Przygnębiający szczyt UE
Spotkania na szczycie krajów UE są rzadko
wydarzeniami wywołującymi podniecenie, ale czasami mogą być
pouczające, chociaż jednocześnie przygnębiające - pisze
londyński "The Times".
Spotkanie, które zakończyło się w środę w Brukseli w założeniu miało być wizytówką poważnej reformy w ramach UE, ale w praktyce posłużyło do rozmydlenia tzw. dyrektywy usługowej na żądanie przywódcy Francji Jacquesa Chiraca, którego poparł niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder. W rezultacie projekt, słusznie forsowany przez nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, nie upadł całkowicie, ale jego puls jest niepokojąco słaby i coraz słabszy.
Ten epizod ilustruje to wszystko co jest złe w UE w jej obecnej formie - zauważa londyński dziennik.
Dyrektywa usługowa zakładała całkowite uwolnienie rynku usług w Unii. "Zasada kraju pochodzenia" stanowiąca ważny element tej dyrektywy mówi, że usługodawca stosuje takie standardy socjalne (wysokość pensji, czas pracy itp.), jakie obowiązują w kraju, z którego pochodzi. Zasada jest korzystna dla nowych krajów, ale została oprotestowana przez przywódców Francji i Niemiec.