środę dziennikarzy za ujawnienie jego opinii na temat zarzutów
wobec prezydenta Izraela Mosze Kacawa.
25.10.2006 | aktual.: 25.10.2006 16:35
Jeśli chodzi o przedstawicieli prasy, to mogę powiedzieć tak, jak swego czasu żartowaliśmy, gdy pracowałem w zupełnie innej organizacji: przysłali ich, żeby podglądali, a oni podsłuchują. Nieładnie - oświadczył Putin, który wywodzi się z KGB.
Rosyjski prezydent mówił o tym, odpowiadając za pośrednictwem państwowych stacji radiowych i telewizyjnych na pytania obywateli. Jedno z nich dotyczyło podziwu dla Kacawa, oskarżanego o gwałt i molestowanie seksualne, które Putin wyraził w zeszłym tygodniu wobec premiera Izraela Ehuda Olmerta.
Przekażcie pozdrowienia swojemu prezydentowi! Okazał się bardzo silnym mężczyzną! Dziesięć kobiet zgwałcił! Nigdy bym się po nim (tego) nie spodziewał! Wszystkich nas zadziwił! Wszyscy mu zazdrościmy! - cytował "Kommiersant" słowa Putina.
Zdaniem "Kommiersanta" gospodarz najwyraźniej sądził, że mikrofony w sali, gdzie miały się odbyć rozmowy rosyjsko- izraelskie, zostały już wyłączone.
Putin nie zaprzeczył, że wygłosił takie opinie. Powiedział tylko, że dziennikarze wychodzili z sali i słyszeli kątem ucha, że coś się na ten temat mówiło.
Putin tym razem wystąpił otwarcie w obronie Kacawa; uznał, że stawiane mu zarzuty mają podłoże polityczne i wynikają z niezadowolenia społeczeństwa z postawy władz w czasie kryzysu libańskiego.
Moim zdaniem wykorzystywanie takich narzędzi jak obrona praw kobiet do rozwiązywania problemów politycznych, nie mających z tym żadnego związku, jest absolutnie niedopuszczalne, bo (...) dyskredytuje ważne zadanie walki o prawa kobiet - powiedział rosyjski prezydent.
Izraelskie media twierdzą, że zarzuty wobec Kacawa, którym ten zaprzecza, zostały sformułowane na podstawie zeznań około 10 kobiet. Dochodzenie w sprawie prezydenta rozpoczęto jeszcze w kwietniu, po oskarżeniach zgłoszonych policji przez byłą pracownicę jego biura, która utrzymuje, że prezydent zmuszał ją do uprawiania seksu pod groźbą zwolnienia z pracy.
Jerzy Malczyk