PSL zdradzi PO na rzecz PiS?
Nie znam bardziej kochliwego ugrupowania niż PSL. Zawsze zakochuje się w tych formacjach, które uzyskują najwięcej mandatów - w ten sposób wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (SLD) skomentował zapowiedź wicepremiera i szefa ludowców, że w wyborach chciałby, aby jego partia uzyskała 12 proc. głosów i mogła "z pozycji pewnej siły zaproponować PO i PiS wielką koalicję". Czy słowa lidera PSL to jedynie krótki przedwyborczy flirt czy poważna propozycja?
Joanna Mucha (PO), odnosząc się do oświadczenia Piechocińskiego, przypomniała bajkę La Fontaine'a, w której ptaki walczyły ze zwierzętami. - Kiedy wygrywały ptaki, przyłączał się do nich nietoperz, a gdy zwyciężały zwierzęta - nietoperz przystawał do nich. Gdy okazało się, że ptaki zjednoczyły się ze zwierzętami, nietoperz był przekonany, że zostanie królem. Został jednak wygoniony z gromady - przypomina posłanka Platformy.
Partyjna koleżanka Muchy, Agnieszka Pomaska, przyznała, że "PSL lubi się czasem pozalecać do wszystkich". - Z drugiej strony, jak patrzymy na historię polskiej polityki, nie było jeszcze tak stabilnej koalicji. Są wybory, więc patrzę na tę działalność PSL z przymrużeniem oka. To zdecydowanie flircik, a nie propozycja małżeństwa. Oby krótki - przestrzega.
A co na to PiS? Poseł Krzysztof Łapiński uważa, że słowa Piechocińskiego to zamierzone działanie przedwyborczej kampanii. - Prezes PSL walczy o dobry wynik swojego ugrupowania. Wrzuca takie żarty, które niewiele mają wspólnego z realiami politycznymi, ale jest o nich głośno. Janusz Piechociński był we wtorek w niemal wszystkich serwisach informacyjnych, więc pewnie swój mały sukcesik osiągnął - stwierdził Łapiński.
Posłowie PSL uspokajają, że nie planują zmiany koalicjanta. - PiS proponował nam swego czasu koalicję, ale nasze wizje państwa były sprzeczne, dlatego żeśmy się nie dogadali. Minęło 10 lat, ale myśmy się nie zmienili - zastrzega Stanisław Żelichowski.