PTTK reaguje na zamieszanie na Gubałówce. "Szlak zamknięty"
Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze zdecydowało o zamknięciu szlaku na Gubałówkę. Jest to pokłosie zagrodzenia ścieżki przez jedną z mieszkanek Zakopanego. Kobieta żądała opłaty za przejście.
"Afera gubałówkowa" zatacza kolejne kręgi. Teraz głos w sprawie zagrodzenia szlaku przez jedną z mieszkanek Zakopanego zabrało PTTK, które zdecydowało o jego zamknięciu informuje "Tygodnik Podhalański".
- Pierwszym powodem zamknięcia szlaku jest to, że nie możemy pozwolić na to, aby ktoś na naszych trasach pobierał opłaty za przejście - powiedział Jerzy Kapłon, prezes PTTK "Tygodnikowi Podhalańskiemu".
- Po drugie, nie możemy prowadzić szlaków po trasach o nieuregulowanym statusie prawnym. Poprowadziliśmy ten szlak z Polskimi Kolejami Linowymi w dobrej wierze, że PKL mają pełne prawo do dysponowania działkami. Chodzi też o sprawy związane z bezpieczeństwem ruchu turystycznego. Nie możemy odpowiadać za bezpieczeństwo, jeśli przebiegu szlaku nie uzgodnimy z właścicielem działki - dodaje Kapłon.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes PTTK przypomina również, że szlaki na Gubałówkę zostały wytyczone przed prawie stu laty, bo w latach 30. XX wieku. Działo się to za zgodą ówczesnych właścicieli gruntów na górze.
"W 1932 r. powstały trzy szlaki: niebieski od szpitala przez Kotelnicę, zielony przez Walową Górę i czerwony przez Gładkie" - czytamy w internetowym wydaniu "Tygodnika Podhalańskiego".
- To trzy historyczne szlaki i kwestia wprowadzania odpłatnego przejścia przez nie budzi głęboki sprzeciw PTTK - dodaje prezes Kapłon.
5 zł za przejście
Jedna z miejscowych góralek w Zakopanem w środę wbiła słupki i ustawiła płot na szlaku prowadzącym na Gubałówkę. Jak twierdzi, droga została poprowadzona przez należący do niej teren. Za przejście kasuje od turystów 5 zł.
Ruch kobiety spotkał się z natychmiastową krytyką ze strony PLK, które uważają, że grunty należą do nich. Na miejsce wezwano policję i ochronę.
- Teren, na którym znajduje się ścieżka jest wytyczona na terenie Skarbu Państwa i PKL. Oczywiście to, do kogo należy teren jest faktem, nie opinią. Łatwo potwierdzić właściciela terenów, chociażby z dokumentów ksiąg wieczystych - powiedziała Marta Grzywa z PKL w rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim".