Przywrócą karę śmierci? Gorący spór w Rosji
Sprawa bestialsko zamordowanej rodziny na nowo rozbudziła dyskusję na temat przywrócenia kary śmieci w Rosji. Chce tego większość społeczeństwa, nawet pomimo tego, że nie ma ono zaufania do policji i wymiaru sprawiedliwości. A w czasach społecznego fermentu, przywrócenie kary śmierci mogłoby być próbą "ugłaskania" przez Kreml coraz bardziej niechętnego elektoratu - pisze z Rosji dla Wirtualnej Polski Katarzyna Kwiatkowska.
20 kwietnia 2009 r. Rodzina Spinelli spędza spokojny wieczór w swoim mieszkaniu, w centrum Moskwy. Francuz Thierry i jego rosyjska żona Olga zajmują się dystrybucją win. Wiedzie im się w interesach i w życiu prywatnym. Są młodzi, bogaci, szczęśliwi. Mają trzyletnią córkę.
Mała już śpi, gdy małżeństwo zauważa w łazience zaciek na suficie. Thierry wie, że to sprawka robotników, którzy remontują mieszkanie piętro wyżej. Wściekły biegnie na górę z awanturą. Kolejną, bo spowodowane przez ekipę remontową zalania zdarzały się już wcześniej. Tyle, że tym razem to nie był wypadek przy pracy.
Robotnicy z Uzbekistanu postanawiają obrabować bogatych sąsiadów. Obezwładniają, a potem duszą Thierry’ego w mieszkaniu na górze. Zabierają klucze i schodzą do domu Spinelli. Uzbrojeni w nóż, gwałcą i torturują Olgę. Straszą, że jeżeli będzie krzyczeć, zabiją dziecko i męża (kobieta nie wie, że Thierry już nie żyje). Po kilku godzinach duszą też ją i jej córkę. Kradną pieniądze i biżuterię. Podpalają mieszkanie, by zatrzeć ślady.
Małżeństwo nie miało wrogów, nie prowadziło ciemnych interesów. Taka historia mogła spotkać każdego.
(Nie)zaufanie do policji
Ojciec Olgi Spinelli, pułkownik Władimir Korczegin opowiedział o bestialskim morderstwie swoich bliskich na Kanale Pierwszym rosyjskiej telewizji. Wystąpił w programie poświęconym karze śmierci. Zabójcy rodziny Korczegina zostali skazani na dożywocie, ale pułkownik obawia się, że po kilkudziesięciu latach wyjdą na wolność. - Jestem za karą śmierci - przekonywał w programie, który wyemitowano w najlepszym czasie antenowym.
Korczegin uczestniczył w poszukiwaniu sprawców i był skuteczniejszy niż rosyjska milicja. Jednego z morderców pojmał w Azji Środkowej, dokąd ten zdążył zbiec.
- Mógł pan go przecież zabić. A jednak oddał go pan w ręce wymiaru sprawiedliwości. Dlaczego? - pytała Irina Hakamada, znana działaczka demokratyczna i przeciwniczka kary śmierci, którą również zaproszono do telewizyjnej debaty. - Czy ufa pan naszemu państwu na tyle, by pozwolić mu zabijać w imię prawa?
Okazało się, że Korczegin swojemu państwu nie ufa - podobnie jak większość obywateli. Milicja, którą od marca 2011 r. nazywa się w Rosji "policją", cieszy się minimalnym zaufaniem społecznym. Dzieje się tak z powodu skandali wokół tych służb. Jeden z nich szczególnie oburzył Rosjan. Zimą tego roku w Kazaniu sadystyczni policjanci gwałcili butelką podejrzanych o przestępstwa mężczyzn, wymuszając w ten sposób obciążające zeznania, aż wreszcie jednego z nich doprowadzili do śmierci.
(Nie)zależność sądów
Nadwyrężone jest również zaufanie Rosjan do wymiaru sprawiedliwości. - W państwie, gdzie sędziowie wydają wyroki zależne od politycznego zamówienia, jest tyle pomyłek i niesłusznie skazanych, że przywrócenie kary śmierci byłoby niebezpieczne dla ogółu obywateli - przekonywała na antenie Kanału Pierwszego Irina Hakamada.
