ŚwiatPrzywódca Zielonych kandydatem na prezydenta USA

Przywódca Zielonych kandydatem na prezydenta USA

Ralph Nader, przywódca amerykańskiej partii Zielonych, poinformował, że stanie do wyborów prezydenckich w USA, ale jako kandydat
niezależny - podała telewizja NBC.

Przywódca Zielonych kandydatem na prezydenta USA
Źródło zdjęć: © AFP

22.02.2004 | aktual.: 22.02.2004 19:41

Decyzja Nadera, przywódcy partii Zielonych, jest poważnym ciosem dla Partii Demokratycznej, której politycy i sympatycy bezskutecznie wzywali go, aby zrezygnował z udziału w tegorocznym wyścigu do Białego Domu.

Demokraci obawiają się, że w tegorocznych wyborach może się powtórzyć historia z wyborów w 2000 r., kiedy Nader także kandydował na prezydenta - wówczas z ramienia Partii Zielonych - i głosy na niego oddane praktycznie rozstrzygnęły niezwykle wyrównany wyścig na korzyść George'a W. Busha.

Kandydat Zielonych zdobył wtedy poparcie około 3 milionów Amerykanów (2,8% elektoratu), którzy - jak wykazały analizy powyborcze - głosowaliby na wiceprezydenta Ala Gore'a, gdyby Nader nie brał udziału w konkurencji.

Taka sytuacja zaistniała m.in. na Florydzie, gdzie wynik decydował o rozkładzie głosów elektorskich w całym kraju i gdzie o - problematycznym zresztą - zwycięstwie Busha zadecydowało kilkaset głosów wyborców.

Partia Demokratyczna od kilku miesięcy wzywała Nadera, aby w tym roku nie kandydował. "Ralph, tym razem potrzebujemy cię z nami, a nie przeciw nam" - apelowano w jednym z ogłoszeń telewizyjnych.

Lewicowy tygodnik "Nation" zamieścił list otwarty do Nadera z podobnym apelem. Pertraktacje z nim prowadził sztab wyborczy głównego kandydata Demokratów na prezydenta, senatora Johna Kerry'ego, i przewodniczący Partii Demokratycznej, Terry McAuliffe.

W niedzielę w popularnym programie telewizji NBC News "Meet the Press" Nader ogłosił jednak, że będzie się ubiegał o prezydenturę. Zapytany, czy nie liczy się z tym, że może znowu ułatwić wygraną Bushowi, odpowiedział, że ma prawo do kandydowania jak każdy Amerykanin i że będzie rzecznikiem tych, których interesy nie są reprezentowane przez żadną z dwóch głównych partii.

Jego zdaniem, także Partia Demokratyczna stała się "zakładnikiem interesów wielkich korporacji" i "pragnie zablokować głosy" tych, którzy poszukują alternatywy dla polityki obecnie rządzącego establishmentu.

Nader odrzucił zarzut, że kieruje nim egocentryzm i że jego rola w praktyce sprowadza się do szkodzenia całej amerykańskiej lewicy, w interesie której leży odsunięcie od władzy Busha.

"Czy każdy, który śmie rzucić wyzwanie dwupartyjnemu systemowi skorumpowanej polityki i potędze wielkich korporacji, jest szkodnikiem i psujem?" - zapytał retorycznie.

Nader zapowiedział m.in., że jako prezydent wycofa natychmiast wojska amerykańskie z Iraku zastępując je siłami pokojowymi ONZ. Potwierdził także, że popiera wniosek o wszczęcie procedury impeachmentu (pozbawienia władzy) wobec prezydenta Busha za "sfabrykowanie" dowodów uzasadniających wojnę w Iraku.

Eksperci uważają, że jeśli tegoroczny wyścig wyborczy okaże się podobnie wyrównany jak cztery lata temu - na co wskazują na razie sondaże opinii - Nader może znowu przeważyć szalę na niekorzyść demokratycznego kandydata.

Niektórzy jednak zwracają uwagę, że tym razem Nader nie startuje jako kandydat Zielonych, tylko kandydat niezależny, co sprawia, że prawdopodobnie trudniej mu będzie zdobyć miejsce na kartach do głosowania we wszystkich 50 stanach (do czego trzeba zebrać określone w każdym stanie minimum podpisów wyborców).

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)