Przeprowadzał ekshumacje na Wołyniu. "Kobiety i dzieci byli żywymi tarczami"
Mordowali Polaków bagnetami i siekierami - makabryczny opis zbrodni wołyńskiej przywołuje Olaf Popkiewicz, szef ekspedycji archeologicznej przeprowadzającej na Wołyniu ekshumacje. W rozmowie z Wprost.pl Popkiewicz opisuje m.in. wstrząsającą historię ocalałego z rzezi dziecka, na którego oczach oddział UPA zamordował jego matkę.
13.07.2013 | aktual.: 15.07.2013 12:08
W piątek sejm przyjął uchwałę w sprawie zbrodni wołyńskiej, w której oddał hołd dziesiątkom tysięcy Polaków bestialsko pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Zbrodnię określił jako „czystkę etniczną o znamionach ludobójstwa”
Pierwsze antypolskie akcje miały miejsce na Wołyniu już w listopadzie 1942 r. Eksterminację Polaków Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) zapoczątkowała rzezią mieszkańców osady Barośl 9 lutego 1943 r.
Ilu Polaków zamordowano na Wołyniu?
Olaf Popkiewicz: 40-60 tys.
Trupie Pole - tak mówią Ukraińcy o miejscu na Wołyniu, w którym w zeszłym roku przeprowadzał pan ekshumacje. Ukraińcy do niedawna zbierali tam kurki. To miejsce między Ostrówkami a Wolą Ostrawiecką. W 1992 r. w tamtych okolicach ekshumowano szczątki ponad 200 osób. Jednak mogiły na Trupim Polu wówczas nie znaleziono. Jak pana ekipa ją zlokalizowała?
- Wiedziałem z przekazów świadków, jak wyglądała cała akcja. Po zamordowaniu wszystkich mężczyzn Ukraińcy zgromadzili kobiety, dzieci i starców wewnątrz kościoła w Ostrówkach. Ok. 300 osób. Nagle we wsi pojawili się Niemcy. Ukraińcy zaczęli się wycofywać, zasłaniając się tymi ludźmi jak żywymi tarczami. Kiedy nad polem pojawiły się samoloty, podjęto decyzję, żeby mordować Polaków. Początkowo bagnetami i siekierami. Jednak żołnierze UPA poprosili dowódcę, by pozwolił im strzelać. Strzelano. A jak napisał Günter Grass, zawsze musi zostać choć jedna łuska, więc za pomocą wykrywacza metalu namierzyłem duże skupisko łusek.
Ktoś z tej rzezi przeżył?
- Tym ludziom kazano się kłaść na ziemię i ich zabijano. Obok kobiety leżał mały chłopiec. Strzelono jej w głowę i mózg matki ochlapał twarz syna. Ukraińcy pomyśleli, że dzieciak nie żyje. To było lato, 29 sierpnia 1943 r. Upał. Ciała zaczęły się rozkładać. Odór był tak potworny, że było go czuć w sąsiedniej wsi, w której stacjonowali Ukraińcy. Po tygodniu dowódca nakazał 12 ukraińskim kobietom i dzieciom ze wsi Sokół pójść i zakopać zwłoki.
Dlaczego kobietom i dzieciom?
To był rodzaj kary, bo nie wszyscy Ukraińcy byli zwolennikami UPA. Opisy są makabryczne. Opowiadali o skalpach z blond warkoczykami, które odklejały się od czaszek.
Więcej na Wprost.pl