Przeżył, choć nóż zaklinował mu się w piersi
Na pogotowie zadzwonił nieznany mężczyzna. Zawiadomił lekarzy, że niedaleko zalewu przy ul. Bulwarowej ktoś leży z nożem w piersiach. Rzeczywiście, lekarze znaleźli Sebastiana M. na ziemi. Został dźgnięty tak silnie, że ostrze oddzieliło się od rękojeści i zostało mu w piersiach. Prokuratura właśnie oskarżyła jego kolegę - Artura U. o usiłowanie zabójstwa.
Obaj panowie mieszkali w Nowej Hucie. 2 marca tego roku Artur U. wrócił z zagranicy zły i przygnębiony - właśnie stracił pracę. Poszedł zapić smutek do kolegi, który sprzedawał mu narkotyki - Sebastiana M. Po kilku piwach koledzy wybuchła kłótnia o pieniądze, które Artur U. miał być winny koledze za kilka "działek". Gdy zabrakło mu argumentów, Artur wyciągnął kuchenny nóż i kilka razy dźgnął swojego dilera w brzuch, ramię i pierś. Gdy zadawał ostatni cios, trzonek noża został mu w ręku. Gdy to zobaczył, przestraszył się i uciekł.
Mimo przebicia ściany żołądka i opłucnej, Sebastian nie zmarł - ostrze zadziałało jak korek i zatamowało krew. Po natychmiastowej operacji wraca do zdrowia. Artura U. zatrzymała policja. Przestępca, parający się wcześniej m.in. rozbojami, nie wypierał się winy. Przyznał jednak, że nie planował morderstwa. Tłumaczył, że kuchenny nóż podczas kłótni przypadkowo wysunął mu się z rękawa. Nie potrafił powiedzieć, skąd się wziął w tym rękawie - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko. Śledczy nie uwierzyli w te tłumaczenia i oskarżyli go o usiłowanie zabójstwa. Grozi mu za nie do 25 lat więzienia lub dożywocie. (kab)
Marta Paluch