"Przecieki" - prasa na celowniku prokuratury?
Prokuratura ustala, kto z funkcjonariuszy
publicznych mógł dopuścić się "przecieków" do prasy w sprawie
starachowickiej, ale nie wyklucza objęcia postępowaniem
dziennikarzy, którzy te "przecieki" publikowali.
17.10.2003 13:35
Ostatnio "Gazeta Wyborcza" opublikowała uzasadnienie wniosku kieleckiej prokuratury okręgowej o uchylenie immunitetu byłemu wiceszefowi MSWiA Zbigniewowi Sobotce. Wcześniej zaś "Rzeczpospolita" opisywała zeznania szefa policji Antoniego Kowalczyka, który miał je zmieniać i obciążać Sobotkę.
Polecenie wszczęcia śledztwa w sprawie "przecieków" do prasy informacji z tego śledztwa wydał na początku tygodnia minister sprawiedliwości - prokurator generalny Grzegorz Kurczuk. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zdecydowała, że sprawę poprowadzi prokuratura okręgowa.
"Wszczęliśmy już postępowanie sprawdzające w sprawie publikacji 'GW' i 'Rzeczpospolitej'" - poinformował rzecznik PO Maciej Kujawski (postępowanie takie poprzedza decyzję prokuratury, czy wszcząć formalne śledztwo, czy odmówić tego). "Na razie gromadzimy dokumenty; będziemy też ustalać krąg osób, które mogły mieć dostęp do dokumentu opublikowanego przez 'GW'" - dodał Kujawski.
Spytany, czy śledztwo może zmierzać do ścigania funkcjonariuszy publicznych, którzy przekazali prasie informacje ze śledztwa, czy też i samych dziennikarzy, Kujawski odparł, że "postępowanie zmierza głównie do ustalenia ewentualnych funkcjonariuszy publicznych, którzy przekazali te wiadomości". Prokurator nie wykluczył też jednak objęcia śledztwem i przedstawicieli mediów.
Według Kujawskiego na razie podstawą postępowania jest artykuł kodeksu karnego, który przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2 dla tych, którzy bez zezwolenia rozpowszechniają publicznie wiadomości ze śledztwa, zanim zostały one ujawnione w postępowaniu sądowym.
W tym kontekście Kujawski podkreślił, że nie ma znaczenia to, że uzasadnienie wniosku ws. immunitetu Sobotki formalnie było dokumentem jawnym. "Tam były zawarte wiadomości ze śledztwa, na których upublicznienie prokuratura nie dała zgody" - oświadczył.
Odnosząc się w czwartek w Sejmie do opublikowania przez "Gazetę Wyborczą" uzasadnienia wniosku prokuratury o uchylenie Sobotce immunitetu Kurczuk oświadczył, że "nie pozostawia wątpliwości, że przeciek wystąpił w Sejmie". Powołał się na fakt, że do zamieszczonego na stronach internetowych "GW" wniosku prokuratury dołączono też pismo marszałka Sejmu w tej sprawie, którym prokuratura nie dysponowała.
W czwartek w Sejmie Kurczuk potwierdził, że Kowalczyk początkowo zaprzeczał w swych zeznaniach, by przekazywał Sobotce informację o planowanej akcji policji wobec starachowickich samorządowców, ale na trzecim przesłuchaniu przyznał, że przekazał wiceszefowi MSWiA "pewne informacje o sprawie". Kurczuk oświadczył, że nie będzie podejmował żadnych działań w celu zmiany stanowiska kieleckiej prokuratury, która uznała odtajnienie zeznań Kowalczyka przed przesłuchaniem Sobotki za niedopuszczalne.