Prowokacja na Białorusi. Polski chargé d'affaires wezwany przez Mińsk
Białoruskie MSZ wezwało chargé d'affaires polskiej ambasady w Mińsku. Reżim przekazał protest w sprawie rzekomego szpiegostwa. Chodzi o zatrzymanego w czwartek Polaka, który według propagandystów miał zdobywać informacje na temat manewrów Zapad-2025. Polski rząd traktuje sprawę jako "prowokację reżimu Łukaszenki wymierzoną w Polskę".
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie, białoruskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską i Białoruś.
Chargé d’affaires ambasady RP w Mińsku Krzysztof Ożanna został wezwany do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białorusi. Jak podaje propagandowa agencja BiełTA, wręczono mu "stanowczy protest w związku z aktem szpiegostwa, którego dopuścił się obywatel Rzeczypospolitej Polskiej (...) na terytorium Republiki Białorusi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Karol Nawrocki w USA. Mieszkańcy Białegostoku powiedzieli, co myślą o tej wizycie
"Polskiemu dyplomacie powiedziano, że takie działania Warszawy są niedopuszczalne, rażąco naruszają zasady dobrego sąsiedztwa i poważnie szkodzą stosunkom dwustronnym" - napisano w komunikacie.
"Strona białoruska zażądała, aby strona polska powstrzymała się od działań godzących w bezpieczeństwo narodowe Republiki Białorusi i powróciła do głównego nurtu cywilizowanego dialogu i powszechnie akceptowanych form komunikacji międzypaństwowej" - podkreślono.
Polski rząd: prowokacja Łukaszenki
W czwartek telewizja państwowa "Biełaruś-1" poinformowała o zatrzymaniu Polaka Grzegorza G. 26-latek miał rzekomo mieć przy sobie tajne materiały dotyczące białorusko-rosyjskich manewrów Zapad-2025.
Jak informowaliśmy, G. to karmelita z zakonu w Krakowie. Niedawno został jednak skierowany do klasztoru w Trutowie.
Premier Donald Tusk przekazał, że polskie służby "absolutnie wykluczają", by zatrzymany Polak miał zdobywać tajne materiały. Informacje reżimowych mediów nazwał "prowokacją Łukaszenki" i "bredniami".
- Według mojej informacji odwiedzał księdza, swojego znajomego czy przyjaciela, który mieszka czy działa na Białorusi. W tej chwili tyle wiadomo - wskazał premier.
Czytaj więcej: