Przedłużono godzinę policyjną w Bagdadzie
Policja i wojsko patrolowały Bagdad oraz trzy sąsiednie prowincje, aby dwa dni po zniszczeniu przez ekstremistów szyickiego Złotego Meczetu w Samarze powstrzymać falę przemocy na tle religijnym, w której od środy zginęło co najmniej 130 osób.
Siły bezpieczeństwa zablokowały główne ulice Bagdadu i otoczyły dwa najważniejsze stołeczne meczety sunnickie, aby ochronić je przed odwetowymi atakami szyickich fanatyków. Godzinę policyjną w Bagdadzie przedłużono prawie do wieczora i centrum sześciomilionowego miasta było rano jak wymarłe. Policjanci i żołnierze zawracali nieliczne samochody, które wyjechały na ulice.
Kraj znalazł się na krawędzi wojny domowej, a strategia amerykańska w Iraku stanęła przed najtrudniejszą próbą od czasu inwazji w marcu 2003 roku.
Rząd przedłużył godzinę policyjną z szóstej rano do czwartej po południu w Bagdadzie, a także w prowincji Salahaddin, gdzie leży Samarra, i w prowincjach Babil i Dijala, zamieszkanych przez szyitów i sunnitów.
Podczas gdy w śródmieściu Bagdadu ulice były prawie puste, nie wszyscy przejmowali się godziną policyjną w szyickich slumsach we wschodniej części Bagdadu, zwanej Miastem Sadra. Teren ten kontrolują bojówki Armii Mahdiego, milicji radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra. W pobliżu jednego z tamtejszych parkingów znaleziono zwłoki sześciu osób, skute kajdankami i ze śladami kul.
Na południe od stolicy, w szyicko-sunnickim regionie zwanym Trójkątem Śmierci, napastnicy wtargnęli do szyickiego domu w mieście Latifija, oddzielili mężczyzn od kobiet i zabili pięciu mężczyzn.
O przedłużeniu godziny policyjnej aż do czwartej po południu zakomunikowała późnym wieczorem w czwartek iracka telewizja państwowa. Miało to zapobiec gromadzeniu się ludzi w meczetach na tradycyjnych południowych modłach piątkowych. Władze obawiały się, że zatłoczone meczety staną się celem nowych zamachów bombowych, a także miejscem, gdzie radykalni kaznodzieje mogą zignorować apele wyższych rangą duchownych o powściągliwość i podburzyć wiernych do nowych ataków.
Niemal bezprecedensowy zakaz wychodzenia z domów na czas modłów piątkowych pokazuje, jak bardzo władze obawiają się, iż obecny kryzys może doprowadzić do wojny domowej między arabskimi sunnitami i szyitami.
Po raz pierwszy słyszę, jak politycy mówią, że niepokoi ich możliwość wybuchu wojny domowej - powiedział znany działacz kurdyjski Mahmud Osman.
Furia, jaka opanowała wielu szyitów na wiadomość o zniszczeniu złotej kopuły w meczecie-mauzoleum w Samarze, jednym z czterech najważniejszych sanktuariów szyickich w Iraku, grozi storpedowaniem rozmów o utworzeniu nowego rządu z udziałem wszystkich irackich społeczności religijnych i etnicznych. Powstanie takiego gabinetu jedności narodowej jest zaś według Amerykanów kluczem do wygaszenia rebelii, szerzącej się głównie na terenach sunnickich.
Największe ugrupowanie arabskich sunnitów w parlamencie ogłosiło w czwartek, że wycofuje się z rokowań do czasu, gdy zdominowane przez szyitów władze kraju przeproszą za zniszczenia, jakich doznały świątynie sunnickie podczas odwetowych ataków szyickich. Ucierpiało w nich ogółem prawie 170 meczetów - ostrzelanych, okupowanych, podpalonych lub wysadzonych w powietrze.
Jeśli sunnici i szyici nie dojdą do porozumienia, załamie się cała strategia amerykańska, w której powstanie rządu jedności jest warunkiem uspokojenia sytuacji w Iraku, przybliżającym moment wycofania wojsk USA.
Premier Iraku Ibrahim Dżafari spotkał się w czwartek z duchownymi obu odłamów islamu, szyickiego i sunnickiego, i wieczorem przywódcy obu społeczności kolejny raz zaapelowali o zachowanie spokoju. Po przedłużeniu godziny policyjnej spadła liczba meldunków o nowych incydentach. Napięcie między szyitami i sunnitami jest jednak nadal bardzo silne.
Prezydent USA George W. Bush wyraził uznanie przywódcom irackim za apele o powściągliwość i oświadczył, że atak bombowy na Złoty Meczet był "niegodziwym postępkiem" i próbą rozniecenia konfliktu.
Anonimowy dyplomata zachodni powiedział w Bagdadzie agencji Associated Press, że trwają rozmowy o tym, by Złoty Meczet jak najszybciej odbudować, gdyż widok jego ruin będzie do czasu ukończenia rekonstrukcji "nieustającą prowokacją" dla szyitów.
Amerykanie obiecali już pomoc finansową przy odbudowie, a do udziału w tym przedsięwzięciu zgłosiły się w czwartek Włochy, oświadczając, że chcą w ten sposób pomóc w walce z "fanatyzmem".