Protestujący opuścili Sejm. Witał ich tłum warszawiaków. Hartwich: nasze dzieci nie są już obywatelami w 84 proc.
Po czterdziestu dniach protestu niepełnosprawni i ich rodzice opuścili Sejm. Przed gmachem parlamentu czekali na nich nie tylko dziennikarze i rodziny, ale także wspierający ich warszawiacy. - Ta decyzja, to nasz głos rozsądku. Obawialiśmy się o zdrowie i życie naszych dzieci - tłumaczyła zawieszenie protestu Iwona Hartwich.
27.05.2018 | aktual.: 27.05.2018 16:48
Po godzinie 14 protestujący wyszli z Sejmu. Witał ich tłum warszawiaków i reporterów. Pojawiła się Janina Ochojska i Wanda Traczyk-Stawska, która serdecznie przytuliła protestujących niepełnosprawnych: Kubę, Adriana, Magdę i Wiktorię.
- Ta decyzja, to nasz głos rozsądku. Po tym jak zostaliśmy potraktowani przez marszałka Sejmu i Straż Marszałkowską obawialiśmy się o zdrowie i życie naszych dzieci. Nie skończyliśmy protestu dla przyjemności minister Rafalskiej i Jarosława Kaczyńskiego - stwierdziła Iwona Hartwich. - Do wiadomości pana Jarosława Kaczyńskiego - dalej Adrianowi nie starcza na buty. Ale te, które ma na sobie, dostał w Sejmie od dobrych ludzi, od posłanek - dodała.
Oświadczenie protestujących: obecny rząd nie jest gotowy do dialogu
- Po 40 dniach walki o godne życie naszych niepełnosprawnych dzieci, po 40 dniach ciągłych upokorzeń, ciągłej pogardy ze strony obecnego rządu, zawieszamy protest. Obecny rząd nie jest gotowy do dialogu z nami, jedynie do monologu. Nigdy nie zrozumiemy, że w naszym kraju skazuje się osoby niepełnosprawne, niezdolne do samodzielnej egzystencji na życie w biedzie i ubóstwie. Państwo nakazuje im żyć za niecałe 900 zł. Nie udało nam się skłonić rządu do realizacji pierwszego postulatu. Nigdy nie zrozumiemy, że obecna władza nie chciała pomóc najsłabszej grupie społecznej skromnym dodatkiem na życie w kwocie 500 zł. Złożyliśmy stronie rządowej cztery kompromisy. Zabrakło dobrej woli, żeby nawet w innej formie dodatku ulżyć w niełatwym już życiu osób z niepełnosprawnościami - odczytała oświadczenie protestujących Iwona Hartwich.
Hartwich stwierdziła, że cieszy się, że udało się uczynić problemy osób niepełnosprawnych tematem numer jeden. - Mamy nadzieję, że na stale zagości w temacie publicznej i wrażliwości społecznej. Nasz protest unaocznił bardzo trudną sytuację rodzin, w których występuje niepełnosprawność. Od dawna postulowaliśmy o zrównanie renty socjalnej. Na nasz ostatni list zatytułowany "84 proc. człowieka" Ministerstwo Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej odpisało i twierdziło, że podwyżka tego świadczenia jest niemożliwa, że nie są prowadzone w tym kierunku żadne prace. Mamy 100 procent. Nasze dzieci nie są już osobami w 84 procentach. To jest oczywiście mały krok w stronę przywracania im godności. Od dawna postulowaliśmy o waloryzację zasiłku pielęgnacyjnego, który od 12 lat wynosi 153 zł. Dzięki protestowi udało się skłonić rząd do bardzo skromnej podwyżki, w tym roku o jedyne 30 złotych - dodała.
Hartwich: mamy nadzieję, że nasza decyzja umożliwi zorganizowanie Sejmu Dzieci i Młodzieży
Podziękowała wszystkim osobom wspierającym protest, posłom - szczególnie Joannie Scheuring-Wielgus, Joannie Ochojskiej i Wandzie Traczyk-Stawskiej.
- Mamy nadzieję, że nasza decyzja pozwoli na zorganizowanie zgodnie z planem Sejmu Dzieci i Młodzieży. Jesteśmy przekonani, że gdyby tylko mogli, gdyby mieli taką moc uchwaliliby dla swoich niepełnosprawnych kolegów i koleżanek 500 zł na życie - stwierdziła mama niepełnosprawnego Jakuba.
Podziękowania dla wszystkich osób wspierających protest złożyli także Adrian i Jakub.
- Pani Wanda Traczyk-Stawska przekazała nam małpkę, która przetrwała drugą wojnę światową, a która była dla nas dużym wsparciem, chcielibyśmy ją teraz zwrócić, bo wiemy, że jest niezwykle cenną pamiątka - stwierdziła jedna z protestujących mam.
Traczyk-Stawska: ten Sejm nie może nazywać się parlamentem, nie szanuje godności człowieka
- Dostałam tę małpkę, gdy oddawałam broń, gdy było zawieszenie broni, ale wy nigdy nie skapitulujecie, bo takie macie mamy i tacy jesteście, że dziś będzie tylko zawieszenie broni. Gdybym była generałem, to bym wam dała krzyże Virtuti Militari - stwierdziła uczestniczka powstania warszawskiego. - Chciałam powiedzieć Kubie i Adrianowi, że są bohaterami. Gdy w Sejmie szarpano wasze matki, a wy nie mogliście im pomóc, myślałam, że pęknie mi serce. Sejm nie może się nazywać parlamentem, bo Sejm to miejsce, gdzie nie szanuje się godności człowieka - dodała Traczyk-Stawska.
Janina Ochojska: Witajcie bohaterowie! Dziękuję, że wytrwaliście tak długo
- Zrobiliście coś niezwykłego - zaczęła Janina Ochojska. - Wzięliście na siebie bardzo trudne zadanie. Na was będą spoczywały oczy i nadzieje wszystkich niepełnosprawnych. Nie zostawimy was samych. Nie będziemy bez was o niczym dyskutowali, ale rzeczywiście potrzebujemy teraz ekspertów, organizacji, po to, żeby dążyć do tego, żeby wszystkie zapisy ds. osób niepełnosprawnych ONZ były w Polsce wypełniane. Żebyśmy mieli prawo zarówno do godnego początku, jak i do godnego końca. A żeby pomiędzy początkiem a końcem było życie, które ułożymy sobie tak, jak my będziemy chcieli. My nie prosimy o łaskę. Żądamy tylko jednego - stworzenia takich warunków do życia w społeczeństwie, jakie ma każdy obywatel - stwierdziła Ochojska. Dodała, że jej zdaniem protestujący zrobili dla niepełnosprawnych więcej niż ktokolwiek.
Za wytrwałość dziękowała protestującym także Anna Komorowska, która skrytykowała sposób, w jaki potraktował ich marszałek Sejmu.
Do zebranych przemawiał też ks. Wojciech Lemański, który przepraszał protestujących za bezczynność Kościoła i za słowa niektórych jego członków.
Protestujący zdecydowali się przekazać na aukcję WOŚP koszulkę z podpisami wszystkich protestujących oraz dwa banery - w tym ten w języku angielskim, którego Straż Marszałkowska nie pozwoliła im wywiesić.
40 dni protestu
W niedzielę Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych poinformowała w rozmowie z TVN24, że po 40 dniach protest w Sejmie zostaje zawieszony. Jak dodała, decyzja została podjęta jednomyślnie. - My tu jeszcze wrócimy - zapowiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską Iwona Hartwich.
- To nie jest koniec. My protest zawieszamy, nie kończymy - podkreśliła matka niepełnosprawnego Kuby. - Nikt z nami nie chce rozmawiać. Rząd nie chce z nami rozmawiać. Zaproponowałyśmy cztery kompromisy. To, co się stało dwa dni temu, ta szarpanina, mi lecą łzy po policzku. Robimy to z myślą o naszych dzieciach - tłumaczyła powody decyzji.
Podkreśliła też, że to jest tylko i wyłącznie decyzja protestujących i politycy nie mieli na nią wpływu.