Przegląd prasy - 9 grudnia 2000 r.

Przegląd prasy - 9 grudnia 2000 r.

Gazeta Wyborcza: Jak na wojnę

Nastolatki wychodzą na ulicę jak na wojnę. Nie ma bezpiecznych miejsc. O każdej porze - w tramwajach, na ulicach, pod szkołami - jedni młodzi ludzie atakują drugich. Przemoc jest powszechna i codzienna. Policja sobie nie radzi, dorośli nie reagują.
Biją, bo lubią. Powinno się urządzić publiczną egzekucję paru takich gości, wtedy byłby porządek - mówią uczniowie jednego z poznańskich liceów. Kto się wyróżnia w klasie, ma pieniądze, trzeba go rąbnąć. - dodają.
Osoby atakowane bez słowa sprzeciwu oddają pieniądze, walkmany, kurtki, portfele i inne wartościowe rzeczy. Nie reagują, bo wiedzą, że i tak nikt im nie pomoże, a sami dostaną jeszcze bardziej. Małe grupki wymuszaczy korzystają pod szkołami z niemocy dorosłych. Potrafią sterroryzować nie tylko młodzież - również nauczycieli i rodziców.
Trzeba się szanować - radzi rzecznik praw ofiar, Krzysztof Orszagh. Poczucie bezkarności sprawia, że sprawcy drobnych wykroczeń popełniają kolejne, cięższe.

Więcej: "Gazeta Wyborcza"- Jak na wojnę

Gazeta Wyborcza: Ręce precz od elektorów

Amerykanie mogą sobie pozwolić na nieuleczalny optymizm, bo ich instytucje są na szczęście oparte na z gruntu pesymistycznych założeniach. Historia nauczyła twórców amerykańskiej konstytucji, że nie można ufać ani masom, ani władzom, którzy nimi rządzą.
Ludzie ulegają ambicji, chęci zemsty i chciwości. Skuteczne rządy nie opierają się na założeniu, że człowiek jest istotą racjonalną, lecz na dyskretnie żywionym przekonaniu, że targają nim irracjonalne emocje. Dlatego właśnie twórcy amerykańskiej konstytucji wymyślili system demokracji pośredniej, z kolegium elektorskim jako jednym z jej centralnych elementów - twierdzi autor artykułu, Robert D. Kaplan - jeden z najbardziej wpływowych publicystów amerykańskich.
Amerykanie zamiast na George'a W. Busha lub Ala Gore'a, głosują na elektorów przypisanych do kandydatów w poszczególnych stanach. Kolegium elektorskie chroni m.in. mniejszości przed tyranią większości. Gdyby zamiast 50 stanowych kampanii wyborczych była jedna krajowa, sprawny demagog mógłby zignorować prawa jakiejś mniejszości etnicznej.
Zniesienie kolegium elektorskiego wzmocniłoby tendencję upodobniającą amerykańską scenę polityczną do krajów Trzeciego Świata. Amerykańscy dyplomaci, roztaczający uroki demokracji wśród przedstawicieli tych krajów, nie zdają sobie sprawy z coraz bardziej uderzającego podobieństwa życia politycznego w USA i Trzecim Świecie - uważa R. Kaplan.

Gazeta Wyborcza: Grzech w kopercie (rozmowa Dominiki Wielowieyskiej z bp. Tadeuszem Pieronkiem na temat korupcji)

Ludzie nie przyjmują do wiadomości, że danie łapówki jest przekroczeniem prawa Bożego, czyli grzechem. Oprócz złamania przepisów jest to naruszenie norm moralnych - mówi bp Pieronek. Łapówkarstwo oznacza okradanie nas wszystkich. Pieniądze, które powinny znaleźć się w kasie gminy czy państwa, lądują w kieszeni łapówkarza. Powoduje to, że ludzie nie są równo traktowani. Ci którzy nie chcą dać łapówki lub nie mają po prostu pieniędzy, zawsze będą traktowani gorzej.

Według moralności chrześcijańskiej cel nie uświęca środków. Podejmowanie tematów korupcji jest trudne. Ludzie nie chcą słyszeć, że kradną, biorą łapówki albo je dają. Nie chcą słyszeć, że są to zjawiska powszechne.

- Przy różnych okazjach powtarzam, że musimy się sobie przyjrzeć, jakimi to jesteśmy chrześcijanami. - mówi bp Pieronek. Duchowni są od tego, aby patrzyć przede wszystkim na sprawy, które nie są związane z ziemskim życiem. Istotą Kościoła jest wskazywanie wiernym, że człowiek ma do zdobycia coś więcej niż urządzenie sobie gniazdka na ziemi. Jeżeli Kościół potrafi ludzi do tego przekonać, to dobrze, to wystarczy. I to ma konsekwencje dla życia codziennego. - dodaje.

