Przewodniczący OPZZ: strajk generalny to ostateczność
Od środy w stołecznym biurze poselskim premiera trwa okupacja związkowców „Sierpnia 80”. Działacze odrzucili propozycję spotkania w Centrum Dialogu Społecznego a Bogusław Ziętek, przewodniczący związku zapowiedział ostro, że jeśli Donald Tusk się nie ugnie, to się złamie. Głos zabrał też Lech Wałęsa, twórca legendarnej „Solidarności”. W felietonie dla Wirtualnej Polski przekonuje, że związkowość nie polega na "powczasowaniu i pomachaniu do kamery w okupowanym biurze". O zdanie w sprawie prowadzonej przez związkowców akcji zapytaliśmy Jana Guza, przewodniczącego Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
13.11.2008 | aktual.: 13.11.2008 17:12
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Lech Wałęsa uważa, że żaden związek nie jest państwem w państwie i też musi stosować się do prawa. W felietonie dla Wirtualnej Polski napisał, że odrzuca w demokracji szantaż, zastraszenie i wymuszanie. Jak pan skomentuje te słowa?
Jan Guz: Powinienem zapytać, czy wówczas, kiedy Lech Wałęsa walczył o prawa pracownicze nie przekraczał granic? Czy robił wszystko zgodnie z prawem? Czy gdyby wtedy zachowywał protokół i szanował prawo, to byłoby tak, jak jest teraz? A jeśli walczył o te prawa, z których dziś korzysta społeczeństwo to dlaczego tamta walka była słuszna, a to co my robimy dziś jest niesłuszne?
WP: Czy związkowcy powinni dalej okupować biuro premiera?
- Nie chcę oceniać czy powinni, czy nie. Oni oczekują na rozmowę, a przecież biuro jest miejscem przyjmowania interesantów. Związkowcy przybyli tam jako interesanci i chcą rozmawiać z osobą, która tam urzęduje, dlatego czekają.
WP: Ale wczoraj Paweł Graś, poseł PO proponował związkowcom spotkanie z przedstawicielami rządu w Centrum Dialogu Społecznego, przekonywał, że biuro poselskie premiera nie jest odpowiednim miejscem na dyskusję. Dlaczego działacze nie chcieli się przenieść?
- Nie chcę się tłumaczyć się za związkowców „Sierpnia 80”. Rozumiem jednak, że przybyli do biura poselskiego, gdzie pracuje wybrany przez społeczeństwo człowiek i chcą z nim rozmawiać. Nie wiem, czy to w ogóle można nazwać okupacją.
WP: Przewodniczący „Sierpnia 80” zapowiedział, że jeśli premier się nie ugnie, to się złamie. Czy to odpowiednia retoryka?
- Nie chcę jej komentować. Chcę występować w imieniu swojej bazy członkowskiej, wyrażać intencje i oczekiwania swoich działaczy. Zdaję sobie jednak sprawę, że związkowcy „Sierpnia 80” chcą sprawiedliwego systemu emerytalnego, godnego wynagrodzenia, właściwego zabezpieczenia zdrowotnego, socjalnego. Te hasła nie były realizowane przez lata, dlatego rodzi się pytanie – gdzie tkwi błąd? Z rozmów z ministrami wysuwam wniosek, że oni nie mają tak daleko idących umocowań, żeby pewne rzeczy zmienić, więc chcemy zapytać o to premiera.
WP: Czy inne centrale związkowe przystąpią do strajku?
- Jestem przekonany, że po ostatnich protestach, a także tych, które są mają odbyć się niebawem - na 19 listopada planowany jest strajk pracowników edukacji, a dzień później Ślązaków - rząd siądzie do rozmów i nie będzie potrzeby kontynuowania protestów. Strajk generalny jest ostatecznością i nie chcemy, aby do niego doszło. Wiemy, że tylko w dialogu rożna rozwiązać te nabrzmiałe problemy. WP: Jaki może być dalszy scenariusz prowadzonej przez Sierpień 80 akcji protestacyjnej?
- Z pewnością protestujący związkowcy z „Sierpnia 80” mają postulaty zbliżone do tych, które w ostatnich dniach zgłaszają trzy centrale związkowe – OPZZ, NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych. My już wcześniej prosiliśmy o debatę na Komisji Trójstronnej w tej sprawie, składaliśmy petycję do marszałka Sejmu, premiera. Oczekiwaliśmy na debatę społeczną, byśmy mogli zaprezentować postulaty związków. Niestety premier nie chciał nas wysłuchać, więc może teraz wysłucha „Sierpnia 80”. Rozwój sytuacji w zakładach pracy jest coraz bardziej dynamiczny, więc nie wiem co się może wydarzyć. Mamy sygnały od wielu branż, np. Kolejowych Związków Zawodowych, że centrale przygotowują się do strajku generalnego, który może zmusić rząd do pewnych ustępstw rząd.
WP: Związkowcy protestują przeciwko rządowym rozwiązaniom dotyczącym emerytur pomostowych, ale nie tylko. Sprzeciwiają się też prywatyzacji służby zdrowia, upadkowi hut, występują w obronie rybaków i domagają się podniesienia płacy minimalnej. To sporo postulatów.
- Uważamy, że postulaty, które są dziś zgłaszane to minimum. Oczywiście są one do dyskusji, ale chcemy, by dialog prowadzony był merytorycznie, i nie zmierzał w kierunku negacji wszystkich zgłaszanych przez nas propozycji. Głównym naszym postulatem jest zabezpieczenie emerytalne, bo błędy w systemie emerytalnym spowodowały, że ludzie odczuwają coraz większy niepokój. W Sejmie jest sześć ustaw reformujących emerytury pomostowe. Jedną z tych, która budzi wiele kontrowersji, jest ustawa o emeryturach kapitałowych, bo co innego obiecano nam 10 lat temu podczas reformy emerytalnej, a co innego dziś. Nasze pieniądze są inwestowane w II filarze w sposób ryzykowny. Jako przyszli emeryci nie będziemy mieć gwarancji waloryzacji emerytur kapitałowych, ponieważ rząd nie zgodził się na to, by wypłata emerytur kapitałowych była gwarantowana przez państwo. Zagnano nas do kąta, bo składamy zaoszczędzone pieniądze w otwartych funduszach emerytalnych, które najpierw inwestują nasze środki, a potem rozkładają ręce i mówią:
„nie mamy pieniędzy”.
Poza tym rząd pozbawił nas możliwości wyboru między emeryturą małżeńską a pobieraniem emerytury przez jednego z małżonków. Nasze obawy budzi również ustawa o zabezpieczeniu rentowym, bo w przyszłości zostaniemy praktycznie pozbawieni rent, lub będą one poniżej minimum socjalnego. Od kilku lat w parlamencie leży poselski projekt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu. Niestety nikt nie chce podjąć się odpowiedzi na pytanie co zrobić, żeby przyszli emeryci mieli pieniądze na emerytury. Na ironię zakrawa wypowiedź minister pracy, która mówi – oszczędzajcie na emerytury, bo się nie utrzymacie i z dwóch filarów. Ale ja się pytam z czego, jeśli robotnik ma tysiąc złotych i nie ma jak utrzymać rodziny.
Rozmawiała: Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska