Psy w niebezpieczeństwie

O narastającej wśród młodzieży agresji wobec policjantów mówi
Prof. Paweł Moczydłowski,socjolog i kryminolog

Psy w niebezpieczeństwie
Źródło zdjęć: © PAP

24.02.2010 | aktual.: 09.03.2010 08:24

- 11 lutego 2010 r. Warszawska Wola, przystanek tramwajowy. Ugodzony nożem umiera Andrzej Struj, 42-letni policjant. Osierocił dwie córki. Był na urlopie, chciał złapać chuligana, który niszczył tramwaj. Sprawcy byli nieletni.

- 14 lutego 2010 r. Parking na jednym z osiedli w Rybniku, woj. śląskie. Policjant wracający z żoną i dzieckiem do domu udaremnia próbę włamania do samochodu. Pobity przez trzech przestępców trafia do szpitala. Ma złamaną rękę, obrażenia głowy i klatki piersiowej.

- 15 lutego 2010 r. Jastrzębie Zdrój, ulica Ruchu Oporu. Późnym wieczorem policjant usiłuje udaremnić włamanie do samochodu. Zostaje pobity przez włamywaczy. Tym razem z pomocą przychodzi mu przechodzień. Kończy się na lekkich obrażeniach głowy i klatki piersiowej. Zatrzymano jednego napastnika, 23-letniego mężczyznę.

Kilka dni lutego i trzy brutalne napady na policjantów. W każdym przypadku nieumundurowani funkcjonariusze - jeden był na urlopie, dwóch po służbie - usiłowali zapobiec pospolitym przestępstwom i w każdym przypadku sprawcami okazywali się młodzi ludzie. Najmłodszy miał 16 lat, najstarszy - 23. W toku dochodzenia wykazano, że wszyscy poszkodowani policjanci posłużyli się służbowymi legitymacjami, które zamiast ich ochronić, tylko rozjuszyły młodych przestępców. Dokładnie tak, jak w dokumentalnym filmie Krzysztofa Langa "Adrenalina", którego bohater wyznaje przed kamerami, że zaatakował na przystanku autobusowym człowieka przede wszystkim dlatego, że ten pokazał mu "szmatę", legitymację policjanta.

Rozmawiają Agnieszka Gajdarska i Artur Zawisza

- Czy Polacy darzą policję zaufaniem i szacunkiem?

- Tak. 72% Polaków ma do policji stosunek więcej niż przychylny. W sondażach dotyczących zaufania do różnych instytucji, państwa, Kościoła czy parlamentu, policja akurat wypada nieźle.

- To skąd te brutalne napady na policjantów z udziałem młodych ludzi? Czy można je wiązać z lekceważącym stosunkiem do policji, którego najbardziej lapidarnym wyrazem jest obelżywy skrót HWDP pojawiający się nie tylko jako graffiti na murach czy najpopularniejsze hasło na stadionach, ale też w literaturze, tekstach utworów hiphopowych, w filmie? "Dług" Krauzego, "Symetria" Niewolskiego, "Psy" Pasikowskiego, telewizyjne seriale "Sfora", "Oficer" czy "Pitbull" pokazują przecież, że nasze bezpieczeństwo jest w rękach niesprawnych, uwikłanych we własne brudy policjantów.

- Uważam, że ten wulgarny i pospolity skrót niekoniecznie odnosi się do policji. Moim zdaniem dotyczy całego państwa. Policja tylko odbiera zgeneralizowaną społeczną frustrację i rozczarowanie wadliwym działaniem instytucji państwa. Jeżeli ja doświadczam, że państwo jest nie w porządku, to niechęć do państwa przenoszę na tego sukinsyna policjanta, bezpośredniego przedstawiciela władzy.

Policja jest na pierwszej linii frontu instytucji odpowiedzialnych za wdrażanie norm moralnych i społecznych. Interweniuje podczas protestów, pilnuje wieców, obstawia mecze. Oczekuje się od niej, że pierwsza będzie reagować, kiedy pojawi się jakaś nieprawidłowość. Przygotowuje wstępnie materiały dla prokuratury i sądu. Te dwie instytucje - sąd i prokuratura - są z punktu widzenia kontaktu z obywatelem w drugiej, trzeciej linii. Najbardziej brudna i czarna robota spada na policję. Żadna inna instytucja nie ma takiego bezpośredniego kontaktu z obywatelem i żadna inna w tak bezpośredni sposób nie ingeruje w nasze życie. Sam fakt bycia kontrolowanym, zatrzymanym i legitymowanym pozostawia u obywatela bardzo nieprzyjemne wrażenie.

- Czy wadliwe działanie państwa to jedyne źródło agresji?

- To jest problem młodego pokolenia, zaniedbanego przez rodziców, którzy przez ostatnie lata gonili za pieniędzmi, zapominając o wychowaniu potomstwa. Przyzwyczajeni do spełniania życzeń dzieci, nie potrafią sobie poradzić, kiedy trafiają, jak to się dzisiaj dzieje, na rosnącą falę bezrobocia. Jeszcze więcej pracują, chcą jeszcze więcej zarobić. Zamiast problem rozwiązać, zaplątują się w sytuację bez wyjścia. Stąd te problemy z młodzieżą i stąd ta utrzymująca się wysoka fala przestępczości wśród nieletnich. Zaniedbanie w wychowaniu. Jest taka niepopularna hipoteza. Jeśli się dobrze zastanowić i dokładnie policzyć, właśnie w dorosłe życie wchodziłoby pierwsze pokolenie niewyskrobanych. Dzieci urodzonych pod rządami restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej, dzieci, których ktoś nie chciał, ale nie można było ciąży przerwać. To jest pokolenie dzieci niekochanych, odrzucanych jako niechciane. Szczególnie w takich rodzinach społeczne niezadowolenie przyjmuje agresywną postać, przyczynę młodocianej przestępczości.

- Do kogo młodzież adresuje swoją frustrację?

- Te manifestacje młodzieży w stosunku do policji są zwrócone w głównej mierze do swojego środowiska. Młodzi próbują wyrobić sobie pozycję wśród rówieśników. Jednym ze sposobów jest atak na policję. Młodzież bada granicę, ile jej wolno. Zachłystuje się wolnością. Z drugiej strony wie, że gdzieś ta granica, której nie należy przekraczać, jest i że są normy prawne i moralne. Ale my też oczekujemy za dużo od policji. Od wychowania są rodzice, nie policja. Mieszanie policji do etycznego i społecznego kształtowania młodego pokolenia jest niestosowne. Być może na tym polega nasz błąd. Młody człowiek nie powinien mieć innego kontaktu z policją niż ten, gdy policjant mu w czymś pomaga. Natomiast jeżeli dochodzi do złamania jakichś norm, policja interweniuje według swoich surowych i twardych procedur, nie zważając na wiek przestępców. To jest stygmatyzacja, naznaczanie tych młodych ludzi. Bo ich nazwiska trafiają do policyjnych kartotek i potem ciągnie się to za nimi latami: był już notowany. Stosunek do policji
młodych ludzi, wchodzących dopiero w życie społeczne, został już negatywnie nacechowany. Tak to się zaczyna. Władzy brakuje refleksji, skąd się to bierze. Nie wiedzą też, co z tym zrobić.

- Jednak część młodych wykazuje wyjątkową bezwzględność i nienawiść do policji. Nie boją się?

- Najbardziej agresywni są młodzi w przedziale wiekowym 17-20 lat. Młodsi, dzieciaki po 12-15 lat, choć w słowach nie przebierają, niewiele złego mogą zrobić. Za to agresja 20-latków może być groźna. Oni nie robią zadrapań na ciele, oni zabijają. Osoby starsze, nawet te z patologicznych środowisk, nie są już tak agresywne. Po złych doświadczeniach, poprawczakach, więzieniach robią się mądrzejsze. Jeśli się boją, to własnych wyskoków.

- Jaki wpływ na stosunek Polaków do policji ma kryzys?

- Kryzys i trudności materialne, związane z realizacją podstawowych życiowych potrzeb, zawsze wpływają negatywnie na statystyki kryminalne. Przestępczość w trudnych czasach rośnie, a wraz z nią zaufanie do policji. Oczywiście zaufaniem darzą policję ludzie, którzy nie są na bakier z prawem. Jednak nie przywiązywałbym zbyt dużej wagi do wpływu przyczyn ekonomicznych na brutalizację życia społecznego. Z Polską kryzys obszedł się stosunkowo łagodnie. Trudno łączyć jego negatywne skutki ze wzrostem społecznej frustracji, która zmuszałaby ludzi do dokonywania bardzo poważnych przestępstw.

- Niektórzy uważają, że emocjonalne i konfliktowe zachowania wobec policji mają swoje źródła w przeszłości. W okresie PRL policja, wtedy milicja, raczej lubiana nie była.

- Ale to się już zmieniło i dziś takie myślenie nie ma żadnego znaczenia. Policjanci nie gonią Polaków po ulicach z pałami tak ochoczo jak dawniej.

- Jak o zadbać o bezpieczeństwo tych, którzy bezpieczeństwo powinni zapewniać innym?

- Policja raczej czuje się bezpiecznie. W sondażach nadal ma spore poparcie społeczne. Myślę, że problemu zapewnienia bezpiecznych warunków pracy nie ma. Ryzyko zawodowe jest trwałym elementem tej niebezpiecznej profesji. Owszem, zdarzają się pojedyncze przypadki wyjątkowo okrutnych zabójstw policjantów. W tej pracy ofiary były, są i będą. Problem, który chyba martwi policjantów, polega na odczuwaniu satysfakcji ze swojej pracy, z misji, której się podjęli. Jeśli ich działaniom towarzyszy jakiekolwiek poczucie zagrożenia, to przede wszystkim wtedy, kiedy czują lub kiedy daje im się odczuć, że są niepotrzebni. Policji, która ma świadomość, że jest akceptowana i potrzebna społeczeństwu, łatwiej przychodzi pogodzić się z ofiarami. Brzmi okrutnie, ale taka jest prawda.

- Mamy coraz więcej służb mundurowych, czy to nie powinno nam zapewnić większego bezpieczeństwa?

- Mój stosunek do polityki zwiększania liczby służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo jest bardzo negatywny. Powoli Polska przybiera formę państwa policyjnego, w każdym razie "umundurowanego". To nie jest odpowiedź na społeczne zagrożenia, nie rozwiązuje problemu. Przyrost kontrolerów w państwie jest wyrazem braku zaufania do obywateli i wskazuje na brak koncepcji, jak poprawić jakość życia i bezpieczeństwa w państwie. Państwo próbuje ukryć swoje słabości, skazując jak leci na więzienia, powołując nowe służby, które mają ochronić obywateli przed złodziejami, wrogami publicznymi, pospolitymi bandytami. To nie jest dobre rozwiązanie. Zawsze mi się przypomina takie azjatyckie pojęcie białej i czarnej energii. Czarna energia jest surowa, mocna, okrutna. Przychodzi i ustawia człowieka, mówiąc mu, co ma robić. Jeśli człowiek zrobi coś inaczej, zła energia karze, może też zabić. Czarna energia chce kary śmierci. Drugie pojęcie to biała energia. To jest władza, która zajmuje się wszystkim i wszystkim stara się
pomóc. Dobra energia pozwala człowiekowi rozwinąć działalność, tworzyć, realizować się. A czasem może nawet na coś przymknąć oko. Biała energia zawsze oznacza wielkość państwa, rozwój sztuki, kultury. Czarna energia to są złe czasy. Niekiedy wydaje mi się, że trochę żyjemy w czasach czarnej energii.


Napady na policjantów

Od 1998 r. w trakcie pełnien ia służby zginęło co najmniej 130 policjantów. Tylko w 2009 r. 748 funkcjonariuszy na służbie zostało zaatakowanych przez przestępców, rok wcześniej 800. Statystycznie każdego dnia dwóch policjantów staje się ofiarami napaści. Część funkcjonariuszy nigdy nie wraca do pracy w policji.


Prof. Paweł Moczydłowski - socjolog, kryminolog, wykładowca w SWPS i na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1990-1994 szef Służby Więziennej. Był doradcą ds. bezpieczeństwa w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Od 1999 r. jest ekspertem ds. więziennictwa dla Open Society Institute - COLPI w Budapeszcie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)