PolskaPrzysięga we łzach radości i smutku

Przysięga we łzach radości i smutku


„Jedna spolna Rzeczypospolita, która się ze dwu państw i naro­dów w jeden lud
zniosła”. Zawarta przed 440 laty przez Polaków i Litwinów unia lubelska wciąż
budzi spory.

Przysięga we łzach radości i smutku
Źródło zdjęć: © PAP

1 lipca 1569 r. w Lublinie na zamku, który dziś wygląda zupełnie inaczej niż wówczas, kończył obrady sejm. Uczestniczyli w nim, inaczej niż dotychczas, bo od pewnego momentu wspólnie, posłowie i senatorowie polscy i litewscy. Obrady trwały już od pół roku i przeszły kilka gwałtownych zwrotów akcji. Teraz wreszcie przyszedł ich finał. Wobec króla senatorowie i posłowie koronni i litewscy zaprzysięgali tekst uzgodnionego wcześniej aktu unii. Przysięgali kolejno, wedle starszeństwa urzędów i godności, aż do godz. 20.

Podniosły i dziejowy charakter wydarzenia odczuwali wszyscy obecni. Anonimowy autor diariusza sejmowego nie omieszkał odnotować, że wielu nawykłych przecież do wystąpień publicznych polityków nie było w stanie powstrzymać się od łez. Kanclerz wielki koronny Walenty Dembiński od płaczu nie był w stanie odbierać przysięgi, aż musiał zastąpić go marszałek wielki Jan Firlej. Po skończonej uroczystości król Zygmunt II August udał się do kościoła św. Stanisława, gdzie zalecił uroczyście odśpiewać jako dziękczynienie „Te Deum”. Mało tego: ponoć i sam, choć schorowany i zmęczony, śpiewał pełnym głosem!

Mniej entuzjazmu można odnaleźć w postawach Litwinów. Zwłaszcza tamtejsze elity, choć milcząco aprobowały akt unii, nie stroniły od pokątnie wylewanych żali. Możni litewscy mówili o „poniewolnej unii”, a pisarz litewski Maciej Sawicki tak relacjonował wydarzenie kanclerzowi wielkiemu litewskiemu Mikołajowi Radziwiłłowi Rudemu: „Czegośmy nie chcieli oczyma widzieć i słyszeć, tegośmy się doczekali i co prorokowano od lat sta i osiemdziesiąt, to się wszystko wypełniło z radością i triumfem drugich byśmy już in toto [w całości] pogrzebali... matkę swą miłą, po której śmierci sława i ozdoba jej wyniszczeć musi”.

Istota Unii

Choć niemal każdy szanujący się gimnazjalista bez trudu wymieni datę unii lubelskiej, a w naszej świadomości narodowej odgrywa ona jeszcze jakąś rolę, to wśród historyków ciągle toczą się spory o jej istotę i znaczenie. Dyskusje nabrały rumieńców w dwóch ostatnich dekadach, kiedy nie tylko historiografia polska przestała być ograniczana politycznie, ale też głos zaczęli zabierać historycy z suwerennej Litwy. Warto przypomnieć najważniejsze fakty i opinie.

Przez całe swoje długie panowanie (1506–1548) Zygmunt I Stary nie wyrażał zainteresowania zmianą charakteru związku Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. W Koronie był królem i działał według polskich zasad ustrojowych, na Litwie zaś był wielkim księciem, istniał tu odrębny sejm, obowiązywały odrębne prawa, skarb, wojsko i urzędy. Oddzielnie prowadzono też politykę zagraniczną. Związek o charakterze unii personalnej przez długi czas wystarczał Jagiellonom. Następca, Zygmunt II August, bezsprzecznie kochał Litwę. Ojciec, jeszcze za swego żywota, w 1544 r. powierzył mu rządy na niej. Tu wówczas Zygmunt August przeżył miłość swego życia: poznał i pokochał Barbarę Radziwiłłównę. Potem w Wilnie pochował ukochaną żonę. Stolica Wielkiego Księstwa cieszyła się jego sympatią, przekładaną na imponujące inwestycje, by wspomnieć choćby wspaniały kościół św. Anny i tak pieczołowicie dziś odbudowywany zamek. Rozumiał więc monarcha sprawy i problemy swych litewskich poddanych. Spośród nich zaś istotne było
zwłaszcza narastające zagrożenie ze strony państwa moskiewskiego, wydzierającego Litwie kolejne terytoria na wschodzie. Mimo to przez pierwszą dekadę swych rządów Zygmunt II August dość niechętnie odnosił się do postulatów szlacheckich dotyczących zmiany charakteru unii.

A postulatów tych nie brakowało, szczególnie ze strony rozwijającego się w Koronie ruchu egzekucyjnego. Zmierzał on do wielopłaszczyznowej reformy państwa, zaś wśród istotnych jej elementów szlacheccy przywódcy widzieli właśnie konieczność zmiany charakteru unii z Litwą. Przyczyny ich stanowiska i rozumienie charakteru przyszłej unii były złożone. Egzekucjoniści generalnie swe reformy rozumieli nie jako wprowadzanie nowego ładu prawno-ustrojowego, ale jedynie jako wyegzekwowanie sprawnego funkcjonowania zasad, praw i obowiązków uchwalanych już wcześniej, następnie wypaczonych lub zarzuconych. Dlatego wracali do starych zapisów, które jeszcze w unii zawartej w Krewie w 1385 r. operowały terminem applicare, czyli zakładały niejako wcielenie ziem litewskich do Korony. Na sejmie warszawskim 1564 r., który był spełnieniem wielu postulatów ruchu egzekucyjnego, ówczesny podskarbi Walenty Dembiński postulował nie tylko przyłączenie ziem litewskich do Korony, ale nawet zniesienie nazwy Wielkie Księstwo Litewskie i
zastąpienie jej terminem Nowa Polska. * Konfrontacja dwóch wizji*

Perspektywa przyłączenia do Korony budziła na Litwie zaniepokojenie. Egzekucjoniści, mówiąc o realnej unii, wysuwali jednak wiele argumentów praktycznych, które należało poważniej rozważyć, a co ważniejsze, takich, które zyskiwały unii grono zwolenników. Zwracano uwagę, że Litwa w niewielkim stopniu angażuje się w obronę kresowych granic przed najazdami tatarskimi. Jeszcze mocniej eksponowano stałą pomoc, jaka płynęła z Polski na Litwę w związku z wojnami obronnymi przeciw Moskwie i wojną o Inflanty. Jak obliczył zajmujący się dziejami unii lubelskiej historyk Henryk Lulewicz, z poborów uchwalonych przez sejm piotrkowski 1562/63 r., w Koronie 72 proc. spożytkowano na zapłatę wojsku wysłanemu do Inflant i na Litwę, walczącemu głównie przeciw siłom cara Iwana IV Groźnego. Mimo to w 1563 r. w ręce moskiewskie dostał się Połock. Wsparcie dla Litwy w następnych latach sukcesywnie się zwiększało, a było konieczne, jeśli wojna miała się zakończyć sukcesem. Dodajmy, że kolejną sprawą żywotnie interesującą szlachtę
polską był fakt, że na Litwie traktowano ją jako cudzoziemską i jako taka nie mogła nabywać i posiadać ziemi. Tej zaś, zwłaszcza na należącej wówczas do Litwy Ukrainie, nie brakowało, w przeciwieństwie na przykład do niedawno inkorporowanego Mazowsza.

