Świat"Przemówienie Koehlera sygnałem do dialogu z Polską"

"Przemówienie Koehlera sygnałem do dialogu z Polską"

Polski publicysta Adam Krzemiński uznał
sobotnie przemówienie prezydenta Niemiec Horsta Koehlera podczas
Dnia Stron Ojczystych w Berlinie za "wyraźny sygnał" ze strony
Niemiec, że zależy im na dialogu z Polską.

02.09.2006 | aktual.: 02.09.2006 18:01

Nawiązując na samym początku do napaści Niemiec na Polskę 1 września 1939 r. prezydent pokrzyżował plany organizatorów, którzy chcieli za pomocą tego spotkania 2 września przysłonić rocznicę wybuchu wojny, która i tak jest raczej słabo znana w Niemczech - powiedział Krzemiński w Berlinie. Publicysta "Polityki" należy do czołowych znawców stosunków polsko-niemieckich.

Krzemiński podkreślił, że przemówienie prezydenta RFN nie było często spotykanym samoużalaniem się Niemców nad własnym losem. Koehler przedstawił natomiast inne ważne aspekty tej problematyki, m.in. integrację przesiedlonych w społeczeństwie Republiki Federalnej.

Polski publicysta wskazał na pozytywną ocenę przez prezydenta Niemiec wystawy "Ucieczka, wypędzenie, integracja", przygotowanej przez Muzeum Historii RFN w Bonn. Według niemieckiego rządu, bońska wystawa powinna być podstawą przyszłej placówki, tzw. "widocznego znaku" upamiętniającego wypędzenia.

Krzemiński zwrócił uwagę, że Koehler ani razu nie wymienił drugiej wystawy - "Wymuszone drogi". Opracowana z inicjatywy szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach wystawa została ostro skrytykowana przez polskie władze.

Najważniejszym, z polskiego punktu widzenia fragmentem wystąpienia prezydenta była - zdaniem Krzemińskiego - jego reakcja na zakwalifikowanie go przez Steinbach jako wypędzonego. Koehler skorygował wypowiedź Steinbach i podkreślił, że nie jest wypędzonym, lecz "przesiedleńcem i uchodźcą". Przypomniał, że jego rodzice wprowadzili się w 1940 r. do domu w okupowanej Polsce, który naziści zabrali przedtem polskiemu gospodarzowi.

"Jest to tym ważniejsze, że tych słów nie było w tekście przemówienia, lecz zostały dodane przez prezydenta spontanicznie" - podkreśla Krzemiński. Prezydent wyraźnie pokazał, że także wypędzeni, lub przynajmniej ich część, była elementem etnicznych czystek zaplanowanych i przeprowadzonych przez Trzecią Rzeszę - tłumaczy publicysta.

Sygnał gotowości do dialogu jest - zdaniem Krzemińskiego -tym ważniejszy, że obecnie rysuje się szansa na rozwiązanie sporu o upamiętnienie wypędzeń. Warunkiem jest przejęcie roli wiodącej w pracach nad realizacją takiego projektu przez władze państwowe. Ziomkostwa uczestniczyłyby w tym projekcie, nie miałyby jednak głosu decydującego. "Mam wrażenie, że takie rozwiązanie jest dla Polski do przyjęcia" - ocenia Krzemiński.

Jacek Lepiarz

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)