Przez 3 dni siedział w kominie
Bez wody, bez jedzenia, uwięziony 8 metrów nad ziemią. Tajemniczy jegomość ze Szczecina spędził trzy doby w koszmarnej pułapce - kominie jednego z opuszczonych domów. Na szczęście w końcu jego jęki usłyszał go przechodzień i wezwał policjantów. Po kilku godzinach 49-letniego "Mikołaja" wyciągnęli alpiniści ze straży pożarnej.
- Nie wiem jak wpadłem do tego komina. Poczułem swąd palonych kabli i chciałem je zgasić. To dlatego wszedłem do budynku. A że byłem po piwie i trochę nie dowidzę, to wpadłem do dziurawego szybu komina na wysokości drugiego piętra - taką nieprawdopodobną opowieść zaserwował szczecińskim ratownikom mężczyzna, okrzyknięty już przez nich "Mikołajem".
Wszystko zaczęło się w sobotę od anonimowego zgłoszenia na policję. - Dyżurny dostał zgłoszenie, że w opuszczonym budynku bezdomni wypalają kable. Policjanci na miejscu usłyszeli stukanie i jęki dochodzące z szybu kominowego. Kiedy odkryli w nim uwięzionego mężczyznę, natychmiast wezwali na pomoc strażaków - opowiada aspirant Przemysław Kimon ze szczecińskiej policji.
Strażacy odkryli na drugim piętrze otwór w szybie kominowym, przez który do środka wpadł mężczyzna. Do akcji natychmiast wkroczyła strażacka grupa ratownictwa wysokościowego i po kilku godzinach wyciągnęła „Mikołaja”. Ten trafił do szpitala na obserwację. Po przebadaniu na izbie przyjęć został wypisany. - Mężczyzna był odwodniony i skarżył się na bóle w okolicach miednicy. Twierdził, że w kominie spędził aż trzy dni - dodaje Przemysław Kimon.
Strażacy, którzy dotarli do nieszczęśnika podejrzewają, że "Mikołaj" nie trenował w kominie dostarczania prezentów przed nadchodzącą gwiazdką, ale sam chciał sobie takowy sprawić. Mogła skusić go aluminiowa izolacja wyścielająca kominowy szyb. „Mikołaj” stanowczo temu jednak zaprzecza i twierdzi, że do komina wpadł przez zwykłą nieuwagę. Zapytany, czy nie jest aby prawdziwym Świętym Mikołajem, natychmiast nabrał wody w usta.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Szok! Bateryjka wysadziła mieszkanie!