Ruch egzekucyjny w Polsce był jednak tylko jedną z wielu stron mających w kwestii unii swe zdanie i konkretne cele. Mieli je bowiem oczywiście i Litwini. Przedłużająca się wojna przeciw Moskwie dawała się mocno we znaki. Kolejne straty terytorialne powodowały nie tylko zubożenie Wielkiego Księstwa, ale też i napływ pozbawionych majątku uciekinierów. Litwini żywotnie zainteresowani też byli ostatecznym pozyskaniem Inflant oraz odzyskaniem ziem zagarniętych przez Iwana IV. Szlachcie litewskiej podobały się prawa i przywileje, jakimi dysponowała szlachta polska, i jakimi kusili egzekucjoniści.

Mniej zaś równość w prawach całej szlachty podobała się możnym rodom, które w wypadku ich przyjęcia traciły część swej uprzywilejowanej pozycji. W grę wchodziły również partykularyzmy regionalne. Ku Polsce wyraźnie skłaniała się szlachta z należącego wówczas do Litwy Podlasia. Również i mieszkańcy Wołynia ciążyli ku wówczas polskim obszarom Rusi Czerwonej. Nikt jednak spośród litewskich polityków nie dopuszczał myśli o jakiejkolwiek utracie choćby części suwerenności Wielkiego Księstwa. Związek z Polską widziano raczej jako unię personalną, wzmocnioną sojuszem wojskowym.

Na wspomniany już sejm warszawski 1563/64 r. przybyła delegacja litewska pod przewodnictwem Mikołaja Radziwiłła Rudego, sceptycznie nastawionego do unii. Tak oto doszło do konfrontacji dwóch wizji: inkorporacyjnej Polaków, oraz przeciwstawnej federacyjnej, prezentowanej przez Litwinów. Konfrontacja nie przyniosła kompromisu. Litwini dowiedziawszy się o zwycięstwie ich wojsk nad wojskami Moskwy, odniesionym nad Ułą, wrócili do domu z mocnym postanowieniem, że sami poradzą sobie w wojnie. * Determinacja Króla*

1564 r. zapoczątkował pobudzany przez Zygmunta Augusta okres reformowania państwa litewskiego. Przeprowadzono reformę administracyjno-sądową oraz wojskową, wprowadzając podział na powiaty. Wzorem polskim wielki książę w 1565 r. powołał w nich sejmiki. Przyjęty w 1566 r. II Statut Litewski określał m.in. również skład i kompetencje sejmu, ale rozumianego jako odrębny, litewski. Zreformowane państwo litewskie mogło lub raczej, wobec sojuszu Moskwy ze Szwecją, musiało wrócić do kwestii unii.

W dalszym rozwoju wypadków istotną rolę odegrało stanowisko Zygmunta Augusta i determinacja, jaką się wykazał. Fiasko rozmów polsko-litewskich w Warszawie w 1564 r. skłoniło króla polskiego do aktu, który zaciążył mocno na przyszłości wzajemnych relacji. Jak wiadomo, monarcha ten nie miał potomka; 13 marca 1564 r. scedował więc swoje dziedziczne prawa do tytułu wielkiego księcia litewskiego na Królestwo Polskie. Na Litwie nie chciano uznać faktu, że po coraz prawdopodobniejszej bezpotomnej śmierci Zygmunta Augusta to Królestwo Polskie może rozstrzygać, kto miałby być monarchą na Litwie. Tego samego dnia Zygmunt August wydał też dokument zatytułowany „Reces w sprawie około unii litewskiej”, w którym zarysował zasady ewentualnej unii, uwzględniając przy tym głównie postulaty ze strony polskiej.

Biografowie ostatniego z Jagiellonów spierają się co do przyczyn determinacji Zygmunta II. Trudno im rozstrzygnąć, czy bardziej do zawarcia unii realnej pchała go wizja rozpadu unii polsko-litewskiej po jego bezpotomnej śmierci, czy też chęć zakończenia sukcesem wojny w Inflantach, a przez nią zdobycia znaczącej pozycji nad Bałtykiem? Być może oba elementy były tu brane pod uwagę. Czas, choć gonił starzejącego się i schorowanego Zygmunta Augusta, bywał też i jego sojusznikiem. W 1565 r. zmarł jeden z najzagorzalszych przeciwników unii na Litwie Mikołaj Radziwiłł Czarny. Wojna w Inflantach ciągnęła się bez wyraźnych efektów. W tej sytuacji zwołanie sejmu nikogo nie dziwiło.

