Przemycali ludzi za ocean
Byli doskonale zorganizowaną grupą przestępczą. Dysponowali osobami wyszukującymi chętnych na nielegalny wyjazd do Stanów Zjednoczonych, fałszerzami dokumentów, kurierami, charakteryzatorami. W ciągu kilku lat przemycili do USA kilkaset osób, zarabiając na tym kilkaset tysięcy dolarów.
14.10.2003 20:57
11 członków gangu zatrzymali policjanci XX Wydziału Centralnego Biura Śledczego w Rzeszowie. W rozpracowaniu szajki pomogli im funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku oraz amerykańskiego FBI.
Nie wszyscy Polacy chcący wyjechać do Stanów Zjednoczonych otrzymują amerykańskie wizy. Wyszukiwaniem takich osób zajmowali się pośrednicy podkarpackiej szajki. – Chętni na nielegalny wyjazd do USA musieli zapłacić grupie 8,5 tys. dolarów, a niedawno stawka wzrosła do 9 tysięcy. Potem czekali od kilku tygodni do kilku miesięcy, aż uda się zorganizować dla nich paszport – wyjaśnia Lesław Myrda, prokurator Wydziału VI Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Dokumenty członkowie szajki pożyczali, kupowali bądź kradli osobom, które legalnie otrzymały wizę do USA i były podobne do klientów oczekujących na przemyt. – Przestępcy wykorzystywali fakt, że zdjęcie na wizie wklejonej do paszportu jest niewyraźne. W przypadku kupna dokumentu płacono za niego od tysiąca do dwóch tysięcy dolarów – dodaje prokurator Myrda. W pozyskany paszport wklejano zdjęcie oczekującego.
Kierunek: USA
Następnie klienci gangu, zgodnie z poleceniami, na własnych, legalnych paszportach przekraczali granice Polski. Udawali się zwykle autobusowymi kursowymi zazwyczaj do Paryża, ale czasami także do Londynu, Frankfurtu, Berlina, Sztokholmu, Kopenhagi. Tam przejmował ich kolejny kurier. – W razie potrzeby następowała także charakteryzacja podróżnika. Bilety kupowali sobie sami nielegalni imigranci – mówi Wojciech Różycki, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie.
Nielegalny emigrant, wyposażony już w fałszywy dokument tożsamości, wylatywał do Stanów Zjednoczonych. – Grupa wykazywała się przezornością. Jeśli nastąpiła wpadka na którymś z europejskich lotnisk, zawieszano na jakiś czas tranzyt przez to miasto – wyjaśnia prokurator Myrda.
Po przylocie do USA polskich podróżników i udanym przejściu kontroli prowadzonej przez pracowników urzędu imigracyjnego polscy podróżnicy oddawali fałszywe paszporty kolejnemu członkowi gangu, a ten odsyłał falsyfikaty do Polski. Jeśli zaś przemycana osoba została zawrócona do kraju, gang za dodatkową opłatą powtórnie organizował jej przerzut do Stanów.
Międzynarodowy szok
Grupa działała przez kilka lat, jej rozpracowanie zajęło kilka miesięcy. - To była trudna sprawa. Ani członkowie grupy, ani osoby korzystające z ich usług nie były zainteresowane powiadomieniem organów ścigania – mówi mł. insp. Włodzimierz Woźniak, naczelnik XX Wydziału Centralnego Biura Śledczego w Rzeszowie. Jeden z członków został zatrzymany na zachodniej granicy kraju, pozostali w woj. podkarpackim i innych regionach Polski. Pomocni przy tym okazali się policyjni antyterroryści.
Mózgiem zorganizowanej grupy przestępczej okazał się niespełna pięćdziesięcioletni Mieczysław S., mieszkaniec pow. niżańskiego, oficjalnie trudniący się rolnictwem. Aresztowano go tymczasowo na trzy miesiące. Podobne środki zapobiegawcze zastosowano jeszcze wobec dwóch członków szajki. Jeden z nich zajmował się przerzutem Polaków do zachodniej Europy, drugi organizowaniem dla przemycanych fałszywych paszportów.
Wobec pozostałych 8 zatrzymanych, mieszkańca woj. małopolskiego oraz osób z okolic Tarnobrzega, Niska i Stalowej Woli, sąd zastosował jako środki zapobiegawcze: poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju wraz z zatrzymaniem paszportów, dozór policyjny. Marian S. otrzymał zarzut stworzenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Pozostali - udziału w takiej grupie.
W rozpracowaniu podkarpackiej szajki pomogły informacje przekazywane przez funkcjonariuszy Morskiego Oddziału Straży Granicznej i amerykańskiego FBI. Przemytnicza afera przyczyni się też do zmiany procedur imigracyjnych: od stycznia 2004 r. na amerykańskich lotniskach planuje się wprowadzenie skanerów źrenic oraz kontrolę odcisków palców.
– Ponadto członkowie grupy mogli umożliwić wyjazd z kraju osobom poszukiwanym przez wymiar sprawiedliwości – mówi Włodzimierz Woźniak.
Bartosz Bącal