Przesłuchano 4 świadków ws. śmierci Andrzeja Leppera. Kluczowy zasłonił się tajemnicą
Były szef delegatury ABW przesłuchiwany ws. śmierci Andrzeja Leppera zeznał, że źródłem informacji o „nagraniach dot. nieprawidłowości przy kontrakcie gazowym z Rosją” był dyplomata, którego nazwiska nie zdradził - ustaliła WP. W rozmowie z nami mjr Tomasz Budzyński zarzuca prokuraturze manipulację.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie – jak ujawniła w środę Wirtualna Polska – przeanalizowała materiał dowodowy z umorzonego śledztwa ws. śmierci byłego wicepremiera i uznała, że nie ma podstaw, by podjąć je na nowo.
W odpowiedzi na nasze pytania Łukasz Łapczyński, rzecznik tej prokuratury, wyjaśnia, że przesłuchano czworo świadków: "Wojciecha S.; Tomasza B. Elżbietę B-S oraz Mykolę H”.
Zeznania oficera ABW miały być "trzęsieniem ziemi"
Wojciech Sumliński to dziennikarz i autor książki "Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera” przy której współpracował z majorem Tomaszem Budzyńskim, byłym szefem delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Lublinie.
Według rzecznika prokuratury z relacji Sumlińskiego wynika, że "szerszą wiedzę w zakresie okoliczności śmierci Andrzeja Leppera może mieć Tomasz B.”. Dziennikarz mówił w jednym z wywiadów, że przy pracy nad książką Budzyńskiego, jako byłego funkcjonariusza ABW, ograniczała tajemnica służbowa. Dodał, że zwolnienie go z tajemnicy i spotkanie z prokuratorem to będzie "moment swoistego trzęsienia ziemi”.
Z relacji rzecznika prokuratury wynika jednak, że trzęsienia ziemi nie było. Budzyński został przesłuchany jako świadek i zeznał, że jego wiedza w tej sprawie pochodzi od... Sumlińskiego, Piotra Stecha i dyplomaty, którego nazwiska były funkcjonariusz ABW nie chciał zdradzić.
Były funkcjonariusz zasłania się tajemnicą dziennikarską
Przyznał jednak – jak mówi nam Łapczyński - że "dyplomata miał mu w 2012 r. przekazać informacje, że Andrzej Lepper uzyskał nagrania dokumentujące nieprawidłowości przy negocjacjach kontraktu gazowego podpisanego z Rosją w 2010 roku.
"Nagrania te Andrzej Lepper miał uzyskać nad Jeziorem Świteź na Ukrainie w 2010 lub 2011 roku. Tomasz B. odmówił odpowiedzi na pytanie kim jest ów dyplomata, zasłaniając się tajemnicą dziennikarską” – relacjonuje nam rzecznik prokuratury. Dodaje, że były funkcjonariusz ABW pokazał legitymację dziennikarską.
Budzyński podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że stanowisko prokuratury przytoczone mu przez nas nie tylko nie odzwierciedla ważnych elementów jego zeznania i jest nieprecyzyjne, również w kontekście jego słów na temat dyplomaty, ale wręcz przeinacza jego wypowiedź i zostało sformułowane w taki sposób, by spróbować go ośmieszyć. - W toku zeznań składanych w prokuraturze powiedziałem, iż połączyliśmy wiedzę Wojciecha Sumlińskiego dotyczącą tej sprawy, a wynikającą m.in. z jego kontaktów i znajomości w środowisku służb specjalnych z moją wiedzą, która w odniesieniu do pewnych okoliczności życia i śmierci Andrzeja Leppera była bardzo szeroka. W tym kontekście zawężenie przez prokuratura mojej wiedzy do rzekomego określenia, iż pochodziła ona od Sumlińskiego, jest zwyczajną manipulacją - nie kryje oburzenia Budzyński.
Jego zdaniem prokuratura ośmieszyła się i skompromitowała lekceważąc szereg dowodów oraz faktów. - Do takiego wniosku dojdzie każdy, kto zapozna się ze śledztwem prokuratury prowadzonym w tej sprawie – ocenia.
Mjr. Budzyński: nie zostałem zwolniony z tajemnicy służbowej
Były funkcjonariusz ABW przyznaje, że pytany przez prokuratora o nazwisko dyplomaty zasłonił się tajemnicą dziennikarską, by nie ujawnić źródła i pokazał legitymację "Wydawnictwa WSR". Jednocześnie zwrócił uwagę, że składając zeznania w prokuraturze nie został zwolniony z tajemnicy służbowej oraz państwowej, co z założenia ograniczyło jego zeznania w wielu kwestiach, o których nie mógł zeznać bez zwolnienia z tajemnic przez odpowiedni organ, bo naraziłby się na odpowiedzialność karną.
- Prokuratura nie wyjaśniła wielu kluczowych kwestii, jak np. brak odcisków palców na krześle, które znaleziono przy Andrzeju Lepperze, czy na pętli, którą zdaniem prokuratury Lepper sam założył sobie na szyję. - Jeżeli tak, to co stało się z odciskami palców, które w niewyjaśniony sposób zniknęły? - pyta Budzyński. Jest wiele innych elementów opisywanych w naszej książce, których prokuratura nie rozpatrzyła, ani w ogóle się do nich nie odniosła - dodaje.
