Przybywa ekstremistów. Alarmujące wieści z Niemiec
Jakie zmiany zachodzą w niemieckim społeczeństwie? Fundacja imienia Friedricha Eberta regularnie zadaje to pytanie i rejestruje odpowiedzi na nie w długoterminowym badaniu sondażowym. Obecne wyniki są alarmujące.
Co dwunasta osoba w Niemczech ma światopogląd prawicowo-ekstremistyczny. Do takiej konkluzji doszedł zespół z Uniwersytetu Bielefeld, który prowadził badanie opinii publicznej na zlecenie Fundacji imienia Friedricha Eberta (FES), politycznie zbliżonej do Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD).
W ramach reprezentatywnego badania "Mitte" ("Środek") prowadzonego od 2002 roku co drugi rok, w styczniu i lutym tego roku przebadano około 2000 osób w wieku od 18 do 90 lat. Rezultat: Osiem procent ankietowanych zaprezentowało poprzez swoje odpowiedzi jasną orientację prawicowo-ekstremistyczną. W poprzednich latach badacze wykrywali ją jedynie u dwóch do trzech procent respondentów.
Coraz więcej zwolenników dyktatury
Obecnie od pięciu do siedmiu procent badanych we wszystkich grupach wiekowych opowiada się za dyktaturą z jedną jedyną silną partią i wodzem Niemiec na czele. W długoterminowym porównaniu z poprzednimi badaniami oznacza to podwojenie liczby takich odpowiedzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Franziska Schroeter, która w Fundacji imienia Eberta kieruje projektem przeciwko prawicowemu ekstremizmowi, w przedmowie do raportu z badania wyjaśnia rosnącą sympatię dla postaw autorytarnych licznymi kryzysami z niedawnej przeszłości i teraźniejszości: "Następstwa pandemii koronawirusa jeszcze nie zostały przezwyciężone, kryzys klimatyczny jest w pełnym rozkwicie, a od lutego 2022 roku rosyjska inwazja na Ukrainę przynosi dalszą niepewność i obawy o bezpieczeństwo energetyczne czy też wzrost cen. Z taką mnogością kryzysów można próbować radzić sobie solidarnie i we wspólnocie, albo też odgradzając się i wykluczając".
Prawicowy ekstremizm i pieniądze
Badanie zatytułowane "Die distanzierte Mitte" ("Zdystansowane centrum") zostało opublikowane przez trio skupione wokół psychologa społecznego Andreasa Zicka z Bielefeld. Wskazuje on, że im mniej pieniędzy ludzie zarabiają, tym bardziej są wśród nich rozpowszechnione prawicowe postawy ekstremistyczne.
"Coraz więcej ludzi postrzega kryzysy jako zjawiska narodowe. A te uderzają mocniej w tych, którzy mają mniej kapitału. Jeden na dwóch (48 procent) mało zarabiających respondentów uważa, że kryzysy dotykają go osobiście. Wśród ankietowanych ze średnimi dochodami myśli tak co czwarty (27,5 procent), a z wyższymi jedynie co siódmy (14,5 procent)".
Zaufanie do państwa spada
Towarzyszy temu oczywiście spadek zaufania do instytucji państwowych i funkcjonowania demokracji, mimo że wyraźna większość nadal popiera tę formę rządów. Jednak 38 procent respondentów wierzy w teorie spiskowe, 33 procent to populiści, a 29 procent prezentuje postawę autorytarną czy rebeliancką.
W porównaniu z sondażem przeprowadzonym podczas pandemii koronawirusa w latach 2020/21 oznacza to wzrost liczby takich postaw średnio o około jedną trzecią. Wzrósł również sceptycyzm wobec tradycyjnych mediów czy wręcz ich odrzucanie. W to, że miałyby być one w zmowie z polityką, wierzy już 32 procent respondentów. Dwa lata temu takiego zdania było 24 procent ankietowanych.
Czy demokracja jest zagrożona?
Wielu ludzi łamie sobie głowę, jak powstrzymać i zawrócić ten rozwój sytuacji, a wśród nich także naukowiec Andreas Zick. Jego zdaniem żyjemy w czasach, w których apele czy też lepsza polityka społeczna nadają się tylko po części do łagodzenia konfliktów, niezadowolenia i protestów. - Czas kryzysu to okres, w których ludzie zmieniają swoje poglądy i pozycjonują się politycznie na nowo. A to może oznaczać przesunięcie się z centrum na prawo - mówi wydawca studium.
- Jeśli ludzie w centrum, którzy może nawet nie postrzegają siebie samych jako prawicowych ekstremistów i nie organizują się w takich ugrupowaniach, przyjmują postawy skrajnie prawicowego marginesu społeczeństwa, wówczas demokracja jest zagrożona - obawia się Zick.
Pandemia koronawirusa wiele zmieniła
Jak trudno jest ocenić to zjawisko, Andreas Zick opisuje przywołując tak zwane studium autorytaryzmu przeprowadzone przez Uniwersytet Lipski w 2022 roku. Według tego badania w drugim roku pandemii koronawirusa wprawdzie ubyło postaw skrajnie prawicowych, ale niezadowolenie z demokracji było nadal wysokie, a wiele uprzedzeń mizantropijnych, nieprzyjaznych wobec ogółu ludzi, było powszechnie podzielanych.
- Dziś wiadomo, jak duża liczba prawicowych ekstremistów dążyła do zjednoczenia organizacyjnego z innymi grupami radykalnie prawicowymi, głoszącymi teorie spiskowe i antydemokratycznymi - wspomina Andreas Zick o zmianie, który się wtedy dokonała. To był czas, w którym wielu zbliżyło się do środowiska Obywateli Rzeszy (Reichsbuerger), a nawet tworzyło komórki terrorystyczne.
Nawiązanie do dyktatury nazistowskiej
W tym kontekście dyrektor Instytutu Interdyscyplinarnych Badań nad Konfliktami i Przemocą w Bielefeld postrzega badanie "Mitte" jako część kultury pamięci w Niemczech, wyraźnie odnoszącej się do narodowosocjalistycznej dyktatury w latach 1933-1945. - Nazizm powstał w centrum społeczeństwa i był przez nie wspierany, nawet jeśli ideologia i tworzenie społeczeństwa faszystowskiego wraz z propagandą, agitacją i terrorem państwowym, zostały rozwinięte i przeforsowane przez organizację nazistowską - wyjaśnia.
Ponad połowa za domniemanymi wartościami niemieckimi
W tym badaniu padło również pytanie, w jaki sposób społeczeństwo powinno radzić sobie z wieloma kryzysami. Odpowiedź: 53 procent opowiada się za powrotem do tego, co narodowe. Domagają się izolacji od świata zewnętrznego i uważają domniemane wartości, cnoty i obowiązki niemieckie za niezbędne w radzeniu sobie z kryzysami.
Źródło: Deutsche Welle
Przeczytaj również: