ŚwiatPrzypadkowi zwycięzcy

Przypadkowi zwycięzcy

Bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że czynnikiem przesądzającym w dużej mierze o losach tegorocznej kampanii prezydenckiej jest polityka zagraniczna. Jest to zagadnienie o tyle ciekawe, że kryją się pod nim nie tylko kwestie programowe zakładane przez kandydatów, ale też niezależne od nikogo z administracji amerykańskiej wydarzenia globalne. Nic tak nie wpływa na opinię publiczna jak namacalne skutki pewnych działań, a umiejętne wykorzystanie sprzyjającej sytuacji może zapewnić cenne głosy. Jednak nieproszone zawirowania na arenie międzynarodowej mogą też łatwo pokrzyżować szyki. Co mogłoby zatem pomóc, a co zaszkodzić podupadającemu w sondażach Bushowi?

06.10.2004 | aktual.: 06.10.2004 10:53

Bez wątpienia istotne ze strategicznego punktu widzenia mogłyby być ostatnie tragiczne wydarzenia z Biesłanie. Podczas konwencji republikańskiej oraz podczas ostatniej debaty prezydenckiej niezaprzeczalnie dominowały kwestie obronności i zwalczania terroryzmu. Niczym idealnie zsynchronizowane zobrazowanie wrześniowego przemówienia, w Osetii terroryści opanowali szkołę. Zginęły setki osób, w tym dzieci. Jakby tego było mało, mówiło się, że 10 z porywaczy było pochodzenia arabskiego. Czyżby Bush miał racje, że terroryzm jest wszędobylski, nie zna przynależności narodowej i nie ma granic geopolitycznych? Okazuje się, że przerażone i zbulwersowane tym społeczeństwo amerykańskie może przyznać mu rację i zawierzyć konieczności jego misji szerzenia pokoju na świecie. Wszelkie wydarzenia odwołujące się do ludzkiego lęku mogą zapewnić wzrost poparcia o kilka procent.

Podczas zeszłotygodniowej debaty przedwyborczej pojawiła się kwestia Korei Północnej, co może wskazywać na to, że jest to sprawa na tyle ważna dla ogółu społeczeństwa, że chciałoby poznać plany kandydatów w tym względzie. W kwestii Korei Północnej Bush opowiada się w dalszym ciągu za działaniem multilateralnym, ponieważ próbowano już rozmów dwustronnych i tego typu porozumień, które nie przynosiły jednak rezultatów. Kerry z kolei optuje za rozwiązaniem bilateralnym, gdyż jego zdaniem, strategia Busha w tym względzie po prostu się nie sprawdza i doprowadziła jedynie do tego, że świat nie ma w tej chwili żadnego wpływu na monitoring poczynań Phoenian’u. Niedawno pojawiły się informacje o tajemniczych wybuchach w Korei Północnej, co zaniepokoiło opinię międzynarodową. Czyżby tym razem racja była po stronie Kerry’ego?

Jedno pozostaje pewne, wyniki listopadowych wyborów mogą zależeć w dużej mierze od międzynarodowych zbiegów okoliczności. Zagrożenie terroryzmem lub związane z nim wypadki pomogą bez wątpienia Bushowi. Jest to oczywiste do tego stopnia, że gdy miesiąc wstecz podniesiono wskaźnik stanu zagrożenia atakami, Demokraci zarzucili administracji stosowanie manipulacyjno-ogłupiających taktyk wyborczych. Wszelkie zawirowania w Iraku, Iranie lub Korei Północnej obrócą się z kolei na korzyść Johna Kerry, którego procenty sondażowe są uzależnione od niezadowolenia społeczeństwa z polityki konkurenta. Najbardziej niekorzystną sytuacją dla obu pretendentów do fotela prezydenckiego będzie bez wątpienia stan relatywnego spokoju międzynarodowego. Brak atutów dla jednego, bądź drugiego z nich będzie zmuszał do zaprzestania wykorzystywania okoliczności i ostatecznego powiedzenia prawdy odnośnie swoich zapatrywań i tez wyborczych.

Agnieszka Idzik

Obraz
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)