Prokuratura przesłuchuje ukraińskiego duchownego
Kolejnym przesłuchanym świadkiem był Mykoła Hinajło, były doradca Leppera i ukraiński duchowny, który w latach 80. będąc żołnierzem armii radzieckiej stacjonował w Polsce. Ukrainiec jest członkiem "Zakonu Rycerzy Michała Archanioła”, organizacji tworzonej przez byłych funkcjonariuszy ukraińskich służb specjalnych. To od Hinajły lider Samoobrony miał otrzymać nagrania dotyczące okoliczności zawarcia polsko-rosyjskiego kontraktu gazowego.
Według prokuratury Ukrainiec zeznał nic nie wie na temat "przyczyn, okoliczności i mechanizmu śmierci” Leppera, ale wątpi w jego samobójstwo "z uwagi na jego twardy charakter i wiarę katolicką”.
"Zeznał, iż 95 proc. treści w książce Wojciecha Sumlińskiego jest nieprawdą. Potwierdził, że spotkał się kiedyś z Andrzejem Lepperem, jednakże nigdy nie spotkali się na Ukrainie przy Jeziorze Świteź” – mówi rzecznik prokuratury.
Były doradca polityka zeznał też, że nigdy nie przekazywał "żadnych nagrań lub informacji o nieprawidłowościach przy kontrakcie gazowym” i nic nie wie o jego "związkach ze służbami rosyjskimi ukraińskimi czy białoruskimi”.
Tajemnica śmieci Ukraińca z "Zakonu Rycerzy Michała Archanioła”
Jego zdaniem o okolicznościach śmierci Leppera nie wiedział też Petro Stech, inny członek "Zakon Rycerzy Michała Archanioła”, który zmarł w marcu 2016 roku na Ukrainie. To do Stecha – jak spekulowano – miały trafić nagrania uzyskane przez Leppera na Ukrainie, a jego śmierć miała nie być przypadkiem.
Dziennikarz Tomasz Sekielski w dokumencie z serii ''Teoria spisku'' w Fokus TV ujawnił, że ukraińska policja mimo niejasnych okoliczności jeszcze tego samego dnia umorzyła śledztwo w sprawie, uznając że śmierć nastąpiła z powodów naturalnych – przez pękniętą trzustkę.
Tę samą przyczynę śmierci podała Elżbieta B-S, żona Stecha, która zeznała w warszawskiej prokuraturze, że "nie ma żadnej wiedzy na temat okoliczności śmierci Andrzeja Leppera, jak też nie ma informacji aby jej mąż taką wiedzę posiadał”.
Sumliński w odpowiedzi na słowa Mykoły Hinajły o nieprawdziwości pojawiających się w książce tez podkreśla, że bierze pełną odpowiedzialność za wszystkie materiały w niej zawarte. - Jeśli Hinajło kłamie, to jest to jego problem, my podaliśmy fakty. A rozmowę z Hinajło mamy nagraną - mówi dziennikarz.
Sumliński: prokuraturze bardziej zależało na zamknięciu tego tematu, niż na jego drążeniu
Według niego działania prokuratury ws. śmierci Leppera od początku do końca były dla niej kompromitujące, a „tylko dziecko może wierzyć w to, że decyzja, by nie wznawiać śledztwa w takiej sprawie, została podjęta przez szeregowego prokuratora, bez udziału przełożonych oraz ich przełożonych, czyli politycznych decydentów”.
- Pokazaliśmy z Tomaszem Budzyńskim fakty, pokazaliśmy po prostu, jak było i jak na pewno nie było, bez oceniania kontekstów politycznych sięgających do takiej, czy innej strony polityki. Tymczasem politycy na takie sprawy patrzą z perspektywy bilansu zysków i strat. Powrót do śledztwa ws. śmierci Leppera oznaczałby powrót do szeregu innych ważnych spraw, do ruszenia kilku ludzi na wysokich stołkach i być może uznano, że nie warto dziś tego robić. Jako dziennikarz śledczy uprawiający swój zawód od 1995 roku obserwowałem podobne sytuacje tak często - wyjaśnia Sumliński.
Dodaje, że do analogicznych, bądź zbliżonych, ustaleń doszedł Tomasz Sekielski, który początkowo kwestionował inne od oficjalnej wersji przyczyny śmierci Leppera, a po zweryfikowaniu przytoczonych przez nas w książce faktów i konsultacjach z fachowcami policyjnymi, sam nabrał wątpliwości.
Sumliński tłumaczy, że były funkcjonariusz ABW nie mógł powiedzieć wszystkiego, o czym wie, bo prokuratura nie próbowała nawet zdjąć z niego obowiązku dochowania tajemnicy służbowej i państwowej. – Był nawet gotowy zeznawać jeszcze raz, gdy prokuratura zostanie już zaopatrzona w odpowiednie zgody zdejmujące z niego tajemnicę służbową i państwową, ale najwyraźniej prokuraturze bardziej zależało na zamknięciu tego tematu, niż na jego drążeniu - dodaje.
Pismo prokuratury, o którym pisaliśmy w środę, to odpowiedź na wniosek o wznowienie śledztwa złożony w maju 2017 roku przez Sławomira Izdebskiego, byłego współpracownika Leppera. Prokuratura uznała wcześniej, że były wicepremier popełnił samobójstwo, bo miał problemy finansowe i był na "politycznym aucie". Sumliński w swojej książce postawił tezę, że szef Samoobrony był dysponentem "olbrzymiej wiedzy gazowego przekrętu stulecia". Nowym dowodem w sprawie miały być obciążające niektórych polityków dokumenty ujawniające kulisy polsko-rosyjskich negocjacji gazowych. Miały one zaginąć po śmierci Leppera 5 sierpnia 2011 r.