Trudno nie przyznać racji jej argumentom. Międzynarodowych ekspertów, którzy monitorują rosyjskie sądownictwo, niepokoi duża dysproporcja między wyrokami skazującymi a uniewinniającymi (dla sprawiedliwości trzeba dodać, że podobne zjawisko odnotowywane jest również w Polsce, Gruzji i na Ukrainie). Skazanie oskarżonego w sprawie karnej leży bowiem w interesie sędziów. Jeśli wyższa instancja unieważni uniewinniający wyrok - a tak dzieje się najczęściej, gdy prokuratura złoży apelację - sędziego czekają nieprzyjemności zawodowe, ze zwolnieniem włącznie (o ile taka sytuacja się powtarza). Za przykład wykorzystywania najwyższego wymiaru kary do brudnej gry politycznej, rosyjscy obrońcy praw człowieka podają Białoruś. Kilka tygodni temu, mimo międzynarodowych apeli, wykonano tam wyroki śmierci na domniemanych sprawcach zamachu w mińskim metrze. Proces, który wywołał wiele kontrowersji, przeprowadzono w ekspresowym tempie. Ciała dwóch 25-latków z Witebska pochowano już w bezimiennym grobie, a białoruska opinia
publiczna wciąż nie dowiedziała się, co pchnęło ich do krwawego aktu terrorystycznego i czy na pewno oni go zorganizowali.
Czytaj również: Znajomy zamachowca: to był zwyczajny koleś, spokojny.
Mimo braku zaufania do policjantów i wymiaru sprawiedliwości, przeciwnicy kary śmierci przegrali debatę. W telefonicznym głosowaniu telewidzowie zdecydowanie wypowiedzieli się za jej przywróceniem.
Kara jest, ale się jej nie stosuje
Moskwa zrezygnowała ze stosowania kary śmierci w 1996 roku, wraz z przystąpieniem do Rady Europy. Wprowadzono wówczas moratorium, które doprowadziło do prawnego zawieszenia najwyższego wymiaru kary: kodeks karny przewiduję ją za najcięższe przestępstwa , jednak sądy jej nie orzekają. Wyjątkiem był Nurpasz Kułajew, jedyny terrorysta z biesłańskiej szkoły, którego pojmano żywego. Skazano go na karę śmierci, jednak wyrok został zamieniony na dożywocie.
W 2009 r. Sąd Konstytucyjny przedłużył moratorium. Mimo zapowiedzi prezydenta Miedwiediewa, kara śmierci nie została jednak zniesiona. Rosjanie chcą tymczasem jej pełnego przywrócenia. Opowiada się za tym 62% obywateli. Tylko 5% badanych domaga się jej ostatecznego zniesienia.
Dyskusje o karze śmierci wywołują w Rosji ogromne emocje, które wykorzystują populistyczni politycy. W czasach społecznego fermentu, przywrócenie kary śmierci mogłoby być próbą "ugłaskania" przez Kreml coraz bardziej niechętnego elektoratu.
Ale czy Moskwa może faktycznie przywrócić najwyższy wymiar kary, jeśli społeczeństwo, w każdym badaniu socjologicznym, wyraźnie się za tym opowiada? - To wątpliwe - twierdzi Wadim Wołkow, prawnik, prorektor Europejskiego Uniwersytetu Sankt Petersburga. - Byłoby to złamanie podpisanych przez Rosję deklaracji i umów międzynarodowych - dodaje.
- Decyzja o przywróceniu kary śmierci, choć popularna wśród Rosjan, za dużo by nasze państwo kosztowała - ocenia Wołkow. - Politycy wiedzą, że taki krok niósłby ze sobą poważne konsekwencje. Temat jest nośny, więc często podejmowany przez media. Dlatego nie należy za dużo oglądać rosyjskiej telewizji - dodał ekspert.
Władimir Putin raczej nie zdecyduje się na przywrócenie kary śmierci, choć zapewne mieści się ona w pojmowanym przez Kreml poczuciu sprawiedliwości "oko za oko" (domniemani kaukascy terroryści są likwidowani bez sądu i zbędnych pytań w czasie tzw. operacji specjalnych; rosyjscy obrońcy praw człowieka mówią o "nieoficjalnych wyrokach śmierci").
Co innego, gdyby prezydentem został populista Władimir Żyrinowski. To, na szczęście, Rosji nie grozi. Warto jednak bacznie przyglądać się nowej gwieździe rosyjskich opozycjonistów, Aleksiejowi Nawalnemu. Młody polityk jest bowiem zwolennikiem powszechnego pozwolenia na noszenie broni i najwyższego wymiaru kary. Na ile są to postulaty pod publiczkę, a na ile jego głębokie przekonania, czas zapewne pokaże.
Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski
Autorka dziękuje warszawskiemu przedstawicielstwu Fundacji im. Heinricha Bölla za umożliwienie wyjazdu do Rosji.