Polska"Przeprosiny Tuska i Komorowskiego to za mało"

"Przeprosiny Tuska i Komorowskiego to za mało"

Komorowski i Tusk powinni przeprosić za swoje zachowanie. Chociaż same przeprosiny to i tak za mało, bo słowo można wypowiedzieć i nic z tego nie wynika. Oni powinni zmienić sposób postępowania, zaniechać agresji, zaniechać szyderstwa... - powiedział w programie "Gość Radia Zet" poseł PiS Jarosław Zieliński.

27.10.2010 | aktual.: 28.10.2010 11:10

: A gościem Radia ZET jest Jarosław Zieliński, Prawo i Sprawiedliwość, wita Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry pani redaktor, witam państwa. : Panie pośle, czy prezes Jarosław Kaczyński pojedzie jutro na pogrzeb pana Marka Rosiaka? : Tak, wczoraj właśnie w Białymstoku i w Łapach, gdzie przebywał, słyszałem tę wypowiedź. Oświadczył, że oczywiście pojedzie, będzie uczestniczył w pogrzebie. : Czy sądzi pan, że może dojść do pojednania między prezesem Jarosławem Kaczyńskim a prezydentem Bronisławem Komorowskim? Jutro w tym symbolicznym miejscu, w tym symbolicznym czasie? : Ja myślę, że jutro przede wszystkim będziemy żegnać osobę, która zginęła z politycznej nienawiści i to będzie pogrzeb, msza święta, odprowadzenie na cmentarz, pożegnanie pana Marka Rosiaka. Natomiast wydaje mi się, że jutro podczas pogrzebu, nie ma takich sytuacji, warunków, ani nie powinna być to polityczna sytuacja, podczas której będzie dokonywał się taki czy inny akt. To jest po prostu pogrzeb. : No tak, ale w czasie mszy, jak pan
wie przekazuje się znak pokoju. : W czasie mszy przekazuje się znak pokoju i ci, którzy są najbliżej siebie na ogół przekazują sobie znak pokoju. Trudno sytuację reżyserować, gdzie, kto będzie siedział czy stał i komu będzie podawał rękę. Myślę, że o tym nie powinniśmy rozmawiać w kategoriach politycznych. : Bronisław Komorowski pisze: "Nie zgadzam się na przeciwstawienie sobie Polaków w imię politycznego interesu, indywidualnych ambicji. Wzywam i proszę o umiar i zdolność do pojednania”. I co na to Prawo i Sprawiedliwość? : Trzeba opamiętania w polityce, ale dzisiaj przede wszystkim opamiętania ze strony obozu rządowego. Pani redaktor - władza po pierwsze ma więcej instrumentów, po drugie - władza zobowiązuje. Gdy się ma władzę, gdy się rządzi krajem, to jest wielka odpowiedzialność. : W jaki sposób władza powinna się opamiętać? : Przez trzy lata, przez ostatnie trzy lata, kiedy Platforma ma władzę w Polsce, trwa nieustanna nagonka na Prawo i Sprawiedliwość. Oczekujemy wycofania się z tej nagonki ze strony
właśnie Platformy Obywatelskiej i jej polityków. Tu głównie chodzi o to, żeby jednoznacznie odciąć się od tego, co było, oczekujemy tego od polityków PO. I podpisać deklarację i potem ją realizować. Proszę mi dwa słowa pozwolić powiedzieć o tej deklaracji, o tym wątku, który jest związany z podpisywaniem, z niepodpisywaniem tej deklaracji. Jeżeli pani pozwoli. : Tak, tak, ale za chwilkę. Tylko proszę powiedzieć, dlaczego ta deklaracja jest taka, no w jedną stronę. Bo są tylko cytaty z wypowiedzi polityków obecnych i były polityków Platformy Obywatelskiej, a nie ma wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości. : Ona nie jest w jedną stronę. : No jest w jedną stronę. : Ona przywołuje cytaty, oczywiście, cytaty z wypowiedzi polityków PO - to się zgadza. Ale to właśnie oni te słowa wypowiadali, to są najgorsze słowa, można by ich więcej przytoczyć. Ja tłumaczyłem wielokrotnie już w mediach przez ostatni tydzień, czy nawet trochę więcej, bo dyskusja przecież trwa od jakiegoś czasu, ona nasiliła się po śmierci, po
tym mordzie z pobudek politycznych, który dokonał się w Łodzi, że jest pewna różnica, powiedziałbym zasadnicza, między naszymi wypowiedziami. Bo nam się też próbuje zarzucać jakieś wypowiedzi mocne, czasem agresywne nawet. Nie mamy w sobie agresji, ale formułujemy swoje poglądy czasem mocno, jednoznacznie. Ale różnica jest podstawowa tego typu, że nigdy nikt z nas nie życzył nikomu po żadnej, drugiej stronie, fizycznego unicestwienia. Nigdy nie życzyliśmy komuś śmierci, nie drwiliśmy ze śmierci, nie drwiliśmy ze spraw ostatecznych, do których przecież nas odsyłano. : Ale jak pan wie, to chodzi o Janusza Palikota. : Tak. : Jak pan doskonale wie, Janusza Palikota już nie ma w Platformie Obywatelskiej. : Pani redaktor nie ma, ale przez trzy lata był i był tolerowany i był drugą twarzą, nie wiem czy tą mniej prawdziwą. Myślę, że bardziej prawdziwą, prawdziwszą twarzą Platformy Obywatelskiej. : Dobrze... : Pan Donald Tusk, przewodniczący PO, bardzo to mocno hodował, że tak powiem, przyglądał się temu, akceptował,
bo nie wyrzucał Palikota z Platformy. On sam w końcu odszedł, nie został wyrzucony. : No tak, ale państwo na przykład nie akceptują tego, że Bronisław Komorowski jest prezydentem Polski. : Pani redaktor, został wybrany. Ale my mówimy o odpowiedzialności politycznej i moralnej za tę atmosferę, za te działania czy ich brak, które doprowadziły w konsekwencji do tragedii w Smoleńsku. A teraz, w dalszym ciągu to jest utrzymywane i doprowadziło, jako gleba, jako podłoże, jako atmosfera, klimat, który pewnie jednak nie był bez znaczenia, do tego zabójstwa w Łodzi. : A jak pan myśli, dlaczego inaczej reagowali Niemcy, jak był zamach w Niemczech, a inaczej reaguje się w Polsce na to, co się dzieje? Jak pan sądzi dlaczego inaczej reagowano w Szwecji, a inaczej reaguje się w Polsce? Czy to jest tak, że państwo uważają, że – nie wiem – politycy Platformy Obywatelskiej powinni upaść na kolana, że Donald Tusk powinien na kolanach przyjść do Jarosława Kaczyńskiego, błagać go o przebaczenie? Czy prezydent Komorowski
powinien powiedzieć tak: "Jest taka atmosfera straszna. Ja Bronisław Komorowski podaję się do dymisji"? : Powinni przeprosić. Ale to jest za mało, bo słowo można wypowiedzieć i nic z tego nie wynika. : To co powinni zrobić? : Powinni zmienić sposób postępowania, zaniechać agresji, zaniechać szyderstwa... : A proszę powiedzieć, jaka jest agresja ze strony Bronisława Komorowskiego przez ten czas, kiedy został prezydentem? Jaka jest agresja? : Tu mówimy przede wszystkim o czasie, kiedy był marszałkiem sejmu. Ja przypominam wciąż te wypowiedzi o śp. Lechu Kaczyńskim: "jaki prezydent, czy jaka wizyta - taki zamach". : Ale ile razy Bronisław Komorowski może się z tego... : ...z takiej odległości nawet ślepy snajper by nie trafił. A teraz Bronisław Komorowski... : Ale ile razy Bronisław Komorowski może się z tego tłumaczyć? : Tłumaczył się w sposób niewiarygodny. : Yhm. : To jest zupełnie oczywiste, sprawa katastrofy w Smoleńsku i przyczyn, które do niej doprowadziły pozostaje aktualna, nie została w żaden sposób
politycznie jakoś, nie tylko, wyjaśniona. Ale nie wyciągnięto z tego konsekwencji i wniosków politycznych i moralnych, a trzeba. I pozwoli pani, że skończę jeszcze. Jeżeli chodzi o pana prezydenta Komorowskiego teraz, gdy pełni tę funkcję, to nie wyzbył się tej socjotechniki, która jest właściwa Platformie Obywatelskiej. Proszę, przeczytajmy dokładnie ten list skierowany wczoraj przez pana Komorowskiego, pana prezydenta Komorowskiego do posłów, do wszystkich klubów. To jest manipulacja, to jest socjotechnika, ja mówiłem tuż po tym tragicznym zdarzeniu, po zabójstwie... : "Wzywam i proszę o umiar i zdolność do pojednania” – jaka jest socjotechnika w tym? : Tak, ale niech pani nie cytuje pojedynczych zdań, tylko cały tekst. Ja zaraz mogę przytoczyć takie, które pokażą, że mam rację, takie fragmenty. Ale pozwoli pani, że jeszcze skończę tylko tę myśl - otóż – ja mówiłem o tym, później podjęli to inni, żeby nie uderzać się w cudze piersi, bo taka skłonność do uderzania się w cudze piersi za swoje winy jest
wielką pokusą. : Dobrze, a Adam Hoffman powinien się uderzyć w swoje piersi za to, że powiedział, że trzeba znaleźć gałąź i powiesić posła? : Tak, uderzył się zresztą, przepraszał za to i kajał się. Powinien się uderzyć, zrobił to - widziałem to i słyszałem. : No to Bronisław Komorowski za te słowa o zamachu też uderzył się i powiedział "przepraszam". : Nie uderzył się... : Ale co, huk miał iść? No panie pośle, no! : Pani redaktor, (prezydent) dokonuje socjotechnicznej manipulacji w tym liście, bo na przykład mówi, że to morderstwo mogło zdarzyć się jakby zawsze i wszędzie. W tym sensie, że mogło dotyczyć innych osób, innych polityków, w innym czasie. : Mogło, mogło dotyczyć pana, mogło dotyczyć mnie, każdego z nas. : Tak pani redaktor, to prawda, tylko pozorna prawda. Bo prawda rzeczywista jest taka, że wydarzyło się to w określonym miejscu i czasie i dotknęło określonej osoby, z określonego ugrupowania - z Prawa i Sprawiedliwości. Więc ta prawda, ten kwantyfikator uogólniający jest tutaj właśnie
manipulacją. Nie wolno tego mówić, bo mogło, ale wydarzyło się tu i teraz, dotknęło Prawa i Sprawiedliwości i wynikało z atmosfery nagonki, napaści, agresji wobec PiS. : Ale czy uważa pan, że ten człowiek był nasłany przez Platformę Obywatelską? : Pani redaktor, to wyjaśni prokuratura. : No właśnie. : Mam nadzieję, że zbada to dokładnie. Natomiast manipulacje inne tu się dokonują. One zaczęły się od wystąpienia pana ministra Millera w sejmie, który już sugerował, że to może nie chodziło o Prawo i Sprawiedliwość, może nie chodziło o pana Marka Rosiaka... : No, ale na jego liście też był Leszek Miller. : Może pozwoli pani, że skończę. Nie chodziło - jak mówił pan minister Miller - o polityka PiS. "Może nie chodziło o Jarosława Kaczyńskiego". Podczas, gdy przecież ten morderca wykrzykiwał, że chciał zabić pana prezesa Kaczyńskiego. Dlaczego to nie jest brane pod uwagę? : Ale przez kogo nie jest brane pod uwagę? : Na przykład właśnie przez pana ministra Millera, który w sejmie o tym przemawiał i teraz w tej
całej dyskusji. : Ale jak nie jest brane pod uwagę. Przecież powiedział, że to było zabójstwo polityczne, przecież mówił, że człowiek... : Tak, jeszcze sekundę, tak, tak : ... przez rok chciał kogoś zabić, chciał kupić kałasznikowa. No przecież opowiadał o tym w sejmie. : Posłucham tylko pani pytania, bo będzie łatwiej, pani redaktor. Otóż próbuje się tą sprawę rozmywać, że był na Rozbrat. Oczekujemy dokładnych badań prokuratury w tej sprawie, że chodziło może o jakiegoś polityka SLD wcześniej - teraz słyszymy. Ja mam pytanie bardzo zasadnicze do pana marszałka Niesiołowskiego. Trudno mi go marszałkiem nazywać, no ale jest formalnie niestety. Czy jego pracownicy biura sobie przypomnieli o tej wizycie tydzień po śmierci pana Marka Rosiaka? To dziwne, a może i podejrzane. : Proszę powiedzieć panie pośle, dlaczego pod deklaracją łódzką można się tylko wpisać na "tak", że popieram deklarację? : Jest określony tekst, który do czegoś zobowiązuje, od czegoś się odcina, odcina się od złych emocji, odcina się od
agresji i deklaruje inną postawę. Przepraszam za porównanie, ale może to będzie bardzo wyraziste - jeżeli ktoś jest człowiekiem zniewolonym przez nałóg alkoholowy, czasem tak się zdarza, że ktoś podpisuje deklarację przed swoim kapłanem, przed samym sobą na ileś czasu, na rok, pięć lat i to go wiąże. Jeżeli ma choć odrobinę siły wewnętrznej i przyzwoitości, to tego dotrzymuje. I tu chodzi o coś podobnego. : Czyli można tylko powiedzieć albo "tak", albo "nie", inaczej nie można. : W tej sprawie, przy tej deklaracji, którą proponujemy, jeżeli jest szczerość intencji to oczywiście tak. No trudno, żeby każdy teraz sobie dopisywał czy odejmować coś z tej deklaracji. Ona jest bardzo prosta, ona jest szczera, ona jest oczywista, wyrazista, zobowiązuję się do tego, że od tego się odcinam i będę odtąd postępował inaczej. Co tu filozofować? : Dobrze, a proszę powiedzieć, czy to, że Antoni Macierewicz mówił, że niektórzy ministrowie spraw zagranicznych byli agentami sowieckimi? To jest nawoływanie do nienawiści czy
nie? : Nie, pani redaktor. : Aha. : To jest inna sprawa zupełnie. Ja już to powiedziałem dzisiaj podczas naszej rozmowy, przed chwilą, że czym innym jest nawoływanie, czy sugerowanie tego, co się wiąże z fizyczną eliminacją, unicestwieniem czy śmiercią, a czym innym jest debata nawet ostra, polityczna. Jeżeli nie ma ktoś racji to trzeba to oczywiście też odpowiednio ocenić, ale najpierw dowieść. To jest zupełnie inna sprawa. : A proszę powiedzieć, jak prezydent Lech Kaczyński powiedział do mnie, że mnie wykończy, to co to było? : Pani redaktor, no myślę, że tutaj to jest jednak zupełnie jakaś sytuacja teoretyczna. : No nie wiem. No teoretyczna, powiedział, że mnie wykończy. Prezydent Lech Kaczyński świętej pamięci. : Ja nie wiem, pani redaktor no nie wiem. Myślę że nigdy takich zamiarów nikt nie miał, ani tego pani nie życzył żeby pani... A zwłaszcza tak łagodna osoba w swojej konstrukcji psychicznej, tak wrażliwa, jaką był śp. prezydent Lech Kaczyński. : No, ale powiedział, że mnie wykończy, że jestem na
jego krótkiej liście i mnie wykończy. : Ja znałem pana prezydenta, myślę że na tyle długo, że mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jego konstrukcja wewnętrzna była konstrukcją o pełnej, wielkiej wrażliwości. Dlatego niczego złego pani nie życzył. : A Janusz Palikot uważa pan, że tymi słowami "ktoś powinien zniknąć", to chciał właśnie doprowadzić do tego, żeby fizycznie kogoś unicestwić? : Pani redaktor, wypowiedzi polityków padają na grunt społeczny, na psychikę różnych ludzi. I jeżeli tego jest dużo, jeżeli to się nasila codziennie, jeżeli to trwa przez lata, to może takie reakcje wywoływać, jak ta łódzka. Dokładny związek między tą atmosferą, tym klimatem, tą agresją a zabójstwem musi, oczekujemy tego, zbadać prokuratura. Ale ten związek się narzuca, bo to nie była wypowiedź, to jest zaplanowana polityka trwająca przez wiele lat. Tak pani redaktor. : Czyli dobrze, ale jak uważa pan - bo państwo oczekują, że prokuratura się tym zajmie - dlaczego Prawo i Sprawiedliwość nie złożyło zawiadomienia
przeciwko Januszowi Palikotowi do prokuratury? : Pani redaktor, tych spraw, które należałoby skierować do prokuratury było bardzo dużo i zapewne jest. Nowy wymiar temu wszystkiemu nadało to morderstwo z przyczyn politycznych, z nienawiści politycznej dokonane w Łodzi. My pewnie musielibyśmy codziennie kierować jakieś doniesienia do prokuratury lub przynajmniej kilka w tygodniu takich doniesień. Bo kierowano wobec nas najróżniejsze słowa, bardzo agresywne słowa, które kwalifikowały się często do doniesienia prokuratorskiego, bo naruszały przepisy. Te o dobrym imieniu, to najłagodniej mówiąc, ale także były przecież groźby karalne, które – uznawaliśmy... : Ale "dorżnięcie watahy" - czy pan to pojmuje expressis verbis? "Dorżnięcie watahy Jarosława Kaczyńskiego". Czy uważa pan, że to też była namowa do czynów niegodnych? : To była namowa do czynów niegodnych, ale odczytywaliśmy to w ten sposób, że jest to polityczna namowa. Natomiast po mordzie łódzkim można mieć różne, inne podejrzenia, dużo groźniejsze tego
typu. Jak powiedziałem, że takie wypowiedzi mogły komuś sugerować sięgnięcie po fizyczną broń, tak jak to się stało w Łodzi. Ale niezależnie od wszystkiego, takie wypowiedzi, jak ta pana Sikorskiego, nie powinny nigdy mieć miejsca w polityce i w życiu w ogóle. : Ale ja się z panem zgadzam. : Co to znaczy "dorżnąć watahę"? Kto jest watahą i dlaczego dorżnąć? Pani redaktor za to, za taką postawę, za takie działania, bo one przecież mają swój ciąg, zostaje pan Sikorski awansowany, doceniony przez pana przewodniczącego Platformy Donalda Tuska? Jest jego zastępcą. : No tak, ale czy nie uważa pan, że wypominanie Tuskowi dziadka z Wehrmachtu... : Już nie mówię, że jest ministrem. : ... to nie jest nawoływanie do nienawiści, to nie jest wywoływanie resentymentów itd.? Nie uważa pan? : To nie jest nawoływanie do nienawiści. To jest przywoływanie wątku, który miał miejsce w przeszłości i który powinien być, zdaniem tego, kto o tym mówił, znany opinii publicznej. : A to, że Jarosław Kaczyński mówi o dziennikarzach
"Gazety Wyborczej”, że się wywodzą z KPP, to tak powinno być, czy nie? : Pani redaktor, ale to nie jest nawoływanie do fizycznego unicestwienia. To jest skojarzenie polityczne, skojarzenie związane z działalnością, postawą, korzeniami natury polityczno-aksjologicznej - nazwijmy to w ten sposób. Ale to w debacie publicznej chyba jest coś, co można przyjąć i nie powoduje to niczego złego w tym sensie, że nie tworzy zagrożenia. : No to dlaczego państwo, dlaczego w deklaracji łódzkiej jest mowa o KPP? : Pani redaktor, tutaj trzeba by przywołać zapewne cały kontekst wypowiedzi, bo autorzy deklaracji przywołali skrót. Ja musiałbym sięgnąć do całości żeby to w pełni ocenić. : No, ale to też jest mowa o tym, że nie można używać terminu KPP. No Jarosław Kaczyński może używać, a... : Termin KPP. Nie, no termin KPP jest terminem historycznym więc można go używać, tylko w zależności w jakim kontekście, w jakim skojarzeniu i z jaką intencją. : No właśnie. No to w jakim skojarzeniu używał Jarosław Kaczyński KPP w stosunku
do dziennikarzy? : Ja myślę, że w takim, jak to przed chwilą przywołałem, jeżeli chodzi o charakterystykę działań i postawy aksjologiczno-politycznej. : Dziennikarze "Gazety Wyborczej”, tak? : Jeżeli taki był ten kontekst, bo dokładnie nie pamiętam tego, to być może. Trzeba po prostu przywołać całość wypowiedzi tak tu, jak tam. : No dobrze, rozumiem. Ale o jaki kontekst chodzi tutaj, w deklaracji łódzkiej KPP? : Pozwoli pani tę deklarację, pani redaktor, bo nie znam jej na pamięć, chociaż dość dobrze pamiętam. Właśnie "zrównywanie legalnie działających w kraju partii z reżymami i partiami politycznymi, na przykład KPP, faszyści, NSDAP”. : A kto powiedział o KPP? : To jest jednak zupełnie inna sprawa. Pani redaktor, nie pamiętam w tej chwili, szczerze przyznaję, że nie pamiętam, natomiast te wypowiedzi padały o tym, że nasze ugrupowanie, Prawo i Sprawiedliwość ponieważ upomina się... : Ja panu przypomnę. Do KPP porównał Adam Michnik. Adam Michnik przypomnę nie jest politykiem Platformy Obywatelskiej tylko
jest dziennikarzem. : No tak, ale jest politykiem, którego opinie od wielu lat ... : Nie, nie jest politykiem, jest dziennikarzem. : Był politykiem, jest dziennikarzem, politycznym powiedzmy, redaktorem politycznym, bardzo politycznej gazety. : Ale przyzna pan, trudno, żeby politycy Platformy Obywatelskiej podpisywali się pod tym, z czym państwo się nie zgadzają. A to dotyczy dziennikarza. To nie oni powiedzieli, tylko dziennikarz. : Jeśli pani redaktor mogę skończyć zdanie o panu redaktorze Michniku, to właśnie on jest, jako redaktor naczelny "Wyborczej”, jest myślę utożsamiany, nie bez powodu z... : Z KPP... : ...takim kierunkiem, który jest nazywany przez establishment pewnym skojarzeniom, opiniom, poglądom przez wiele ostatnich lat. Także tutaj myślę, że ta wypowiedź jest charakterystyczna i charakteryzuje.. : Ale on nie jest w rządzie, nie jest w Platformie Obywatelskiej! : To wszyscy wiemy pani redaktor, ale proszę pamiętać, że... : No to po co jego... : ...ten front, o którym dzisiaj mówimy to nie
tylko PO i rząd, także cały szereg innych osób, niestety także część mediów. Pani redaktor, to trzeba jasno powiedzieć. : Dobrze, ale państwo przepraszają za pana Rymkiewicza i za jego słowa, które padały w jego artykułach, w jego poezji. Czy państwo... : Jakie słowa i w jakim kontekście, w jakiej poezji, w jakich artykułach, pani redaktor? Ja bym prosił żebyśmy zawsze sięgali do źródeł jednak. : Dobrze, a czy pan przeprasza za "Gazetę Polską”, którą panu zacytuję, skoro pan mówi o dziennikarzu Michniku. "Bronisław Komorowski ujeżdża świnię ciągniętą przez psy o wykrzywionych twarzach. A te psy to jest Janusz Bartoszewski, Andrzej Wajda, Stefan Niesiołowski". Mam czytać dalej? : Pani redaktor, może pani czytać lub nie - to pani decyzja. Natomiast ja bym chciał jeszcze raz powiedzieć, że trzeba wszystko po pierwsze odczytywać w całości kontekstu, po drugie, oczywiście, że zawsze bezpośrednią odpowiedzialność za... : A Bronisław Komorowski na przykład w mundurze rosyjskim? : Pani już o to mnie pytała,
skomentowałem to wtedy. : O, pierwszy raz pytam. : Za wszystko co piszą gazety, oczywiście one odpowiadają. Ale tu mówię w przypadku tej gazety i tego bardzo wpływowego jeżeli chodzi o rząd dusz w ostatnim 20-leciu, redaktora naczelnego tejże gazety w takim kontekście, że on się wpisuje swoimi działaniami w pewną szerszą całość, szerszy kontekst. Jeżeli legalnie działająca partia opozycyjna, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość ma inne zdanie, a ma inne zdanie, zasadniczo inne zdanie w wielu sprawach niż obóz rządzący, to nie można nazywać nas faszystami, kojarzyć z KPP, z NSDAP itd. : Ale czy redaktor Michnik nazwał was faszystami? : To jest pani redaktor.. : Ale kto nazwał was faszystami, proszę powiedzieć? : Pani przywoływała, bo ja mówię jedno, a pani próbuje mnie zażyć z innej strony. Pani pytała o pana Adama Michnika i KPP, no więc to wyjaśniamy. : A kto faszystami was nazywał? : Pani redaktor, jeżeli pani chce, to przyjdę z artykułami na następną audycję. Niech pani mnie zaprosi, pani zacytuję bardzo
dokładnie, bo jestem człowiekiem i polonistą z wykształcenia, który woli opierać się na źródłach. Ad fontes do źródeł, trzeba sięgać zawsze do tekstu źródłowego. : No więc właśnie. : Nie do komentarzy. Więc ja pani zacytuję te wypowiedzi, bardzo chętnie to zrobię. Nie mam ich dzisiaj w pamięci, natomiast pamiętam oczywiście, że one padały. Pani redaktor, jeżeli mamy taką sytuację w Polsce, że jest demokracja, to ona nie może być pozorna i nie może doprowadzać do tego obóz dzisiaj rządzący, że jeżeli Prawo i Sprawiedliwość ma inne zdanie, ma inną wizję Polski, dokonuje krytycznej oceny, bardzo krytycznej tego rządu i jego działań to nas się próbuje zepchnąć na margines oszołomów, szaleńców. Oszołomy to nazwa historyczna. Zdaje się, że dzisiaj się nie pojawia tylko dlatego, że słowa inne są używane, ale te same skojarzenia są. Kojarzyć z faszystami, NSDAP, KPP itd., czyli z najgorszą i jakby niemającą nic wspólnego z demokracją częścią historii politycznej Europy. : A czy dziennikarze "Gazety Wyborczej”
powinni być przeproszeni za KPP? : Pani redaktor, może już przejdźmy do innych wątków, bo myślę, że... : No, dlaczego, nie tylko na koniec chciałam powiedzieć... : Jakby pani zechciała jeszcze mnie naprawdę zaprosić raz, żebyśmy porozmawiali na podstawie tekstów, na podstawie cytatów, bo... : Dobrze, to jeszcze na podstawie tekstu, dostałam od pana... : Bo pani próbuje coś przywoływać, co po prostu... : ...dostałam od pana esemesa, że dziennikarze... : ...tutaj nie jest pokazywane w całości. : ...że nie sprawdzano bilingów dziennikarzom. : Nie, pani redaktor, pani bilingów. : Pani bilingów, moich bilingów. : Pani redaktor, pani. Bo ja w "Kropce nad i” byłem przez panią o to zapytany. Powiedziałem, że jest to sprawa między innymi dla komisji ds. służb specjalnych. To posiedzenie się odbyło, zbadaliśmy sprawę, ja powiedziałem pani i publicznie w świetle kamer i także właśnie w tym przekazie bezpośrednim, bo czułem się moralnie zobowiązany żeby to zbadać i powiedzieć, że pani, pani redaktor bilingi nie były
pobierane. Lata 2005-2007, czyli w okresie rządu Prawa i Sprawiedliwości. : Mam przed sobą komunikat ABW, w którym komunikacie szef ABW mówi, że Monika Olejnik, jej bilingi nie były sprawdzane po 2007 r., ostatnie sprawdzanie bilingów Moniki Olejnik nastąpiło 12 października 2007 r. : Proszę mi pokazać ten komunikat, pani redaktor i dać go, albo wskazać źródło. Ponieważ to, co pani przywołuje... Ale niech pani posłucha... : Dobrze, zaraz panu dam. : ...potem pani te kartki przejrzy, jeżeli mogę prosić o to. Dlatego, że te ustalenia są ustaleniami komisji i pani redaktor może je sprawdzić poprzez pytania skierowane do innych członków komisji, może pani, no wprawdzie... : Ale ja mam komunikat, a co z tym komunikatem ABW? : Ale pozwoli pani. Ta informacja była właśnie informacją m.in., choć badaliśmy także inne służby, to może jeszcze bardziej wiarygodnie powinno zabrzmieć, nie tylko ABW, ale to była informacja szefa ABW właśnie, m.in. szefa ABW i głównie szefa ABW, ale także innych służb m.in. policji. Bo ona
też ma prawo do czynności operacyjno-rozpoznawczych. : Dobrze, już panu daję. : Chce pani mi powiedzieć, że szef ABW powiedział komisji co innego, a pani w komunikacie, czy w komunikacie wydanym w jakiś inny sposób co innego? Jeśli tak się stało, no to jest interesująca sytuacja. : Zaraz panu dam. Dziękuję Monika Olejnik, Jarosław Zieliński. : Dziękuję bardzo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (236)