Przywódcy Białorusi i Korei Płn. nie pojadą do Moskwy?
Zdaniem ministra spraw zagranicznych Adama
Daniela Rotfelda, prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka i
przywódca Korei Północnej Kim Dzong Il najprawdopodobniej nie
wezmą udziału w obchodach zakończenia II wojny światowej 9 maja w
Moskwie.
Podejrzewam, że ich nie będzie. Łukaszenka zorganizuje obchody u siebie w Mińsku, a wielki syn narodu koreańskiego musiałby jechać pociągiem, bo on nie korzysta z innych środków lokomocji. Musiałby wyjechać dwa miesiące temu, więc wygląda na to, że nie dojedzie - powiedział Rotfeld w poniedziałek w Luksemburgu, gdzie uczestniczy w spotkaniu unijnych szefów dyplomacji.
Przyznał, że sprawa nie była omawiana w gronie ministrów spraw zagranicznych UE.
Państwa europejskie podjęły decyzję (w sprawie moskiewskich obchodów 9 maja) niezależnie od tego, czy będzie tam Łukaszenka - powiedział Rotfeld. Dodał jednak, że polski MSZ konsultował się wcześniej w tej kwestii z unijnymi partnerami. Potwierdził też udział prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w uroczystościach w Moskwie.
W połowie kwietnia "Rzeczpospolita" informowała, że 9 maja podczas uroczystości w stolicy Rosji obok polskiego prezydenta mogą stanąć przywódca Korei Północnej, prezydent Białorusi i przywódca Turkmenistanu Saparmurad Nijazow, który rządzi krajem żelazną ręką i wprowadził w nim kult własnej osoby.
W reakcji na te doniesienia Aleksander Kwaśniewski wyjaśniał, że zaproszenia są imienne, więc nie może wysłać do Moskwy nikogo w swoim zastępstwie. Zaznaczył, że jego zdaniem Aleksandr Łukaszenka "ma ten szczególny tytuł" do uczestniczenia w moskiewskich uroczystościach, że naród białoruski "w stosunku do całej ludności poniósł największe straty w II wojnie światowej". Natomiast jego zdaniem, obecność w Moskwie Kim Dzong Ila może być znacznie większym problemem dla prezydenta USA George'a W. Busha. Dodał jednocześnie, że nie bardzo wierzy w obecność północnokoreańskiego przywódcy.
Inga Czerny