Wizja wspólnego państwa

Na potrzeby tekstu publicystycznego sejm lubelski można chyba porównać do szachów, i to w wydaniu sportowym. Były one więc początkowo partią symultaniczną. Zygmunt August zwołał bowiem sejm koronny do Lublina, a litewski do położonego tuż przy granicy Wohynia (Wołynia). Po oddzielnych obradach senatorowie i posłowie litewscy w styczniu 1569 r. przybyli na wspólne obrady do Lublina. Wcześniej jednak król zagwarantował, że w wypadku, gdyby doszło do naruszenia praw i wolności Wielkiego Księstwa Litewskiego, Litwini będą mogli swobodnie wyjechać. Formalnie oba sejmy obradowały w Lublinie oddzielnie i porozumiewały się przez deputacje. Faktycznie jednak symultanę sprowadzono do gry na jednej już tylko szachownicy, na której zwolennicy unii szybko osiągnęli przewagę. Zaproponowane projekty zasad przyszłej unii, choć były też wśród nich i kompromisowe, nie zadowalały Litwinów. Zwłaszcza senatorowie litewscy widzieli w wysuwanych propozycjach liczne zagrożenia suwerennego bytu Litwy, nie godzili się też na
powstanie wspólnego sejmu. Ponieważ polemiki nie przynosiły rezultatu, Litwini skorzystali z wcześniej wspomnianego przywileju i 1 marca większość z nich opuściła miasto. Wówczas król potwierdził reces warszawski z 1564 r. oraz ogłosił włączenie do Korony najpierw Podlasia, potem Wołynia i wreszcie województw kijowskiego i bracławskiego. Jak zauważa wybitny znawca dziejów Litwy prof. Andrzej Rachuba, jest kwestią dyskusyjną, czy Zygmunt August miał prawo tak postąpić. Akt ten nie wywołał jednak sprzeciwu, nie tylko ze strony sejmu polskiego, ale również spotkał się z pozytywną reakcją zwłaszcza ze strony Podlasian. (Tym bardziej że mieszkańcy tych ziem, którzy nie chcieliby złożyć przysięgi na wierność Koronie Polskiej, traciliby urzędy, a być może i dobra).

Takie postawienie sprawy można więc porównać do ruchu dającego szacha z możliwością mata w kilku posunięciach. Podsumowanie przeprowadzone dalej przez prof. Rachubę ostatecznie o tym przekonuje. Oto bowiem Litwa traciła niemal połowę swego terytorium i stawała się mniejsza od Korony. Traciła jednocześnie znaczną część swego potencjału militarnego, który dotychczas i tak z trudem przeciwstawiała Moskwie. Zdając sobie sprawę z nieuchronności kolejnych wydarzeń, delegacja litewska wróciła na sejm i obrady dokończono. Mimo wszystko można rzec, że partia szachów zakończyła się remisem lub – w tym wypadku – że nikt nie przegrał.

Akt unii lubelskiej wprowadzał nową nazwę wspólnego państwa: Rzeczpospolita. Tworzące go organizmy zachowały przy tym swoje własne nazwy: Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie. Rzeczpospolita miała mieć władcę wybieranego wspólnie, zawsze jednak w Koronie, przy czym nieobecność którejś ze stron nie wpływała na ważność wyboru, jeśli strona ta została na wybór monarchy wezwana. Koronacja miała się odbywać w Krakowie. Tym jednym aktem król Polski stawał się zarazem wielkim księciem litewskim i nie odbywał już oddzielnych uroczystości w Wilnie. Jeden wspólny akt koronacyjny zakładał również zaprzysiężenie przez monarchę praw w obu państwach.

Wspólny miał być również sejm. Jego połączenie dokonało się przez włączenie składu reprezentacji poselskiej i senatorów dotychczasowego sejmu litewskiego do sejmu koronnego. Spowodowało to wprawdzie przewagę reprezentacji Korony, jednak zasady funkcjonowania sejmu uniemożliwiały podjęcie decyzji bez zgody reprezentacji Wielkiego Księstwa Litewskiego. Przy tak stworzonym ładzie ustrojowym wspólna miała być również polityka zagraniczna, choć potem różnie z tym bywało... Zlikwidowano cła, wprowadzono wspólną monetę, zniesiono prawne zakazy nabywania dóbr Litwinom w Koronie i Polakom na Litwie. Oddzielne dla obu państw pozostawały wojsko, skarb, urzędy i prawa. Z punktu widzenia litewskich możnych, istotne było przeforsowanie zakazu przeprowadzenia na Litwie egzekucji dóbr, co mogłoby znacznie ograniczyć dochody i wpływy Radziwiłłów czy Chodkiewiczów ze skumulowanych w ich rękach majątków oraz urzędów.

Jak to wykazał Henryk Lulewicz w pracy „Gniewów o unię ciąg dalszy. Stosunki polsko-litewskie w latach 1569–1588”, unia lubelska, sposób jej zawarcia i funkcjonowania niemal od samego początku wywoływały spory nawet w gronie samych jej twórców, a potem realizatorów. Sytuacja, mimo upływu 440 lat, nie zmieniła się. Spory wśród historyków polskich i litewskich są ciągle żywe, a pojawiają się i nowe, bardzo szerokie interpretacje i analogie dziejowe aktu lubelskiego.

W tym kontekście należy zwrócić uwagę na drugie już wydanie książki „Historia Litwy. Dwugłos polsko-litewski” prof. Andrzeja Rachuby z Instytutu Historii PAN oraz prof. Jůrate Kiaupiene i prof. Zigmantasa Kiaupy z Instytutu Historii Litewskiej Akademii Nauk. Zestawienie poglądów wybitnych znawców problemu podsumowuje kilkaset lat dyskusji. Z jednej strony prof. Kiaupiene przypomina dawny stosunek Litwinów do unii, przywołując opinię Teodora Narbutta; ten w pierwszej połowie XIX stulecia, pisząc o unii lubelskiej, stwierdził, że złamał pióro, gdyż państwo litewskie przestało wówczas istnieć. Współcześnie wyrażona ocena jest już jednak wyraźnie stonowana, podkreśla oczywiście skalę strat terytorialnych, poniesionych w wyniku unii przez Wielkie Księstwo Litewskie, ale zarazem i akcentuje zachowanie ważnych atrybutów państwowości litewskiej oraz własnej tożsamości. Prof. Andrzej Rachuba zaś podsumowuje: „Unia przedłużyła litewski byt państwowy o dwa wieki, pozwoliła jej społeczeństwu na zapoznanie się i
przyjęcie demokratycznych mechanizmów życia publicznego, funkcjonowanie w świecie wartości zachodnioeuropejskich, na utrwalenie wiary katolickiej jako istotnego elementu kultury, na pogłębienie własnej tożsamości”.

Dziś, w dobie ciągłego samookreślania się UE, chętnie porównuje się ją z unią lubelską, szukając analogii oraz odniesień do współczesności. Mówi się też coraz częściej o wspólnym dorobku, wypracowanym przez wiele narodów funkcjonujących w ramach Rzeczpospolitej. Widać to choćby w nowych syntezach epoki nowożytnej prof. Urszuli Augustyniak i prof. Mariusza Markiewicza, do których lektury warto odesłać zainteresowanych.

Radosław Lolo

litwinipolacyue
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)