PolskaPrywatyzacja w gniazdach

Prywatyzacja w gniazdach


Dyrektorzy większości krakowskich przedszkoli kręcą nosem na prywatyzacyjne pomysły władz miejskich. Boją się pracy na własny rachunek, kosztów remontów i utraty praw Karty Nauczyciela. Nie przekonują ich argumenty zwierzchników z magistratu, że prywatyzacja polepszy ofertę przedszkoli, zwiększy ich konkurencyjność i zmniejszy wydatki miasta.

Według wstępnych analiz wydziału edukacyjnego na prywatyzację zgodziłoby się na razie kilka samorządowych przedszkoli. To niewiele, zważywszy, że jest ich w Krakowie ponad 120. Dyrektorzy obawiają się, że twarde prawa ekonomii, duże koszty utrzymania budynków (większość jest wiekowych) zmuszą ich do zwolnień kadry i zwiększenia czesnego.

- Jak będą zatrudniani nauczyciele i kto na tym chce zarobić? - pytają. Nie przekonały ich nawet doświadczenia kolegów z nowosądeczczyzny, gdzie sprywatyzowano przedszkola.

Więcej pytań

Pomysł prywatyzacji krakowskich przedszkoli powrócił po siedmiu latach. Tym razem, jak zauważa Tadeusz Matusz, dyrektor Wydziału Edukacji, jest większa determinacja, by wprowadzić go w życie. Wiadomo, że prywatyzacja nie dotknie wszystkich. Władze chcą, by były to te przedszkola, które mieszczą się w tzw. gniazdach, czyli mające obok siebie inne.

Muszą mieć uregulowaną własność i ustabilizowaną sytuację finansową.

Lucyna Zimowska, wicedyrektor Przedszkola 44 zauważa jednak, że koszty utrzymania budynku, w konsekwencji konieczność podniesienia czesnego może doprowadzić do zmniejszenia się dzieci w oddziałach. Bożena Mąsior, dyrektorka Przedszkola 90 dodaje, że wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi w sprawie prywatyzacji, a spotkanie z dyrektorami nowosądeckich przedszkoli nic jej nie wyjaśniło. Wiceprezydent Krakowa Józef Winiarski zapewnia, że rodzice przedszkolaków na pewno na tym finansowo nie stracą, a może nawet zyskają; kurator oświaty Elżbieta Lęcznarowicz nie jest tego taka pewna.

Bez Karty Nauczyciela

Doświadczenia, które ma Nowy Sącz (prawie 50 procent przedszkoli sprywatyzowanych), zdaniem wiceprezydenta Winiarskiego zachęcają. Zofia Smajdor, dyrektorka jednego z nich twierdzi, że łatwiej w takiej sytuacji gospodarować jej środkami finansowymi. - Trzeba jednak być uczciwym, dbać o bazę, o zapewnienie dobrych posiłków i o poszerzenie oferty. Od czterech lat nie podnosimy czesnego, które wynosi sto złotych. O wiele więcej płacą rodzice w przedszkolach samorządowych - podkreśla. - Mamy programy autorskie i zajęcia dodatkowe.

Właściciel musi jednak przeprowadzać remonty wewnątrz budynku, a nauczyciele i dyrektor tracą uprawnienia wynikające z Karty Nauczyciela: możliwości awansu zawodowego i wcześniejszej emerytury.

W Nowym Sączu samorząd pokrywa 75 proc. kosztów pobytu dziecka w sprywatyzowanym przedszkolu. Nie wiadomo jak byłoby w Krakowie. Następna komisja edukacji będzie poświęcona właśnie temu problemowi.

kach

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)