Ptasia grypa doleciała do Włoch?
Wirus ptasiej grypy jest już prawdopodobnie we Włoszech, ale nie stanowi żadnego zagrożenia dla ludzi - uważa cytowany przez agencję ANSA ekspert z Uniwersytetu w Bolonii Mauro Delogu.
Jego zdaniem wirus przyniosły do Italii dzikie wędrowne ptaki. We Włoszech odbyły się demonstracje i pikiety hodowców drobiu, zaniepokojonych kryzysem w ich branży.
Delogu twierdzi, że ryzyko zarażenia się śmiertelnym dla człowieka wirusem H5N1 jest zerowe, a skala zjawiska dotychczas mniejsza niż się spodziewano.
Alarm podniesiony we Włoszech jest nieuzasadniony. Prawdziwym problemem jest tylko to, by nie dopuścić do przeniesienia się wirusa z dzikiego ptactwa na domowe. Dopiero wtedy może on przybrać bardziej agresywną formę - powiedział Delogu.
Jednak nawet w takiej sytuacji - według niego - wirus zaatakuje wyłącznie ptaki i nie ma powodu, by sądzić, że może przenosić się z człowieka na człowieka.
Tymczasem włoscy producenci drobiu alarmują, że obawy przed ptasią grypą doprowadziły do dramatycznego spadku sprzedaży ich produktów, a cała branża została - jak mówią - "rzucona na kolana".
W całym kraju odbyły się demonstracje farmerów, specjalizujących się w hodowli drobiu, którzy protestowali przeciwko irracjonalnym - ich zdaniem - obawom włoskich konsumentów. Podczas wieców zwrócono uwagę, że sprzedaż produktów drobiowych spadła ostatnio o 60%, a jednej piątej kurzych ferm grozi bankructwo, co wiąże się z utratą pracy przez 80 tys. ludzi.
Tego samego dnia w regionie Marche (środkowe Włochy) znaleziono 20 martwych kurcząt, porzuconych w koszu na śmieci. Eksperci przystąpili natychmiast do badań, których celem jest ustalenie, czy padły one na ptasią grypę. Uważa się to jednak za mało prawdopodobne.
Sylwia Wysocka