Przyszłym premierem zostanie...
Za rok o tej porze będzie już doskonale wiadomo, ile jest naprawdę
warta determinacja polityków Platformy Obywatelskiej w realizowaniu
przedwyborczych obietnic zreformowania Polski. A za półtora roku
będzie wiadomo, czy następnym premierem naszego kraju zostanie
ponownie Donald Tusk, czy też Jarosław Kaczyński.
Cóż, jak się wydaje - parafrazując polskie przysłowie - nie ma tego dobrego, co by na złe nie wyszło. Albowiem premier Donald Tusk w osobie prezydenta Bronisława Komorowskiego co prawda zyskał życzliwą sobie i swojej ekipie głowę państwa, ale jednocześnie stracił kluczowe alibi, którym przez ponad dwa lata z powodzeniem tłumaczył brak reformatorskiego zapału swej partii.
Przeczytaj też: Omówienie wyników tego sondażu:Kto najbardziej skorzystał na wyborach? Komentarz Wiesława Dębskiego: Koniec z wygodnym życiem rządu
Prezydent nie wetujący ustaw ekspediowanych do jego kancelarii przez koalicję rządową to przecież zobowiązanie do podejmowania decyzji. Dodajmy, decyzji przeważnie politycznie mocno ryzykownych. Takich, jak reforma służby zdrowia. Jak uzdrawianie finansów publicznych, a więc wydłużanie wieku emerytalnego, zamrażanie (lub obniżanie) płac w sferze budżetowej, spowalnianie tempa waloryzacji emerytur i rent, redukowanie przywilejów emerytalnych policjantów, żołnierzy i górników. Itp., itd.
Ale co tam. Punkt startu do batalii przed wyborami samorządowymi (jesień 2010) i parlamentarnymi (jesień 2011) jest dla ludzi Tuska nie najgorszy.
Wystarczy przyjrzeć się najnowszemu sondażowi Wirtualnej Polski i porównać go z poprzednimi, by zauważyć, że choć w ostatnich tygodniach poparcia rządowi może i nie przybywa (ale też specjalnie nie ubywa), to jednak jeśli porównać ostatni rezultat z wynikiem sondażu przeprowadzonego w połowie stycznia tego roku, łatwo o wniosek, iż notowania rządu wprost eksplodowały. Zdecydowanie dobrze i raczej dobrze ocenia teraz ekipę Tuska aż 39% ankietowanych, podczas gdy na początku roku (a wiec niedługo po wybuchu afery hazardowej) jedynie 23%. Natomiast zdecydowanie źle i raczej źle - 56%, a w styczniu – aż 72%!
Nieco mniejszej zmianie uległ w tym czasie poziom poparcia dla Donalda Tuska. W pierwszych dniach roku zdecydowanie dobrze i raczej dobrze oceniało go 35% Polaków, zaś obecnie - 47%. Natomiast zdecydowanie źle i raczej źle w styczniu znajdowało premiera 47% uczestników badania, a dziś - 35%.
Podobnie - czyli znacznie wyżej niż w połowie stycznia - lokuje się teraz poparcie dla Platformy Obywatelskiej (38 do 43%). Ale - uwaga! - Prawu i Sprawiedliwości w tym samym czasie zwolenników przybyło jeszcze więcej. O ile bowiem w styczniu gotowych było głosować na partię Jarosława Kaczyńskiego 21% Polaków, to dziś uczyniłoby to aż 30% z nich.
I to jest zapewne w tej chwili jedno z głównych zmartwień polityków PO: jak nie dać się przegonić PiS, w sytuacji gdy nie da się, a w każdym razie będzie bardzo trudno, nie reformować Polski, czyli nie podejmować niebezpiecznych politycznie decyzji.
Zatem: nie forsować reform - źle, ale forsować - jeszcze gorzej? Jeśli jednak nie forsować, to jak kolejne miesiące bezruchu przekonywająco wytłumaczyć wyborcom? Bo przecież Polskie Stronnictwo Ludowe jako alibi nie wyglądałoby nazbyt poważnie. A w końcu Jarosław Kaczyński jako premier (w latach 2006-2007), ze sprzyjającym mu prezydentem Lechem Kaczyńskim, ale za to z LPR i Samoobroną w koalicji zrealizował kilka naprawdę trudnych obietnic wyborczych (między innymi stworzył CBA, obniżył podatki i rozwiązał WSI).
Od odpowiedzi na te pytania zależy odpowiedź na inne, o podstawowym znaczeniu: komu w 2011 roku zaufają wyborcy. A więc także, w konsekwencji: kto jesienią przyszłego roku zostanie premierem Polski - Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński?
Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej", specjalnie dla Wirtualnej Polski