Trybuna: Polityka z zewnątrz (wywiad z Jackiem Uczkiewiczem, wiceprezesem Najwyższej Izby Kontroli)

Najwyższa Izba Kontroli dawno już nie była pod takim ostrzałem krytyki: że wtrąca się w sprawy, które do niej nie należą, że w swym postępowaniu i ocenach jest stronnicza, że przy formułowaniu opinii górę nad obiektywizmem biorą sympatie polityczno-towarzyskie osób z kierownictwa, prezesa i wiceprezesów.
Rok, dwa lata temu też stawiano Najwyższej Izbie Kontroli zarzuty. Ich charakter był jednak radykalnie odmienny. Wtedy podnoszono przede wszystkim kwestię skuteczności NIK, wskazywano, że nie są realizowane wnioski zawarte w informacjach pokontrolnych.
W wielu przypadkach nieprawidłowości, jakie ujawniamy, zawisają w próżni. Nie jest to oczywiście wina NIK, gdyż my możemy tylko przygotowywać rzetelną informację. Teraz stawia się pytanie, czy NIK - realizująca kontrolną funkcję w państwie - ma prawo istnieć. - mówi Uczkiewicz.
Staranność kontroli zależy od profesjonalizmu kontrolerów, chociaż i oni mogę się mylić. Staramy się jednak, aby kontrole prowadzili specjaliści najwyższej klasy, absolutnie bezstronni i wolni od uwikłań politycznych. - dodaje.
Zarzuty partyjności są nieliczne, ale mocno nagłaśniające. Mają swoje dwa źródła: kontrolowane podmioty oraz niektóre kręgi polityczne. Najczęściej formułuje się je po to, aby odwrócić uwagę od zasadniczych, poważnych ustaleń kontroli.

Rzeczpospolita: Chińczycy chcą do Polski

Trzy razy w tygodniu przed bramą ambasady polskiej w Pekinie ustawia się kolejka do konsulatu po polskie wizy. Jest to kolejka niezadowolonych i narzekających.
Jedna pani się oburza, że przychodzi już po raz trzeci i wciąż nie wie, czy dostanie wizę. Jakiś mężczyzna z teczką denerwuje się, że rząd polski utrudnia mu robienie interesów w Polsce. Inni narzekają, że nie mogą uczyć się w polskich prywatnych uczelniach. W chińskiej prasie pojawiły się nawet teksty krytykujące polskie konsulaty za zbyt restrykcyjną politykę wizową.
Choć nie jest to oficjalną polityką państwową, to wiadomo, że władze chińskie nie tylko nie mają nic przeciwko emigracji na Zachód, ale wręcz po cichu do niej zachęcają. Chiny są przeludnione, a zagraniczne skupiska rodaków to dla chińskiego państwa cenne źródło waluty (wielu wraca z pieniędzmi do kraju lub wysyła je rodzinie) i wiedzy (choćby profesjonalnej, zdobywanej przez Chińczyków na zagranicznych uczelniach.
Dyplom zachodniej uczelni to dla młodego Chińczyka klucz do sukcesu.

Życie: Wirus thetana

Czyli rzecz o scjentologii. Zjawisko to, choć rodem z USA, dawno już przestało być problemem wyłącznie amerykańskim. W Rosji tym zrzeszeniem religijnym zajmują się służby specjalne, które rok temu przejęły biura scjentologów. Niechęć wyznawców nowej religii do płacenia podatków wywołała podejrzliwość hiszpańskich organów ścigania i w ostateczności spowodowała wydanie przez sąd 30-letnich wyroków dla przywódców organizacji na Płw. Iberyjskim. Jednak najbardziej aktywny jest kościół scjentologiczny w Niemczech i we Francji, gdzie uważany jest za drugą, po Świątyni Słońca, najgroźniejszą sektę. Elementem walki z organizacją jest we Francji ustawa antysektowa, która wprowadziła nieznaną dotychczas kategorię "manipulacji mentalnej" pojmowanej jako ciężkie przestępstwo. Z kolei w Niemczech 4 lata temu bojkotowano film "Mission: Impossible", w którym główną rolę grał jeden z najsłynniejszych członków zgrupowania scjentologicznego, Tom Cruise. Tymczasem w 1997 r. zza oceanu dotarł do niemieckich władz list, w
którym znane osobistości ze świata kultury i show-biznesu oskarżały ówczesny obóz rządzący o gwałcenie wolności światopoglądu i prześladowanie wyznawców scjentologii, którego nie powstydziłby się nawet gnębiący Żydów Hitler - pisze Monika Kołłątaj.
Więcej: Wirus thetana.(jd)

przegląd prasygazetawyborcza
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)