Protestowali i częstowali kiełbasą
200 osób pikietowało na drodze z Mierzęcic do Pyrzowic. W ten sposób pracownicy zakładów mięsnych Jacek Bara, ich rodziny, dostawcy i odbiorcy protestowali przeciwko decyzji Ministerstwa Infrastruktury. Stojącym w powiększającym się korku kierowcom rozdawano bułki i kiełbasy. - To straszne, że w tym kraju trzeba się uciekać do takich metod, żeby się obronić przed urzędnikami - mówił Jarosław Skorek, dyrektor zakładów.
11.06.2004 | aktual.: 11.06.2004 08:19
"Dziennik Zachodni" pierwszy opisał batalię, jaką zakład toczy z bezdusznymi urzędnikami. Po naszym tekście sprawą zainteresowali się parlamentarzyści. Urzędnicy Ministerstwa Infrastruktury w rozmowie telefonicznej sugerowali, że jeśli dostaną opinię weterynarza, to sprawę rozstrzygną na korzyść zakładu. Dziś już wiemy, że podejmującego decyzję przekonały inne argumenty. W rezultacie nowoczesnemu i spełniającemu normy unijne zakładowi grozi zamknięcie. Powodem jest wyznaczona w odległości 35 metrów od jego siedziby lokalizacja drogi ekspresowej łączącej lotnisko w Pyrzowicach z drogą Warszawa - Katowice. Przepisy weterynaryjne nie pozwalają na produkcję wędlin w miejscu, gdzie są zanieczyszczenia.
"Niespełnienie przez zakład warunków lokalizacyjnych, może spowodować podjęcie decyzji o unieruchomieniu go. Obecna lokalizacja drogi uniemożliwi zakładowi dalszą rozbudowę, w efekcie czego nie będzie on mógł spełnić wymogów UE" - pisze Grażyna Matusz, powiatowy lekarz weterynarii w Będzinie.
Do protestujących dołączali się mieszkańcy Mierzęcic i wójt gminy Stanisław Paks, który na pytania, co dalej, bezradnie rozkładał ręce, patrząc na jedynego w swojej gminie poważnego pracodawcę.
Kto wypłaci milionowe odszkodowania, jeśli przyjdzie zamknąć zakład?
Jolanta Szymczyk