Przetaczali krew, bo taniej
Narodowy Fundusz Zdrowia zerwał kontrakt z oddziałem dializ kutnowskiego szpitala. Od dziś 31 pacjentów wymagających tych zabiegów ma być przewożonych do szpitala w Pabianicach.
06.10.2004 | aktual.: 06.10.2004 08:48
Zdaniem NFZ, szpital w Kutnie nie spełniał standardów leczenia. „Dziennik” poinformował o sprawie dwa tygodnie temu: chorzy mieli otrzymywać finansowaną przez Fundusz erytropoetynę, czyli hormon odpowiedzialny za produkcję czerwonych krwinek, ale jej nie dostawali. Zamiast tego przeprowadzano transfuzje krwi, które wprawdzie ratowały życie, lecz mogły powodować komplikacje, m.in. odrzucanie przeszczepów nerek. Jedna dializa kosztuje 370 zł. Bez erytropoetyny jest o 100 zł tańsza...
– Po informacjach jednego z pacjentów i kontroli daliśmy szpitalowi dwa tygodnie na usunięcie nieprawidłowości, jednak tego nie zrobił – wyjaśnia Beata Aszkielaniec, rzecznik NFZ w Łodzi.
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Kutnie. Grzegorz Jasiński z Żychlina, pacjent oddziału nefrologicznego i stacji dializ, złożył doniesienie przeciwko dyrekcji placówki. Napisał, że, podobnie jak inni pacjenci, od pół roku nie dostaje erytropoetyny.
– Zamiast niej dostajemy krew, a w moim przypadku transfuzja nie jest wskazana – powiedział nam Grzegorz Jasiński. – W 1990 roku miałem przeszczepioną nerkę. Po kilkunastu miesiącach mój organizm odrzucił ją. Jestem dializowany od 18 lat, głównie z użyciem krwi. Wytworzyły się przeciwciała, co było jedną z przyczyn odrzucenia przeszczepu.
Skargę podpisało 33 pacjentów, a także personel oddziału dializ i jego ordynator Marek Kaniewski.
– Sprawdzamy, czy pacjenci byli narażeni na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – poinformowała Dorota Augsburg-Wojaczek, zastępca prokuratora rejonowego w Kutnie.
Dyrektor szpitala w Kutnie Piotr Widawski tłumaczy, że pieniądze z NFZ na zakup niezbędnych leków, w tym erytropoetyny, zabiera komornik...
– Nie potrafię powiedzieć, kto ponosi odpowiedzialność za nieprawidłowości – przyznaje Beata Aszkielaniec. – Nie wiem też, jaki będzie dalszy los oddziału nefrologicznego i stacji dializ w Kutnie. Prawdopodobnie zostanie rozpisany konkurs na świadczenie usług.
W województwie łódzkim dializy prowadzone są w 11 placówkach. W żadnej z nich nie stwierdzono nieprawidłowości takich jak w Kutnie.
Minister żąda głów w łódzkim funduszu
Po aferze w kutnowskim szpitalu minister zdrowia Marek Balicki odwołał dyrektora departamentu zdrowia w resorcie. Zwrócił się też do szefa Narodowego Funduszu Zdrowia o wyciągnięcie konsekwencji, także personalnych, w stosunku do łódzkiego oddziału.
– Umowa z kutnowskim oddziałem dializ powinna być rozwiązana znacznie wcześniej – stwierdził minister Balicki. – Sytuacja w kutnowskim szpitalu znana była NFZ już wiele tygodni temu. Łódzki oddział Funduszu rozpoczął tam kontrolę w sierpniu.
Minister Balicki powiedział też dziennikarzom, że w poniedziałek wieczorem został wprowadzony w błąd przez pracowników Narodowego Funduszu Zdrowia. – Poinformowali mnie, że umowa z kutnowskim oddziałem dializ została już rozwiązana. Tymczasem zrobiono to dopiero we wtorek – cedził Balicki.
Minister oczekuje teraz, że NFZ zrobi porządek w swoich szeregach. Jednoznacznie sugeruje wyciągnięcie „personalnych wniosków”. Sam zwolnił wczoraj szefa departamentu zdrowia w ministerstwie. Jak powiedział, do tego urzędnika pismo od ordynatora kutnowskiego oddziału dializ z prośbą o pomoc trafiło 21 września. Ordynator informował w nim, że brakuje mu preparatu EPO. Alarmował, że stwarza to zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów. Pismo utknęło na biurku dyrektora.
W łódzkim NFZ poinformowano nas wczoraj, że jego dyrektor Włodzimierz Stelmach jest nieobecny.