Przedwyborcza debata Berlusconi-Prodi
Ostra i pełna złośliwości była przedwyborcza
debata przywódcy centroprawicowej koalicji rządzącej Silvio
Berlusconiego i lidera centrolewicowej opozycji Romano Prodiego. Był to drugi i ostatni pojedynek obu liderów przed wyborami
parlamentarnymi 9 i 10 kwietnia.
04.04.2006 | aktual.: 04.04.2006 11:12
W porównaniu z poprzednią debatą sprzed trzech tygodni podczas tej znacznie bardziej iskrzyło między oboma odwiecznymi rywalami na włoskiej scenie politycznej. Podczas gdy premier Berlusconi bezlitośnie atakował lewicę i sprawowane przez nią do 2001 roku rządy, Prodi mówił, załamując ze śmiechem ręce, że zabraknie mu czasu, przewidzianego w regulaminie debaty na odparcie wszystkich zarzutów i epitetów pod adresem jego bloku i niego osobiście.
Może powinniśmy posłuchać rad naszych żon, które prosiły nas, by nasza konfrontacja była spokojna i w duchu fair play- powiedział Prodi, komentując kolejne zarzuty. Na nic jednak nie zdały się te apele, bo już kilkanaście minut później Berlusconi nazwał byłego przewodniczącego Komisji Europejskiej przydatnym idiotą, który użycza swej twarzy dobrodusznego proboszcza lewicy, która w 70% składa się z komunistów.
Rzeczywiście - odparł złośliwie Prodi - mam charakter dobrodusznego proboszcza, nie mam skomplikowanego systemu nerwowego. Przytaczającemu wiele liczb premierowi zarzucił, że trzyma się ich, jak pijany płotu.
Romano Prodi powtórzył, że gdy wygra wybory, jego blok podejmie decyzję o natychmiastowym wycofaniu włoskich wojsk z Iraku. Rządowi wypomniał, że na operację w tym kraju wydał 1 mld 300 mln euro. Pojechaliśmy tam z misją pokojową, a tymczasem tylko siedem procent z tej sumy wydano na cele nie militarne, na pomoc dla ludności, na rozwój - podkreślił lider opozycji.
Premier przypomniał natomiast przywódcy opozycji, że w porozumieniu z władzami Iraku włoskie wojska opuszczą ten kraj do końca tego roku.
Zwracając się na koniec do wyborców Romano Prodi mówił o potrzebie przywrócenia we Włoszech sprawiedliwości i harmonii społecznej oraz zarzucił premierowi, że zostawia podzielony kraj. Berlusconi zaś apelował, by nie głosować na lewicę, gdyż - jak ostrzegał - chce ona podnieść podatki.
Obaj politycy wyszli ze studia nie podając sobie rąk.
Z powodu ich telewizyjnego pojedynku komercyjna telewizja Mediaset, należąca do premiera Berlusconiego, przełożyła na maj zapowiedzianą na 2 i 3 kwietnia emisję filmu o Janie Pawle II "Karol - papież, który pozostał człowiekiem" z Piotrem Adamczykiem w roli głównej.